Prawdziwe historie dzikich dzieci
Tarzan, człowiek wychowany przez małpy, jest bohaterem wielu książek i filmów. Nie jest to jednak postać fikcyjna. Co kilka lat w afrykańskiej dżungli odkrywa się kolejnego Tarzana.
29 października 2005 r. w dramatycznych okolicznościach zmarł Saturday Mthiyane, jeden z prawdziwych Tarzanów wychowanych w dżungli przez małpy. Chłopiec zginął w pożarze sierocińca, w którym od lat mieszkał. Razem z Mthiyane zginęło troje innych dzieci z tej placówki.
Imię Saturday (Sobota), otrzymał od dnia, w którym go złapano, a nazwisko (własne) nadała chłopcu Ethel Mthiyane, dyrektorka ośrodka, do którego dziecko trafiło.
Sathurday Mthiyane żył przez kilka lat w stadzie małp w dżungli prowincji Kwazulu w Afryce Południowej. Złapano go w 1987 r., gdy miał 5 lat. Ujęto go, gdy stado małp, które go przygarnęło, dokonało najazdu na pola uprawne jednej z wsi.
nad dziećmi opóźnionymi. Na początku pobytu w sierocińcu był agresywny. Przez wiele miesięcy niszczył przedmioty, próbował uciekać przez okna. Nie chciał też bawić się z innymi dziećmi, tylko je atakował. Udało się go nauczyć chodzić w pozycji wyprostowanej. Do końca swego krótkiego życia Mthiyane nie nauczył się jednak mówić, a banany pozostały jego ulubionym pożywieniem.
Podobne były losy Bello, nigeryjskiego Chłopca-Szympansa, jak go ochrzciły media. Odnaleziono go w 1996 r. w północnej Nigerii. Bello miał wówczas 2 lata i chodził jak szympans, podpierając się rękoma. Gdy umieszczono go w sierocińcu z innymi dziećmi, skakał po meblach sypialni i by odstraszyć domniemanych wrogów czynił to po małpiemu - uderzał się pięściami w klatkę piersiową i rzucał wszystkim, co mu wpadło pod rękę.
Inny prawdziwy Tarzan,
John Ssabunnya, urodzony w 1986 r., został porzucony w dżungli Ugandy jako dwulatek. Był to skutek zamieszania, jakie wyniknęło po zamordowaniu matki Johnny'ego. Kilka lat później zginął też jego ojciec - oboje rodzice byli ofiarami wojny domowej. Ustalono to po powrocie chłopca na łono cywilizacji. Okoliczności tego powrotu nie przynoszą jednak ludzkości zaszczytu.
W 1991 r. wieśniacy zobaczyli na brzegu rzeczki nagie dziecko płuczące w wodzie jadalne rośliny, tak jak postępowały otaczające je szympansy. Ludzie otoczyli wówczas stado małp, by złapać chłopca. Szympansy stanęły jednak w obronie dziecka, traktując je jak własne. Małpy wspięły się na drzewa, zabierając ze sobą Johnny'ego.
Rzucały w Afrykanów gałęziami i odchodami, wrzeszczały na całe gardło, by odpędzić napastników. Wreszcie, po dłuższej walce, ludzie ściągnęli z drzewa przerażone dziecko. Potem zawieźli je do chrześcijańskiego sierocińca w miejscowości Kamuzinda, ok. 160 km od Kampali, stolicy Ugandy.
W sierocińcu przez 8 lat uczono Johna sposobów komunikacji typowych dla człowieka, w tym mowy. Bez większych sukcesów. Odkryto jednak, że
dzikie dziecko chętnie śpiewa
- wykonuje wokalizy bardzo pięknym głosem. W 1999 r. telewizja BBC zrealizowała film dokumentalny o Johnie Ssabunnya - jeszcze jednym prawdziwym Tarzanie z afrykańskiej dżungli.
W 1989 r. odkryto w dżungli Ugandy 7-letniego chłopca, który nie potrafił mówić - wydawał małpie okrzyki. Wszystko wskazywało, że właśnie małpy, przypuszczalnie goryle, zajmowały się jego wychowaniem. Chłopiec, w wyniku prowadzonego trybu życia i poruszania się wyłącznie na czworakach, miał krótki tułów oraz nadmiernie wydłużone kończyny o chwytnych palcach. Ręce, wraz z dłońmi, ukształtowały się w charakterystyczny dla małp łuk, co ułatwia poruszanie się w koronach drzew. Dziecko z wyraźną niechęcią poruszało się w pozycji pionowej, odżywiało się owocami, trawą i korą drzew.
Małemu człowiekowi-małpie nadano imię Robert i przekazano go do sierocińca w Kampali. Tak, jak i w innych przypadkach tego rodzaju,
Dlaczego małpy opiekują się ludzkimi dziećmi? Wiele na ten temat mówi zdarzenie z sierpnia 1996 r., które miało miejsce w ogrodzie zoologicznym w Maywood (stan Illinois, USA). W trakcie wycieczki po zoo pozostający bez nadzoru 3-letni chłopiec wspiął się na ogrodzenie, po czym stracił równowagę i z wysokości 5,5 metra spadł na betonowe podłoże. Wprost na wybieg goryli. Binti Jua, 8-letnia samica goryla o wadze 68 kilogramów, natychmiast podbiegła do dziecka i podniosła je. Potem trzymając nieprzytomnego malca w ramionach przeniosła go do wyjścia i tam przekazała pod opiekę pracownikom ogrodu zoologicznego. Ludzie natychmiast zajęli się dzieckiem i sprawna akcja medyczna uratowała mu życie. Według pracowników zoo, gorylica swym czynem... spłaciła dług. Gdy była niemowlęciem, została odrzucona przez matkę. Zaopiekowali się nią wówczas ludzie.
Wielu zoologów zaobserwowało, że niektóre gatunki małp żyjących w swym naturalnym środowisku często przygarniają różne zwierzęta, a potem nimi się opiekują. Szczególnie dowodzą tego badania prowadzone w ciągu ostatnich dziesięcioleci nad obyczajami szympansów. Małpy te często biorą na wychowanie młode zwierząt innych gatunków, na przykład koty, psy, a także małpki, takie jak koczkodany.
Tadeusz Oszubski