Za grosze kupił samochód wart fortunę!
O tak szczęśliwym zbiegu okoliczności marzy chyba każdy facet, w którego żyłach płynie choć odrobina benzyny. Pewien brytyjski mechanik za niewiele ponad tysiąc funtów kupił dwa stare samochody. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jeden z nich okazał się absolutnym rarytasem wartym nawet kilkadziesiąt tysięcy funtów!
Robert Rogerson to w oczach pasjonatów starej motoryzacji największy szczęściarz ostatnich miesięcy. Mechanik z Maidenhead w starym garażu odkrył bowiem dwa samochody, o których świat zapomniał na 40 lat.Cała historia zaczęła się zwyczajnie. Robert pracował przy samochodzie swojego klienta w miejscowości Windsor. To była fucha jakich dziesiątki, dopóki ów klient, nie zaprowadził go do swojego garażu."Byłem w szoku. Najpierw w ogóle nie zauważyłem, że stoją tam samochody. Widziałem tylko pająki, pajęczyny i sterty kurzu" - opisuje krótko swoje pierwsze wrażenia z wizyty w opuszczonym "parku maszyn". Po chwili okazało się jednak, że gdzieś pomiędzy gratami, pod warstwą kurzu i pajęczyn znajdują się samochody ojca jego klienta. Singer Vogue Estate z 1963 i Morris Mini Minor Deluxe z 1959 roku. Zaparkowane cztery dekady temu i zupełnie od tamtego czasu nietknięte.Rogerson ku jeszcze większemu zdziwieniu, otrzymał propozycję kupna obu samochodów, z której skwapliwie skorzystał. "To była szansa jedna na milion" - uśmiecha się. Dodajmy, że cena, jaką wynegocjował za Singera i Morrisa to 1100 funtów.Po zakupie przystąpił do prac nad zapuszczonymi wozami. Mini był prawie nie do rozpoznania, ale po myciu i dokładnym czyszczeniu okazało się, że zachował się w doskonałej kondycji. Miał wszystkie detale, z jakimi w 1959 roku opuścił fabrykę. Dodatkowo w środku znalazły się znaczki pocztowe, magazyn piłkarski, komiks z 1973 roku i puszka farby na ewentualne zaprawki lakiernicze.
"Porównując z egzemplarzami, które widziałem wcześniej na ekranie mojego komputera, ten samochód jest w stanie salonowym" - zachwyca się Robert.Przez ostatni rok korzystał z uroków posiadania tak rzadkiego egzemplarza samochodu i często jeździł swoim Morrisem. Z czasem dojrzał do trudnej decyzji: "Zostawiam tylko Singera. Mini idzie na sprzedaż" - postanowił.Rzecznik prasowy wydziału komunikacji przyznał, że samochód Rogersa to prawdziwa rzadkość. Z dwustu tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy, do dzisiejszego dnia zostało jedynie 200 sztuk. Ceny egzemplarzy z rocznika 1959 zaczynają się od 20 tysięcy funtów.O takiej cenie Rogers nie chce nawet słyszeć. Kwota, jaką zamierza otrzymać za swój perfekcyjnie zachowany unikat, to co najmniej 50 tysięcy funtów. Spore pieniądze, lecz w kraju motoryzacyjnych świrów, wszystko przecież jest możliwe.Dodajmy, że przyszły nabywca pięknego błękitnego Mini wraz z samochodem, odziedziczy symboliczny tytuł monarchy. Pędząc 54-letnim, prawie nowym samochodem i zbierając zazdrosne spojrzenia, będzie mógł poczuć się jak prawdziwy król szos!A czy wy sprawdzaliście ostatnio, co czai się w garażach waszych sąsiadów?