Żeglarz portugalski: Morze wypluło toksyczne monstrum
Wygląda niczym przybysz spoza naszej planety i chociażby z tego względu nie wolno się do niego zbliżać. Tak zwany żeglarz portugalski to jedno z najniebezpieczniejszych stworzeń, jakie mogą wyrzucić na brzeg morskie fale.
Toksyczny i parzący gatunek rurkopława (physalia physalis) znaleziono na plaży w walijskim mieście Swansea. Pierwszą, która natknęła się na żeglarza portugalskiego była Anneka Davies.
- Codziennie spaceruję tędy z psem. Na szczęście wiedziałam, co to jest i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, czym mogłoby się skończyć dotknięcie tego stworzenia - powiedziała W rozmowie z serwisem Wales Online.
Bąbelnicy bąbelcowej nie należy mylić z meduzą. Znakiem rozpoznawczym tego parzydełkowca jest pęcherz umożliwiający mu utrzymywanie się na powierzchni wody. Z racji tego, że żeglarz portugalski nie może sam się poruszać (jego ruch jest zależny od fal) natura wyposażyła go w komórki parzydełkowe produkujące silną toksynę.
Bezpośredni kontakt z jednym z osobników - a żyją one w grupach liczących sobie po kilkadziesiąt rurkopławów - może być tragiczny w skutkach. Oparzenia wywołane dotknięciem żeglarza portugalskiego często kończą się śmiercią.
Naukowcy potwierdzają, że w mniej ekstremalnych przypadkach wywołują one u ludzi zapaść, niewydolność oddechową oraz zaburzenia w układzie nerwowym. Dodajmy do tego fakt, że macki morskiego potwora mogą liczyć nawet kilkanaście metrów długości!
Żeglarz portugalski, który swą nazwę zawdzięcza podobieństwu do XVIII-wiecznych okrętów z rozwiniętymi wszystkimi żaglami, spotykany jest głównie na Oceanie Atlantyckim i to na północ od szkockiego archipelagu Hebrydów. Niestety, równie groźni kuzyni bąbelnicy pływają także po Oceanie Spokojnym i Indyjskim...