Mara Salvatrucha: Gang bezlitosnych morderców
Nazwa tego gangu pochodzi prawdopodobnie od wyjątkowo agresywnego gatunku mrówek, który pozostawia za sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Tam, gdzie pojawia się osławiona Mara Salvatrucha, częstotliwość morderstw radykalnie wzrasta.
Trzynastolatkowie zajmują się zwykle graniem w piłkę nożną, jeżdżeniem na rowerze, wygłupami z kolegami i słuchaniem muzyki. Jednak Julio Alberto Marquez nie robi żadnej z tych rzeczy. Pochodzący z Hondurasu chłopiec nie bawi się i nigdy nie żartuje. Jest „śmiertelnie” poważny.
Dla własnego bezpieczeństwa nie należy go lekceważyć. Mimo młodego wieku ma już bowiem na sumieniu wiele istnień ludzkich: jest bezlitosnym mordercą, który nie zawaha się pozbawić życia każdego, kto stanie na jego drodze...
Tam, gdzie pojawia się gang, gwałtownie wzrasta liczba zabójstw
„Znakiem firmowym” Marqueza jest maczeta, którą fachowo odcina głowy swoim ofiarom. Chronią go dwa wytatuowane na czole słowa: Mara Salvatrucha. To nazwa najbrutalniejszej organizacji przestępczej na świecie, a tatuaż jest symbolem przynależności do niej. I właśnie to czyni chłopca niemal nietykalnym, ponieważ nawet uchodzący za największych twardzieli policjanci nie mogą mierzyć się z członkami tej bezlitosnej grupy przestępczej.
– Mara Salvatrucha to zaraza – mówi Ricardo Maduro, były prezydent Hondurasu. – Ich brutalność nie zna granic, a życie nie ma dla nich żadnej wartości. W 1997 roku jego syn został zabity w trakcie próby porwania. Doświadczenie uczy, że gdy tylko Mara Salvatrucha opanuje jakąś dzielnicę, liczba morderstw gwałtownie tam wzrasta: kto narazi się gangsterom, jest zabijany. Czasami wraz z całą rodziną.
W minionym roku w samym siedmiomilionowym Hondurasie zamordowano 7172 osoby: statystycznie 19 osób dziennie padało ofiarą zabójstwa. Za taki stan rzeczy odpowiada w dużej mierze brutalna wojna między dwoma konkurującymi ze sobą gangami: Barrio 18 i Mara Salvatrucha.
O co walczą? Chcą sprawować kontrolę nad każdym aspektem przestępczej działalności: napadami, porwaniami, handlem narkotykami, żywym towarem oraz bronią. Do tego dochodzą jeszcze wymuszenia oraz zabójstwa na zlecenie. Strefa wpływów gangów obejmuje Amerykę Północną i Środkową...
Chyba najbardziej przerażające jest to, że duża część członków Mara Salvatrucha nie jest nawet pełnoletnia, a najmłodsi mają po 8 lat. Ta „dziecięca armia” rządzi światem przestępczym.
Wszystko zaczęło się w latach 80. ubiegłego wieku. Emigranci z Salwadoru założyli wtedy w Los Angeles gang, żeby chronić się przed meksykańskimi i afroamerykańskimi grupami przestępczymi. Przyjęta nazwa (Mara Salvatrucha) wywodzi się najprawdopodobniej od kraju ich pochodzenia (Salwador), gatunku mrówek (marabunta), które atakują całą chmarą, siejąc spustoszenie, a także od slangowego określenia osoby zachowującej czujność (trucha).
Członkowie MS od dzieciństwa byli oswojeni z przemocą – pochodzili z rodzin, które uciekły do USA przed terrorem salwadorskiej wojny domowej, jednego z najbardziej brutalnych konfliktów w historii Ameryki Środkowej. Ponadto część z nich miała za sobą szkolenie wojskowe lub paramilitarne. Dlatego w dość krótkim czasie gang przejął władzę w Los Angeles.
– To my ostatecznie daliśmy Ameryce coś nowego – przechwalał się jeden z założycieli MS, zastrzelony w 2006 roku Ernesto „Smokey” Miranda. – Morderstwo było dla nas jak wyjście do supermarketu.
Przyjęcie do gangu: pobicie albo gwałt
Tak jest do dzisiaj. Motto Mara Salvatrucha brzmi: „Żyję dla matki, umieram dla gangu”. Członkowie MS (zwani maras albo mareros) traktują je bardzo dosłownie. Kto chce wstąpić do gangu, musi poddać się trwającemu trzynaście sekund brutalnemu biciu.
Podczas inicjacji obowiązuje tylko jedna zasada: w przypadku jakiejkolwiek próby obrony ze strony kandydata tortury zaczynają się od nowa. Dziewczęta – które wbrew pozorom stanowią niemałą część MS – mogą wybierać między pobiciem a zbiorowym gwałtem dokonywanym przez co najmniej trzech gangsterów.
Zdarza się, że kandydaci umierają w wyniku obrażeń odniesionych w trakcie rytuału. Ich ciała odnajdywane są często dopiero wiele miesięcy później: poćwiartowane, okaleczone – gang nie dba o to, jak pozbywa się ofiar. Jeśli rekrutowi uda się przeżyć, zostaje naznaczony: wytatuowane na dużych powierzchniach ciała symbole świadczą o przynależności do MS.
Każdemu popełnionemu morderstwu odpowiada jedna wytatuowana łza, umieszczona w widocznym miejscu. Skomplikowany system kropek i linii między palcem wskazującym a kciukiem odzwierciedla różne inne przestępstwa i określa dokładnie pozycję w hierarchii gangu. Poza tym maras obowiązuje zbiór reguł, który jest bardziej restrykcyjny niż którykolwiek z kodeksów ustanowionych przez włoską mafię. Od chwili przyjęcia jedynym zadaniem członka bandy jest dokładne wykonywanie wszystkich zleceń – niezależnie od ich charakteru.
Uzyskane dochody gang inwestuje w broń, narkotyki oraz utrzymanie struktur. Kto nie przestrzega zasad, jest zabijany. Tak samo jak ten, kto próbuje opuścić MS...
Tego właśnie chciał siedemnastoletni Honorio: „Każdego dnia widzę krew – na ulicach, na ścianach. Czasem po wykonaniu zlecenia moje włosy są tak posklejane krwią, że trzy razy biorę prysznic, a mimo to nie mogę jej zmyć. Czuję na sobie jej smak, jej zapach – to odór śmierci” – pisał w liście do swojej siostry.
Chłopiec podjął rozpaczliwą próbę ucieczki od Mara Salvatrucha, praktycznie zapadł się pod ziemię. Uciekał przez dziewięć stanów – w żadnym nie pozostawał dłużej niż dwa tygodnie. Nawet FBI nie potrafiło go wytropić. Mareros nie mieli z tym jednak problemu.
Gdy po pół roku ukrywania się przed światem Honorio pokazał się na ulicy, zginął od kul wystrzelonych przez sześciu członków gangu z jadącego samochodu – niecałe trzy metry od drzwi swojego rodzinnego domu. Grad kul do tego stopnia poszarpał ciało chłopca, że przeprowadzający sekcję zwłok lekarz z trudem mógł określić płeć.
Siostra Honoria wraz z dwójką dzieci zginęła tego samego wieczora, podobnie jak jego matka.
Na miejsce każdego zabitego marero pojawia się dziesięciu nowych
Terytorium Mara Salvatrucha obejmuje w tej chwili Nikaraguę, Salwador, Honduras, Gwatemalę, Meksyk, Kanadę oraz Stany Zjednoczone. FBI naliczyło w Ameryce Północnej w sumie 115 grup – tylko w Waszyngtonie i okolicach „stacjonuje” od 1500 do 3000 gangsterów.
Eksperci uważają, że jedyne amerykańskie stany, których gang nie kontroluje, to Hawaje oraz Alaska. Według szacunków organizacja liczy od 70 do 100 tysięcy członków na całym świecie. Tymczasem sieć okrucieństwa rozrasta się:
– Na miejsce każdego zabitego marero pojawia się dziesięciu nowych – mówił Ernesto Miranda. Miał rację – nigdy żadna grupa przestępcza nie rozprzestrzeniała się tak szybko. – Mara Salvatrucha oferuje młodym bezpieczeństwo i siłę – wyjaśnia ekspert do spraw gangów, Jonathan Lindsay.
– To uczucia, których ci ludzie nigdy nie zaznali, ponieważ tam, skąd pochodzą, panuje bieda i beznadzieja. Natomiast gang zapewnia im lepszą przyszłość. A dla niej gotowi są znieść wszystko.
Policja jest bezsilna: na jednego stróża prawa w Ameryce Środkowej przypada dwóch członków gangu. Maras są lepiej wyposażeni od większości oddziałów policyjnych i lepiej zorganizowani niż jakakolwiek inna struktura przestępcza. – Mara Salvatrucha składa się z pojedynczych grup – wyjaśnia Ricardo Maduro.
– Wszystkie razem tworzą siatkę, która prawdopodobnie nie jest zarządzana centralnie. Pod tym względem działa podobnie do Al-Kaidy, co sprawia, że nie można jej rozbić przez aresztowanie czy zabicie szefów. Jeśli dojdzie do zlikwidowania jednej grupy, jej miejsce zajmuje inny zespół – zmiana następuje w bardzo krótkim czasie.
Wprowadzone w Hondurasie i Salwadorze przepisy prawne, które miały pomóc w walce z MS, nie przynoszą widocznych efektów. Wprawdzie policja praktycznie codziennie aresztuje wytatuowanych przestępców, ale nawet osadzony w więzieniu gangster przyczynia się do wzrostu potęgi Mara Salvatrucha. Obecnie siatka organizacji rozciąga się na zakłady karne – odsiadujący wyrok kryminaliści nie tylko dalej prowadzą interesy, ale również rekrutują nowych członków.
– Najpóźniej po trzech dniach spędzonych w więzieniu – mówi Lindsay – ci, którzy dotychczas nie należeli do Mara Salvatrucha, wstępują do gangu. Dlaczego? – Ponieważ wielkimi obietnicami oraz przemocą można zdobyć każdego – wyjaśnia ekspert. – Nie wygramy walki z nimi, dopóki nie będziemy mogli zaoferować tym dzieciakom czegoś więcej niż perspektywa nędznego życia w slumsach – dodaje.
Bezpieczeństwo, akceptacja, nadzieja na lepsze jutro – to obietnice, których nie jest w stanie dotrzymać żadna organizacja. Najbrutalniejszy gang na świecie ma tyle pieniędzy, że może mamić wizją łatwego życia...
Najmłodsi członkowie gangu mają zaledwie osiem lat. Nieletnim szczególnie chętnie zleca się morderstwa, bo łatwo nimi manipulować – i mało kto podejrzewa dzieci.