Największa erupcja wulkaniczna XXI wieku mogła pozostać niezauważona
Wiele wskazuje na to, że ludzkość przegapiła ogromną erupcję wulkaniczną, do której doszło w 2012 roku. Jej skala była tak ogromna, że twierdzi się obecnie, iż było to największe zjawisko wulkaniczne od ponad stu lat. Odpowiada za nie podmorski wulkan Havre w pobliżu Nowej Zelandii.
Erupcja Havre (ang. Havre Seamount) mogłaby pozostać niezauważona, ale na wybrzeżu Nowej Zelandii zaczęły się pojawiać spore ilości pumeksu. Na Oceanie Spokojnym, w odległości około 1000 km od Auckland w Nowej Zelandii nagle zlokalizowano też ogromną pływającą wyspę. Właściwie był to zbiór pumeksowych wysepek o wielkość ponad 26 tysięcy kilometrów kwadratowych.
Pumeks to porowate wulkaniczne szkliwo formowane przez gazy podczas nagłego krzepnięcia lawy. Marynarze nowozelandzkich służb morskich stwierdzili w 2012 roku, że pierwszy raz w życiu widzieli coś takiego. Oprócz tego, jeden z pasażerów samolotu pasażerskiego, który przelatywał nad obszarem wulkanu poinformował specjalistów, że widział gwałtowną erupcję, w tym przepływy lawy docierające jego zdaniem aż do powierzchni.
Tak duże podwodne erupcje występują co około 10 tysięcy lat. To dało naukowcom rzadką szansę na zebranie dużej ilości nowych danych na ich temat i to stosunkowo niedługo po jej wystąpieniu. Według ustaleń wulkanologów z University of Tasmania, erupcja Hevre była tak znaczna, że nawet trzy miesiące po niej fragmenty pumeksu docierały do wybrzeży oddalonych od niej o tysiące kilometrów.
Aby zrozumieć skalę erupcji specjaliści wykorzystali autonomiczne podwodne roboty, który zbadały dno. Dzięki temu udało się ustalić, że na głębokości 1220 metrów pod dnem oceanu znajduje się kaldera o średnicy 4,5 kilometra. Odkryto też spore zagłębienie, które prawdopodobnie powstało na skutek zapadnięcia się górnej części wulkanu. W kraterze zidentyfikowano w sumie 14 otworów, przez które podczas erupcji wyrzucana była lawa, popiół i pumeks.
Badacze szacują, że erupcja z 2012 roku była 1,5 razy silniejsza niż słynna eksplozja na Mount St. Helens w 1980 roku, której siła szacuje się na 5 punktów w skali aktywności wulkanicznej VEI. Jednak ze względu na to, że działo się to pod powierzchnią oceanu, omal tego nie przegapiono.
Podwodne erupcje to nic nadzwyczajnego. W sumie aż 75 proc. wszystkich wulkanów na Ziemi znajduje się właśnie na dnie morskim. Ich wpływ na ekosystem morski nie podlega dyskusji. Wiadomo, że zapewniają one ciepło i przyczyniają się do równowagi chemicznej w oceanach.