Zdechł koń! Dantejskie sceny obejrzały miliony...
Koń trojański, koń który mówi, koń Rafał, czy konik na biegunach mają od lat swoje zaszczytne miejsca w galerii sław. Kto by jednak pomyślał, że do grona słynnych nieparzystokopytnych spróbuje wedrzeć się szturmem ich daleki krewny z odległej Azji...
Mówią na niego Jingang. Jest koniem o gniadym umaszczeniu, zamieszkującym farmę, będącą lokalną atrakcją turystyczną. Jednak za sprawą swojego talentu Jingang sprawił, że największą atrakcją farmy, stał się... on sam.
Cóż to za talent posiadł nasz rumak? Mówiąc w skrócie - opanował do perfekcji aktorstwo dramatyczne. Co to oznacza w jego przypadku? Za każdym razem, gdy ktoś zakłada mu siodło i próbuje ujeżdżać, Jingang przewraca się, niczym rażony gromem z jasnego nieba i udaje martwego. Zupełnie, jak na komendę "zdechł pies!", choć w tym przypadku raczej "zdechł koń!".
Leżenie to nie jedyny trik z jego repertuaru. Potrafi również wywalić jęzor, czy przewracać białkami oczu tak, by udawać stygnące, końskie zwłoki. Konwulsje? Spazmy? Przedśmiertne drgawki? Nic trudnego, też wie, jak robić to niezwykle sugestywnie. "Zawsze udaje martwego. Jest śliczny, ale niegrzeczny" - mówi jego opiekun.
Cwaniak udaje martwego dosłownie za każdym razem, gdy wyczuje, że ktoś bezczelnie planuje choć chwilę pojeździć na jego garbie. A perfekcję jego warsztatu aktorskiego podkreśla fakt, że gdy odgrywa swoją rolę, pozostaje nieczuły nawet na uwielbiane przez siebie smakołyki - kostki cukru, czy marchewkę.
Pierwsze filmy z odgrywającym dramatyczne scenki koniem pojawiły się w sieci w 2015 roku, ale na prawdziwą sławę Jingang musiał poczekać do teraz, gdy wiralowe wideo wrzucone przez jednego z użytkowników Facebooka podbiło świat social mediów. W zaledwie trzy tygodnie wyczyny azjatyckiego rumaka obejrzało 25 milionów ludzi z całego globu!
Komentarze internautów są pełne uznania wobec tak znakomitego aktora, choć podejrzewamy, że głównym powodem jest fakt, że wiele osób dostrzega w sprytnym lenistwie Jinganga samych siebie...