​Nie oddał ojcowizny! Jego gospodarstwo jest... na środku lotniska

Takao Shito prowadzi gospodarstwo rolne na środku drugiego co do wielkości lotniska w Japoni /YouTube
Reklama

"To ziemia, którą zajmowały trzy pokolenia mojej rodziny. Będę na niej mieszkał i ją uprawiał" - mówi Takao Shito, rolnik z... lotniska Narita - jednego z największych portów lotniczych na świecie.

Fenomen, o którym mowa najlepiej jest zobaczyć z powietrza. Nie trzeba jednak znaleźć się na pokładzie samolotu lądującego na zbudowanym w pobliżu Tokio lotnisku, wystarczy rzut oka na Google Maps. Na zaznaczonym fragmencie płyty lotniska można dostrzec maleńkie gospodarstwo rolne. To własność Takao Shito - byłego restauratora, który rzucił wielkomiejskie życie na rzecz kawałka ziemi pośród morza betonu.

W historię Japończyka trudno jest uwierzyć, ale jego działania twardo umotywowane są honorem oraz przywiązaniem do miejsca nieodłącznie związanego z historią jego rodziny. Zacznijmy... od końca: Takao Shito wraz z zaprzyjaźnionymi wolontariuszami i aktywistami stara się prowadzić małe gospodarstwo rolne. Mężczyzna ma stałą grupę klientów, którzy zaopatrują się w jego produkty rosnące pośród dwóch pasów startowych lotniska obsługującego rocznie blisko 35 milionów pasażerów. 

Na jego włości można dostać się tylko podziemnym tunelem, co jest tylko jednym z wielu logistycznych wyzwań życia w tak nietypowym miejscu. Mimo to, na swoje pole wychodzi on z uśmiechem każdego dnia. 

Reklama

Takao rzucił dochodową pracę w gastronomii, kiedy w wieku 84 lat zmarł jego ojciec. Shitao nie wahał się ani chwili - powrót w rodzinne strony uznał za jedyne właściwe rozwiązanie. Od tamtej pory toczy on batalie z właścicielami lotniska o prawo do użytkowania jego rodzinnej ziemi. I to z sukcesami, które uczyniły z niego symbol walki o prawa obywatelskie. 

"Oferowano mi spore pieniądze za oddanie tej ziemi. Oferta opiewała na kwotę 180 milionów jenów (nieco ponad sześć milionów polskich złotych - red.). Żeby tyle zarobić, musiałbym pracować przez 150 lat. Ale mnie nie interesują pieniądze. Chcę prowadzić to gospodarstwo i nawet przez chwilę nie myślałem o wyprowadzce" - powiedział Shito w materiale BBC.

Głupota? Honorowy Japończyk jest innego zdania. Nie wyobraża sobie, aby zachować się inaczej niż jego ojciec w latach 60., kiedy to władze po raz pierwszy zaoferowały rodzinie pieniądze w zamian za odsprzedanie ziemi pod inwestycję. 

"Mamy urodzajną glebę, bo uprawiamy ją od blisko 100 lat. Sadzenie, zbiory i dostarczanie warzyw moim klientom - naprawdę nic nie sprawia mi większej przyjemności. Teraz przez COVID-19 powietrze, którym oddycham jest czystsze, a wokół mojego domu nie jest tak głośno, jak zwykle" - podsumowuje Shito udowadniając, że wspomniane miliony naprawdę go nie interesują...

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Japonia | lotnisko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy