Ekstremalne igraszki z ogniem. Święto płonącej smoły

Sposobów na podniesienie poziomu adrenaliny jest wiele. Jedni uciekają ulicami miasta przed rozjuszonymi bykami albo turlają się ze zbocza w pogoni za serem, a jeszcze inni skaczą z kilkudziesięciometrowych klifów wprost we wzburzone morze. Ciekawy obyczaj kultywują również mieszkańcy miasteczka Ottery St Mary w hrabstwie Devon, którzy każdego roku urządzają pochód z... płonącymi beczkami ze smołą.

Ci, którzy przybywając na święto miasta Ottery spodziewają się wyreżyserowanego spektaklu stworzonego dla turystów lub pokazu fajerwerków, mogą się mocno zdziwić. Noc płonących beczek to prawdziwe szaleństwo, igranie z ogniem, płomienna jazda bez trzymanki.

 Pulsujący 20-tysięczny tłum i banda mężczyzn pędząca z podpalonymi beczkami przez środek miasteczka. Choć w pogotowiu zawsze czuwają strażacy, to środki bezpieczeństwa są dość ograniczone. Nie ma tam barier odgradzających procesję od gapiów. Organizatorzy często otrzymują skargi od ludzi, nieco "przysmażonych" przez płomienie...

Tradycja liczy sobie już kilkaset lat i jak głosi legenda, sięga początków XVII wieku. Święto odbywa się każdego roku, przeważnie zbiegając się w czasie z obchodami Nocy Guya Fawkesa (spiskowca, który w 1605 roku planował wysadzić w powietrze brytyjski parlament).

To najbardziej prawdopodobna wersja, gdyż Fawkes planując swój spisek zgromadził pod Izbą Lordów prawie czterdzieści beczek z prochem. Niektórzy historycy przedstawiają jednak alternatywne wersje, twierdząc że beczki ze smołą służyły do oczyszczania pogańskich chat ze złych mocy, bądź też płonęły, by ostrzec mieszkańców o potencjalnej inwazji hiszpańskiej Armady. Tak, czy inaczej - tradycja przetrwała do dziś i każdego roku jest olbrzymią atrakcją, powodującą, że oczy świata kierują się na Ottery St Mary.

Jak to zwykle bywa, tradycja po drodze ewoluowała. Początkowo beczki ze smołą były po prostu turlane po ziemi, lecz w pewnym momencie ktoś uznał, że procesja będzie prezentować się lepiej, gdy będą one niesione na męskich barkach. Następnie, by ceremonia była jeszcze bardziej efektowna, uznano że beczki powinny płonąć. I w takiej formie zwyczaj "Tar Barrels" przetrwał do dziś.

Społeczność Ottery bardzo poważnie podchodzi do przygotowania procesji. Dla nich udział w tej tradycji to wielkie święto. Beczki mogą przenosić jedynie urodzeni w miasteczku i mieszkający tu na stałe. Bardzo często zdarza się, że w wielu rodzinach ta tradycja przechodzi z ojca na syna. 

Reklama

"Pierwszą, malutką beczkę niosłem jako siedmiolatek. Gdy chłopak kończy 18 lat, wreszcie może nieść beczkę przeznaczoną dla mężczyzn. To prawdziwy rytuał przejścia" - podkreśla Lewis Strawbridge, który co roku beczki przygotowuje razem z ojcem, Dave'm.

 Każdego roku 5 listopada do Ottery ściągają prawdziwe tłumy. Nie warto czekać na ostatnią chwilę, gdyż na kilka godzin przed spektaklem policja zamyka ze względów bezpieczeństwa wszystkie drogi. Jeszcze za dnia, przez miasto przenoszonych jest siedemnaście beczek w przeróżnych rozmiarach. Od tych malutkich, niesionych przez dzieci, poprzez średnie, aż po największe: 30-kilogramowe.

Gdy zbliża się zmrok, pierwsze beczki stają w ogniu. Nie są podpalane jednocześnie. Wszystko odbywa się według ścisłego planu w różnych punktach miasteczka, w wybranych pubach i w hotelach. Każda z beczek jest wcześniej odpowiednio przygotowana. Oprócz tradycyjnej węglowej smoły, wypełnia ją papier i słoma. Wszystko po to, by rozniecić ogień i dobrze roztopić lepik.

Na początku w procesji biegną dzieci i kobiety z małymi beczkami. Im później, tym większa "artyleria" wkracza do gry. Około północy, ulicami Ottery podążają prawdziwi siłacze, dźwigający te największe smoliste pochodnie. Rzadko zdarza się, by któryś ze śmiałków samodzielnie przeniósł beczkę od początku, do końca. W trakcie pochodu są one przekazywane między członkami rodzin, tak aby każdy rodowity mieszkaniec Ottery zaangażowany w procesję doświadczył lokalnej tradycji.

Nie każda beczka przetrwa cały bieg. Niektóre rozpadają się znacznie wcześniej, oblepiając rozgrzaną wszystko wokół, ku radości zgromadzonej gawiedzi. To jednak nie koniec atrakcji. Ostatni akt corocznego święta rozgrywa się na łące St Saviours Meadow, gdzie rozpalana jest gigantyczna pochodnia, budowana już na trzy tygodnie przed świętem "Tar Barrels".

 Co ciekawe, pochodnię od 1958 roku przygotowuje ta sama rodzina. Gdy wysokie na 10 metrów palenisko staje w płomieniach, gigantyczna łuna wznosi się ponad Ottery, symbolicznie kończąc spektakularne i jedyne na świecie święto ognia i smoły...



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: płomień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy