Polka odkryła kilka nowych gatunków smoków morskich

Kilka nowych dla nauki gatunków smoków morskich odkryła doktor Katarzyna Grzelak, adiunkt z Uniwersytetu Łódzkiego. To niesamowite stworzenia zaskakujące wyglądem i różnorodnością. Choć występują prawie w każdym środowisku morskim, te żyjące w arktycznych osadach morskich dopiero teraz doczekały się opisu.

Doktor Katarzyna Grzelak zajmuje się badaniami meiofauny, czyli stworzeń tak małych, że żyją pomiędzy ziarnami piasku. Wielkość ich ciała nie przekracza 1 mm. Spośród wszystkich reprezentantów meiofauny naukowca najbardziej interesują dwie grupy: wolnożyjące nicienie (Nematoda) i ryjkogłowe (Kinorhyncha). Ryjkogłowe, nazywane powszechnie "mud dragons", to miniaturowe morskie smoki. 

"Ich 11-segmentowe ciało charakteryzuje się ruchomą głową uzbrojoną w oszałamiający pierścień haczyków oraz zakrzywione na grzbiecie kolce" - wyjaśnia doktor Katarzyna Grzelak. "Aby przejść przez osad, morski smok wysuwa głowę z cylindrycznego korpusu, wbija haczyki w ziarenka osadu i 'ciągnie' swoje ciało do przodu. Po zakotwiczeniu jego głowa wsuwa się w ciało, a proces się powtarza. Tak ryjkogłowy toruje sobie drogę przez osad. Jego tryb lokomocji wyjaśnia etymologię słowa kinorhyncha, co z języka greckiego oznacza: ruchomy pysk".

Reklama

Morskie smoki to grupa zwierząt bardzo słabo znanych i opisanych. Do niedawna znanych było zaledwie 17 gatunków z całego rejonu Arktyki należących do tej grupy organizmów (w sumie opisanych jest 254). Patrząc na te liczby wydawać by się mogło, że fauna arktycznych ryjkogłowych jest po prostu bardzo uboga. Prowadzone jednak na Spitsbergenie od 2016 roku badania pokazują, że jest wprost przeciwnie. Po prostu do tej pory nie poświęcono tym organizmom należytej uwagi. A jak się okazuje, Spitsbergen to nie tylko rejon, gdzie morskie smoki występują w wyjątkowo dużych liczebnościach, ale także ich różnorodność gatunkowa jest zdecydowanie większa, niż do tej pory uważano.

Cztery nowe dla nauki gatunki zostały niedawno opisane, a nad opisem kolejnych czterech trwają aktualnie prace. Badaczka uważa, że to na pewno nie koniec niespodzianek, jakie kryją w sobie morskie osady Spitsbergenu i jego okolic. Ma tylko nadzieję, że wystarczy jej pomysłów na kolejne nazwy gatunkowe tych niesamowitych zwierząt. Na razie inspiracje czerpie z książek Georga R.R. Martina. 

"Jako fanka "Gry o tron" (zarówno książki, jak i filmu), gdy odkryłam nowe gatunki smoków morskich, postanowiłam nadać im nazwy, nawiązujące do imion smoków z sagi: "Pieśń lodu i ognia", smoka Drogona, Rhaegala i Baleriona oraz Daenerys Targaryen, nazywaną "matką smoków" - mówi dr Grzelak. "Te nazwy to kolejno: Echinoderes drogoni, E. rhaegali, E. balerioni i E. daenerysae. Dla biologów jednym z największych zaszczytów jest odkrycie gatunku nieznanego wcześniej nauce, a nadanie nazwy - to ogromny przywilej i zwieńczenie często długiej i żmudnej pracy".

Arktyczna meiofauna nadal kryje wiele zagadek i doktor Grzelak (która pracuje również w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie) zamierza poznawać kolejne tajemnice maleńkich stworzeń. Chodzi o ich ekologię, odżywianie się, czy rozmnażanie się tych organizmów. Choć może się wydawać, że większość ziemskich organizmów została już odkryta, szacuje się, że nawet do 90 procent gatunków morskich na świecie wciąż czeka na opis. Szczególnie tych niewidocznych gołym okiem, organizmów w skali mikro.

Te odkrycia doktor Grzelak były możliwe dzięki finansowemu zaangażowaniu Narodowego Centrum Nauki i przy wsparciu funduszy Unii Europejskiej. Obecnie naukowiec realizuje staż podoktorski na UŁ w ramach konkursu NCN FUGA i jest beneficjentką stypendium dla wybitnych młodych naukowców przyznanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

(mpw)

Agnieszka Wyderka

RMF24
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy