Queimada Grande. Malownicza wyspa nie dla człowieka
Zamieszkała przez tysiące jadowitych węży wyspa Queimada Grande stanowi ewenement przyrodniczy w skali świata. Wstęp na ten malowniczy skrawek brazylijskiego lądu jest surowo wzbroniony.
Położone na Atlantyku wyspy słyną z dużego bogactwa endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Niektóre są bogate w zwierzęta hodowlane, jak np. azorska wyspa Sao Miguel, na której na jednego mieszkańca przypadają dwie krowy.
Położona u wschodnich wybrzeży Brazylii wyspa Queimada Grande od dawna nie ma już mieszkańców. Na tym liczącym niewielkim skrawku lądu wizyty są zabronione, a śmiałków karze grzywnami policja morska.
Surowe restrykcje wynikają z faktu, że Queimada Grande jest jednym z najniebezpieczniejszych zakątków świata, a eksperci turystyczni porównują ryzyko towarzyszące życiu na niej z mieszkaniem w pobliżu reaktora atomowego w Czernobylu.
Głównym zagrożeniem dla potencjalnego przybysza są węże. Szczególnie rozpowszechniony jest tam endemiczny gatunek Jararaca-ilhoa. Ukąszenie węża jest dla człowieka śmiertelne.
W ostatnim czasie władze Brazylii wysłały kilka ekspedycji przyrodniczych w celu dokładnego policzenia populacji węży. Ta szacowana jest pomiędzy 2000 a 5000 sztuk. Oznacza to, że na 1 m kw. wyspy mieszka średnio co najmniej jeden wąż.
Ostatni ludzie na stałe mieszkali na Queimada Grande przed ponad 100 laty, ale nie udało im się długo wytrzymać w sąsiedztwie licznych węży. Podobnie było z rolnikami, którzy planowali tam założyć bananowe plantacje. Próba wypłoszenia gadów ogniem nie powiodła się, gdyż zwierzęta schowały się w skalnych rozpadlinach.
Węże z Queimada Grande, przysposobione do życia na gałęziach, skutecznie odstraszają też przybywające tam ptaki. Wprawdzie polowania na nie są trudne, a potencjalnej ofierze udaje się zazwyczaj uciec, ale Jararaca-ilhoa jest przyzwyczajona do długich okresów głodu. Wąż może przetrwać bez pożywienia nawet przez okres sześciu miesięcy.
Poza niedostatkiem żywności problemem dla węży z wyspy Queimada Grande są kłusownicy. Coraz więcej z nich dociera nielegalnie na ten skrawek brazylijskiego lądu, aby schwytać gady, które następnie trafiają do sprzedaży na międzynarodowy rynek kolekcjonerów zwierząt.
Marcin Zatyka