Wibrator, który się dostosuje...

Proroctwo Davy Levy'ego, który w swojej książce "Sex with Robots: The Evolution of Human-Robot Relations" pisze o tym, że już niedługo zakochamy się w swoich urządzeniach domowych, wypełnia się na naszych oczach.

Ten mały, przypominający myszkę do komputera, wibrator, dysponuje własnym elektronicznym móżdżkiem, który po kilku sesjach zapamiętuje, co jego pani lubi najbardziej. Dzięki temu ustawia program działania dostosowany do osobistych potrzeb użytkowniczki - wszystko na podstawie jej rozmarzonych ochów i achów.

Ale to nie koniec jego umiejętności. SaSi (zapamiętajcie to imię!) zaskakuje partnerkę i czasem zbacza z wyznaczonej ścieżki, żeby sprawdzić, czy nie mogłoby być jeszcze lepiej.

Jego projektant, Duncan Turner (zdrajca wszystkich mężczyzn?), początkowo skupił się na opracowaniu idealnej drogi do zaspokojenia potrzeb każdej pani. Ale poległ.

Stwierdził, że doznania poszczególnych kobiet zbytnio się różnią. Stąd 10 wbudowanych programów (Natural Mode) i możliwość programowania własnej drogi do szczęścia (Learn Mode).

Gdy konkretny rodzaj stymulacji jest akurat nie na miejscu, po prostu wciska się przycisk "skip", a wibrator w przyszłości będzie mniej skłonny do tego rodzaju zabawy. Gdy coś jest OK, wciska się przycisk "don't stop", a Sasi uczy się, że to jest to, czego potrzebujesz.

Łagodna, okrągła główka ukryta pod pokrytą jedwabiem, miękką obudową, powoduje łagodną wibrację, której intensywność drgań i prędkość można regulować lub zdać się na inteligencję urządzenia.

SaSi miał (albo miała?) swoją premierę w Las Vegas i na razie kupić go można tylko w USA (kosztuje 185 dolarów).

Premiera w Europie ma być jeszcze w tym miesiącu, a od 16 do 19 października odbędzie się oficjalna prezentacja gadżetu na Venus Show w Berlinie.

ML