Śmierć wcale nie musi być nudna!
Jeśli nigdy na poważnie nie zastanawiałeś się nad karierą przeprowadzającego sekcje zwłok patomorfologa, nie fascynowałeś tanatokosmetologią (kompleksowym przygotowaniem zwłok do pogrzebu), a na słowo "trup" reagowałeś omdleniami - pomyśl nad inną lekturą.
Bo "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" Mary Roach, nie jest książką dla każdego. Już sam wstęp może cię zniechęcić, bo dla autorki "bycie martwym nie różni się zbytnio od rejsu statkiem wycieczkowym. Większość czasu spędza się w pozycji leżącej. Mózg wyłączony. Ciało flaczeje. Nic nowego się nie dzieje i nikt się po tobie niczego nie spodziewa.".
Mózg to pianka
"Sztywniak" jest dla tych, którzy zawsze chcieli wiedzieć, skąd w martwym ciele tyle robaków, jaka część ciała pali się podczas kremacji najgorzej, i na kim uczą się przyszli chirurdzy. Roach zabiera czytelników tam, gdzie wpuszcza się nielicznych. Na warsztaty medyczne, podczas których chirurdzy plastyczni ćwiczą najnowsze techniki na odciętych głowach - a te "wyglądają jak gumowe maski na Halloween". Na tyły Kliniki Medycznej Uniwersytetu Tennessee, jedynego ośrodka badań nad ludzkim rozkładem, gdzie naukowcy "zakopują ciała w płytkich grobach, zalewają betonem, zamykają w bagażnikach, topią w sztucznych sadzawkach oraz zawijają w plastikowe worki.", słowem robią wszystko to, co mogą z ciałem ofiary zrobić mordercy.
By wspomnienia pozostały wspomnieniami
Roach zapewnia podróż w podziemia College of Mortuary Science w San Francisco, gdzie przeprowadza się balsamowanie zwłok, dbając przy okazji o rozwijanie poprawnego słownictwa absolwentów szkoły ("Nie mów sztywniak, zwłoki, trup" upominają. "Mów nieboszczyk, szczątki lub Pan N.N". "Nie mów przechowywać, mów poddawać pielęgnacji"). Prowadzi nas do laboratorium zderzeniowego Uniwersytetu Stanowego Wayne, gdzie rozpędzonymi na specjalnych saneczkach zwłokami uderza się w szyby, ściany i atrapy wszystkiego, w co podczas wypadku może uderzyć twój samochód. (Wszystko po to, żeby wspominania podobne do tych - "Mieliśmy tu człowieka, który po czołowym zderzeniu z drzewem miał na środku klatki piersiowej odbitą literę N; prowadził samochód marki Nash" lub "protokoły z autopsji wykonanych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zawierają sporo zdjęć rentgenowskich ludzkich głów w wbitymi w nie rozmaitymi gałkami i pokrętłami" - pozostały tylko wspomnieniami).
Do roku 1828 potrzeby londyńskich pracowni anatomicznych były tak duże, że dziesięciu pełnoetatowych porywaczy ciał, oraz około dwustu dochodzących, miało pełne ręce roboty przez cały sekcyjny sezon.
Niemoralni garbarze
"Sztywniak" opisuje też barwną historię badań nad zwłokami. Od sposobów pozbywania się tych, których nie można było wykorzystać podczas sekcji ("Aby jakoś radzić sobie z kłopotliwym zapachem wydobywającym się z płytkich mogił, anatomowie wymyślali całkiem twórcze metody pozbywania się zwłok. Po Londynie długo krążyła plotka, że mają oni tajny układ z hodowcami dzikich zwierząt."), po sposoby pozyskiwania ciał, które były idealne, ale rodziny nie zgadzały się na ich dobrowolne oddanie ("No i zdarzali się oczywiście anatomowie, którzy płacili innym za kopanie po cmentarzach. Do roku 1828 potrzeby londyńskich pracowni anatomicznych były tak duże, że dziesięciu pełnoetatowych porywaczy ciał, oraz około dwustu dochodzących, miało pełne ręce roboty przez cały "sekcyjny" sezon.").
"Mamie wyrosła broda"
Książka Roach opowiada o śmierci w sposób, który nader często, zamiast standardowego tria - smutku, obrzydzenia, przerażenia - budzi uśmiech. Oto jak bohater książki wyjaśnia, dlaczego firmy balsamujące zwłoki nie dają na swoją pracę wieczystej gwarancji "Pewien mężczyzna potraktował sprawę poważnie. Nabył przestrzeń w mauzoleum i co sześć miesięcy brał swój lunch, szedł tam, otwierał trumnę matki - po prostu odwiedzał ją w porze obiadowej. Którejś wyjątkowo mokrej wiosny, pomieszczenie się zawilgociło i człowiek ten po przyjściu stwierdził, że mamie wyrosła broda. Okazało się, że cała jest pokryta pleśnią. Pozwał firmę pogrzebową, która w końcu musiała zapłacić mu 25 tysięcy dolarów. Więc zaprzestali swoich zapewnień".
"Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" nie opowiada wyłącznie o śmierci, ale o pośmiertnym, często niezwykle ciekawym, "życiu" zwłok. O tym, jak cierpliwie znoszą eksperymenty we wszelakich ośrodkach badań, jak służą chirurgom plastycznym, firmom samochodowym i ubezpieczeniowym po to, żeby poprawić standard życia tych, którzy nadal żyją i samodzielnie rozporządzają własnymi ciałami. Jeszcze...
Katarzyna Pruszkowska
Książka Mary Roach pt.: "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków", ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.