Czytanie jest męskie: "Bractwo Bang Bang"

Na pierwszy rzut oka są jak bohaterowie "Fantastycznej Czwórki". Nad głowami świstają kule, padają kolejne ofiary, wokół słychać przerażające krzyki rannych. Kto może, ucieka byle dalej od masakry, a oni, pozornie nieśmiertelni, biegną w sam środek konfliktu. Bo właśnie tam jest miejsce fotoreportera wojennego.

"Bractwo Bang Bang" to kolejna recenzja Darka Jaronia w cyklu "Czytanie jest męskie"
"Bractwo Bang Bang" to kolejna recenzja Darka Jaronia w cyklu "Czytanie jest męskie"INTERIA.PL

"Jeśli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, znaczy to tylko, że nie podszedłeś wystarczająco blisko" - stwierdził słynny fotograf Robert Capa. Jego słowa, niczym motto, nieprzypadkowo trafiły na okładkę książki "Bractwo Bang Bang" autorstwa Grega Marinovicha i Joao Silvy. Skład tytułowego bractwa skupiającego najlepszych fotoreporterów wojennych dokumentujących upadek apartheidu i burzliwe przemiany w Republice Południowej Afryki w latach 1990-1994, uzupełniali Ken Oosterbroek i Kevin Carter.

Obaj już nie żyją. Ken został zastrzelony na kilka dni przed pierwszymi powszechnymi wyborami w historii RPA. Niedługo później Carter popełnił samobójstwo.

"Bractwo Bang Bang" jest książką złożoną. Można ją potraktować jako kronikę krwawych wydarzeń sprzed dwóch dekad, historię męskiej przyjaźni czwórki młodych i ambitnych chłopaków, albo próbę zmierzenia się fotoreporterów z traumą, jaką zostawiła w nich wojna. O historii RPA wiedziałem tyle co nic (w polskich szkołach zazwyczaj brakuje czasu na najnowszą historię, za to z piramid i mitologii mógłby mnie przepytać Tadeusz Sznuk), dlatego chwilami gubiłem się w tym kto z kim i właściwie po co walczy. A może to nie ze mną jest coś nie tak, bo każda wojna w gruncie rzeczy jest pozbawiona sensu?

Najcenniejsza w tej książce jest dla mnie próba zmierzenia się członków bractwa ze swoimi demonami. "Tragedia i przemoc z pewnością tworzą mocne obrazy. Ale przy każdym takim ujęciu ściągany jest haracz: trochę tych emocji, wrażliwości i empatii, które sprawiają, że jesteśmy ludźmi, ginie przy każdym zwolnieniu migawki". Trafiony kulą w pierś Marinovich: "(...) ogarnęło mnie uczucie ulgi, że w końcu dostałem. Zawsze miałem poczucie winy, że jestem tylko przelotnym uczestnikiem takich tragicznych chwil w życiu innych ludzi. Owładnął mną prawdziwy spokój, uczucie, że spłacam dług". Podczas tej samej strzelaniny zginął Oosterbroek.

Fotoreporterzy wojenni muszą być tam, skąd inni uciekają. Są świadkami historii, wojen, śmierci. Zazwyczaj okrutnej i bezsensownej. Carter zdobył nagrodę Pulitzera za kultowe już zdjęcie z Sudanu. Przedstawia wyczerpaną afrykańską dziewczynkę. W tle na śmierć dziecka czeka sęp. Fotografia przyniosła mu światową sławę, ale też spotęgowała depresję. Zdjęcie pojawiło się w mediach na całym świecie, a Cartera zasypano pytaniami o dalsze losy dziewczynki. Czy jej pomógł? Nie pomógł, i nie przyznał się do tego, tylko wymyślał odpowiedzi, jakie chcieli usłyszeć dziennikarze.

"Musi być kara za to, co czasem robimy! - upierał się Joao.

Chcesz powiedzieć, że to, co robimy, to grzech? - zapytał Kevin.

Joao nie potrafił na to odpowiedzieć, ale czuł, że spotka nas jakaś forma kary za to, że przyglądamy się przez wizjery, jak ludzie się zabijają, i nie robimy nic prócz zdjęć".

"Bractwo Bang Bang" to poruszająca książka. Pozwala poznać i lepiej zrozumieć ryzykowną, piekielnie trudną i uzależniającą pracę fotoreportera wojennego. Pokazuje, niekiedy tragiczne, następstwa pracy osób, bez których nie wyobrażamy sobie codziennych gazet czy migawek w wiadomościach. Chociaż od upadku apartheidu minęło 20 lat, książka Marinovicha i Joao wciąż jest i będzie aktualna. Bo od wojen, bestialstwa i śmierci nie potrafimy się uwolnić.

Bractwo Bang BangINTERIA.PL

***

Czytanie jest męskie to nowy cykl serwisu Facet. Pojawią się w nim wybrane książki, które warto przeczytać. Będą kryminały, thrillery, horrory, będzie też literatura faktu, biografie i lżejsze klimaty. Czasem, jak przystało na prawdziwego faceta, nawet się wzruszymy.

Wpadła Ci w ręce ciekawa książka i chcesz ją polecić? Napisz do mnie (dariusz.jaron@firma.interia.pl) albo tweetnij (https://twitter.com/DarekJaron).

Darek Jaroń

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas