Uwaga: czarna limuzyna wróciła!
Powróciła słynna polska legenda - demoniczny czarny samochód. Jak doniosła lokalna prasa i <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a>, wybuchła panika. Podobno kierowca wozu porywa dzieci, a potem pozbawia je krwi, nerek i serca.
"Głos" doniósł, że według przekazywanych z ust do ust rewelacji, za kierownicą czarnej limuzyn widziano a to księdza, a to zakonnicę, ale też i satanistę, a nawet wampira. Samochód podobno krążył nocami po drogach w okolicach Skierniewic, a demoniczny szofer porywał dzieci. Powody porwań podawano rozmaite. Uprowadzonym
dzieciom spuszczano krew,
która miała być lekiem dla Niemców chorych na białaczkę, albo też ofiary pozbawiano nerek - miały być później przeszczepiane tym, którzy zaoferują duże pieniądze.
Miejscowa policja zaprzecza, aby doszło do jakichkolwiek zabójstw, czy porwań. Legenda jednak wiedzie już własne życie. Nie po raz pierwszy, bo straszliwy czarny samochód wiązany z tajemniczymi porwaniami i zabójstwami pojawia się na polskich drogach cyklicznie już od ponad półwiecza, do czego jeszcze wrócimy.
17 czerwca "Gazeta Lubuska" przekazała, że lokalna plotka głosi, iż na drogach pod Strzelcami Krajeńskimi i Dobiegniewem grasuje już nie jeden czarny samochód, ale trzy.
Ofiar jest sześć lub siedem,
głównie to dzieci i młodzież. Jakąś nastolatkę porwano i wyrwano jej serce, a pięciolatkę pozbawiono nerek. Z ust do ust przekazywany jest opis budzącej lęk sceny: "Staje czarny bus z firankami z tyłu, jeden facet zakasa rękawy i grzebie w narzędziach lekarskich, co słychać". Potem nieszczęsna ofiara wciągana jest do wozu i kończy marnie.
Kto tam siedzi za kierownicą straszliwego wozu? Wymienia się podobnych podejrzanych, co pod Skierniewicami. Jedyną nowinką jest opinia, że to rosyjska mafia, której żołnierze wycinają dzieciom serca, a potem je sprzedają potrzebującym transplantacji tego organu.
Panika w regionie narastała.
W jednej ze szkół pod Strzelcami nauczyciele na apelu przestrzegli dzieci, by uważały na podejrzane samochody. W wielu miejscowościach rodzice zbierali się po troje, czworo i zespołowo odbierali dzieci ze szkoły.
Policja przeprowadziła w tej sprawie nieformalne śledztwo - to tylko plotki zapewniają funkcjonariusze. Tak jak pod Skierniewicami nie odnotowanu tu żadnego tajemniczego porwania, czy zabójstwa. Telefony jednak na komisariatach się urywały, bo legenda o czarnym demonicznym samochodzie ma wielką siłę rażenia.
Od poprzedniego rajdu straszliwego czarnego samochodu minęło 9 lat. Wtedy, od sierpnia do października 1999 r., legenda krążyła po drogach w pobliżu Ostrowa Wielkopolskiego, miasta liczącego ponad 75 tys. obywateli. Tam
za kierownicą wozu siedział... sam diabeł.
"Diabeł jeździ ulicą czarnym samochodem. Jak kogoś sobie upatrzy, to zatrzymuje się i pyta takiego człowieka, która godzina - mówi z przejęciem Beata, osiemnastoletnia uczennica ostrowskiego Liceum Nr 3. - Diabłowi trzeba odpowiedzieć: Godzina Wieczna. Inaczej następnego dnia, o tej samej godzinie, człowiek umiera. Jakieś dziewczyny powiedziały diabłowi, która godzina i następnego dnia się powiesiły. Diabeł wykończył je psychicznie".
Powyższy cytat pochodzi z reportażu, w którym przed laty opisałem zajścia w Ostrowie Wielkopolskim. W tym mieście doszło do realnych niepokojów, pełne ręce pracy mieli radni, policja i straż miejska. Z czasem jednak nastroje się uspokoiły. Zapomniano o niosącym zgubę czarnym samochodzie z diabłem za kierownicą. Sama legenda jednak nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Nic w tym dziwnego - ma długą tradycję.
Dla młodszych czytelników demoniczny czarny samochód, to produkt made in USA. Fakt, pojawił się on w amerykańskich horrorach pod koniec lat 60. XX-go w., ale to nasz polski czarny samochód jest oryginalną legendą. Po raz pierwszy
opowiadano o nim już w 1956 r.
Wówczas na drogach Mazowsza, jak głosiła plotka przekazywana z usta do ust, tajemniczy sprawcy porywali dzieci i wciągali je do czarnego citroena lub wołgi. Legenda miała potężną siłę rażenia - wybuchła panika i ówczesna Milicja Obywatelska zamieściła w prasie obwieszczenia dementujące te pogłoski. Opowieści o czarnym samochodzie porywającym dzieci, aby wytoczyć z nich krew powróciły też w połowie lat 70. XX-go wieku.
Także dziś legenda złowrogiej, czarnej limuzyny ma się dobrze. Jak doniosły rozgłośnie radiowe, na początku lipca br., opuściwszy Skierniewice i Strzelce Krajeńskie, czarny samochód dotarł podobno w okolice Szamotuł. Tam też są ponoć ofiary. Na szczęście, jak to często z mrocznymi legendami bywa, fakty tego nie potwierdzają.
Tadeusz Oszubski