Geamana: Toksyczna wioska wymazana z mapy świata

Geamana była kiedyś uroczą wioską położoną w spokojnej okolicy gór Metaliferi. Dziś jedyną widoczną pozostałością po niej jest wieżyczka cerkwi, smutno wystająca znad tafli jeziora. Jeziora, które tworzą toksyczne odpady jakimi 41 lat temu na rozkaz dyktatora Nicolae Ceausescu zalano to miejsce. O zgodę mieszkańców nikt nie pytał. Ekologia zeszła na dalszy plan. Najważniejszy był rachunek ekonomiczny i realizacja planu w Rosia Poieni, największej w kraju kopalni miedzi. W 1978 roku rządowym dekretem ewakuowano 400 rodzin i zatopiono Gaemanę hektolitrami toksycznych odpadów. Życie umarło lub w najlepszym wypadku - zamarło. Dziś o miejscu tym mówi się, że jest wioską duchów, którą reżim wymazał z mapy świata. O Geamanie jednak nie wszyscy zapomnieli. Rumuński podróżnik i fotograf, Cristian Lipovan często odwiedza "złowrogie" jezioro, by dokumentować proces pochłaniania przyrody przez fluorescencyjne trujące wody. Mimo faktu, że Rumunia jest częścią Unii Europejskiej, aż do 2014 w najlepsze trwał dewastujący środowisko proceder wypłukiwania złota i srebra cyjankiem w pobliskiej kopalni Rosia Montana. Odpady trafiały "oczywiście" do doliny, gdzie kiedyś mieściła się wioska. Wieść głosi, że na zboczu nad Geamaną wciąż mieszka starsze małżeństwo, które nigdy się stąd nie wyprowadziło, odrzucając możliwość przesiedlenia się do pobliskiego miasta. Staruszkowie nie płaczą za komuną, raczej od 40 lat przeklinają rządy komunistów. Narzekają, że nie mogą odwiedzić zalanych grobów swoich bliskich oraz wspominają, że z uwagi na zanieczyszczenie okolicy, lekarstwa muszą brać nawet ich krowy.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy