Roboty zabiorą nam miejsca pracy
Naukowcy prognozują, że do 2030 roku globalna liczba miejsc pracy skurczy się o połowę, czyli o 2 mld. I nie ma to związku z katastrofami czy przeludnieniem. Po prostu: zastąpią nas roboty - czy tego chcemy, czy nie.
Kierowcy
To nie jest sen o przyszłości, a teraźniejszość. Wielu producentów wprowadza do swoich maszyn algorytmy wyręczające kierowców z coraz większej liczby czynności. W końcu żadnego wrażenia nie robią na nas przeróżne systemy ułatwiające prowadzenie, czujniki parkowania czy autopilot, który wykonuje za nas precyzyjne manewry parkingowe. Równocześnie spotykamy się z wykrywaniem przeszkód lub pieszych i zwalnianiem w czasie zagrożenia. Do tego dochodzi jeszcze rozpoznawanie znaków drogowych.
Nie macie czasami wrażenia, że samochody potrafią zbyt wiele i coraz odważniej ingerują w nasze drogowe poczynania? Jedni nie wyobrażają sobie życie bez tych trików, a inni po prostu ich nie akceptują.
O krok dalej poszły jednak tacy producenci, jak BWM i Google. Pierwszy z nich pracuje nad systemem, który całkowicie wyręcza prowadzącego. Wszystko po to, by kierowca w czasie jazdy mógł zająć się innymi czynnościami - sprawdzaniem poczty czy przeglądanie prasy. Zapis jednego z testów przeprowadzonych na autostradzie znajdziecie w poniższym materiale wideo.
Jeszcze odważniej poczyna sobie Google, którego autonomiczne samochody przejechały już łącznie ponad 500 km. Firma z Mountain View dysponuje 12 takimi jednostkami i do tej pory żadna z nich nie uczestniczyła w kolizji. Doskonale radzą sobie ze zmiennymi warunkami atmosferycznymi i utrudnieniami w ruchu.
Skoro już teraz zrobotyzowane samochody radzą sobie tak dobrze, to co zobaczymy za 5, 10 lub 15 lat? Trudno poddać w wątpliwość stwierdzenie, że komputer zastąpi człowieka na stanowiskach: taksówkarza, kierowcy autobusu, tramwaju czy pociągu. Weźmy pod uwagę to, że coraz więcej linii metra, naturalnie jeszcze nie w Polsce, obsługiwanych jest przez systemy komputerowe.
W tej kwestii można być pewnym jednego: syntetyczny pracownik nie odczuje zmęczenia, nie popisze się brawurą, nie przyjdzie do pracy na kacu lub "pod wpływem" i nie przekroczy dozwolonej prędkości.
Nauczyciele
Pionierami i największymi entuzjastami są w tej dziedzinie Japończycy i Koreańczycy. Rząd Korei Południowej rozpoczął nawet realizację ambitnego planu wprowadzania robotów do systemu edukacji. Na razie są jedynie asystentami nauczycieli, ale w przyszłości mogą ich całkowicie zastąpić.
Już teraz w niektórych azjatyckich szkołach funkcjonują roboty, które wyświetlają uczniom przekaz od nieobecnego w klasie nauczyciela. Podczas gdy japońska wersja robota przypomina człowieka, to południowokoreańska wywołuje miłe skojarzenia, ponieważ wygląda trochę bajkowo. Jest wyposażona w ekran LCD, swobodnie porusza się po klasie, a nawet tańczy.
Takie rozwiązania mogą wydać się szalone i pozbawione sensu. Warto jednak pamiętać, że najmłodsze pokolenie wychowuje się w obecności komputera, internetu i wszelkich nowinek technologicznych - szczególnie w Azji. Być może właśnie dlatego chętniej posłucha przekazu pochodzącego od robota, a nie od człowieka.
Rolnictwo
Ubiegłoroczne tsunami spustoszyło połacie ziemi uprawnej w prefekturze Miyagi w północno-wschodniej Japonii. Nie dość, że tamtejsza ziemia została zanieczyszczona solą i olejami, to katastrofalna w skutkach okazała się awaria elektrowni Fukushima. Przeciwdziałaniu skutkom żywiołu podjęło się Japońskie Ministerstwo Rolnictwa. Na obszarze 600 mil kwadratowych zostanie wdrożony "Projekt Marzenie", który opiera się na całkowicie zautomatyzowanej uprawie ryżu, pszenicy, soi i warzyw. W ramach inwestycji wartej 52 mln dol. do pracy ruszą bezzałogowe ciągniki i inne maszyny rolnicze.
To jest tylko jeden z wielu przykładów. Niemniej jednak dobitnie pokazuje, że "syntetyczni pracownicy" swobodnie radzą sobie z uprawą ziemi. Na polskiej wsi raczej nie zobaczymy bezzałogowych traktorów, ale w innych krajach mogą wejść do powszechnego użytku.
Produkcja
O druku przestrzennym słyszy się bez przerwy. Ta ciekawa technologia pozwala tworzyć praktycznie wszystko - dowolne przedmioty, protezy, elementy konstrukcyjne, obuwie, a nawet broń. Wystarczy opracować odpowiedni schemat. Drukarki 3D są jednak wciąż udoskonalane. Ale niewykluczone, że w przyszłości zaczną wypierać pracowników zakładów produkcyjnych.
Budownictwo
Chyba w żadnej innej dziedzinie roboty nie mają tak szerokiego spektrum zastosowań. Można swobodnie pominąć urządzenia obsługiwane bezpośrednio przez ludzi i skupić się tylko na tych najbardziej innowacyjnych. Wszystkie jednak dążą do tego samego - wyręczenia ludzi z zadań żmudnych, obarczonych niebezpieczeństwem lub po prostu niewykonalnych.
Jednym z najciekawszych projektów jest robot do budowania rusztowań. Ten niezwykły mechaniczny twór z łatwością porusza się po stalowych prętach. Odpowiednio udoskonalony, będzie w stanie je rozbudowywać, co pokazano poniżej (materiał wideo). Nieoceniona okaże się również pomoc sterowanych robotów latających. Maszyny, uzbrojone w odpowiednie systemy monitorowania, sprawdzą dowolny fragment konstrukcji.
Nie mniej ciekawie prezentuje się wynalazek Robotics and Mechanisms Laboratory (RoMeLa). Jego zadanie polega na szczegółowym sprawdzaniu konstrukcji w miejscach niedostępnych dla człowieka. Będzie to możliwe dzięki jego niezwykłej budowie, wzorowanej na anatomii węża. Mechaniczne ciało robota oplata dany element i pnie się ku górze. W trakcie swojej wędrówki dokonuje pomiarów i testów. Docelowo wykona nawet drobne prace naprawcze.
Roboty na placach budowy wygrywają z człowiekiem na podobnych frontach co ich samochodowe odpowiedniki. Nie tylko nie odczuwają zmęczenia i nie ryzykują swoim i cudzym życiem, ale również potrafią pracować w warunkach niesprzyjających ludziom. Najlepszym przykładem są plany wykorzystania mechanicznych budowniczych do stawiania baz na obcych planetach. Głośno mówią o tym nie tylko Amerykanie, ale również Rosjanie i Chińczycy. Możemy być pewni, że na budowach przyszłości zaroi się od wyspecjalizowanych robotów - szybszych i silniejszych od nas.
Żołnierze
Agencje rządowe i prywatne koncerny zbrojeniowe prześcigają się w wymyślaniu coraz to doskonalszych narzędzi prowadzenia wojen. Nietrudno dostrzec w nich jeden wyraźny trend - zastępowania ludzi maszynami. I bynajmniej nie ma to związku z cięciem kosztów. W grę wchodzi zmniejszenie ryzyka i poprawa wydajności.
Właśnie z tego powodu tak intensywnie rozwijane są drony, czyli bezzałogowe obiekty latające. Te niewielkie maszyny mogą pozostawać w powietrzu dłużej niż klasyczne samoloty, a ewentualne zestrzelenie nie wiąże się ze stratą pilota. Ten znajduje się w bazie oddalonej o kilkaset kilometrów i zdalnie pilotuje maszynę.
Lotnictwo to jednak nie wszystko. Jeden z oficerów stacjonujących w Afganistanie przyznał, że 1 na 50 żołnierzy, biorących udział w misji na terenie tego kraju, to robot. Pomagają one przeprowadzać zwiad, rozbrajać bomby, prowadzić pojazdy czy namierzać cele.
Pentagon pracuje również nad syntetycznymi żołnierzami, tzw. Projekt Avatar. Mają oni stanowić swego rodzaju towarzyszy dla "żywych". Zajmą się tzw. brudną robotą, czyli oczyszczaniem pola walki, zabezpieczaniem rannych i wartą. Wciąż nie wiadomo, w jaki sposób ludzie pokierują swoimi kompanami, ale DARPA wielokrotnie nawiązywała do badań nad kontrolowaniem maszyn przy pomocy umysłu, co swoją drogą byłoby zgodne z nazwą projektu.
Lekarze
Roboty przeprowadzające zabiegi chirurgiczne wkraczają do współczesnej medycyny bardzo powoli. Niemniej jednak to dzieje się na naszych oczach, a przede wszystkim - na żywych pacjentach.
W 2001 roku robot Zeus usunął pacjentce woreczek żółciowy, a kierujący nim lekarz znajdował się... na innym kontynencie. Sama maszyna składa się z ramion i systemów kamer. Była to pierwsza teleoperacja zakończona sukcesem.
Później pojawił się robot Da Vinci, który swoimi dokonaniami przyćmił starszego Zeusa. Ten składa się z konsoli obserwacyjnej i ramion umieszczonych w ruchomej kolumnie. Technika stosowana przez Da Vinci - bez otwierania klatki piersiowej - ma mnóstwo zalet, gdyż pozwala zachować pacjentowi sprawne płuca, nienaruszone żebra i mostek. Dzięki temu operacje na sercu niosą o 1,5 proc. niższe ryzyko komplikacji niż zabiegi standardowe. Wciąż jednak wymagają obsługi kogoś, kto właściwie pokieruje ich mechanicznymi kończynami. Teraz pozostaje nam czekać na samodzielne roboty chirurgiczne, które bez pomocy lekarzy wykonają mniej lub bardziej skomplikowane zabiegi.
Inne znaczące wynalazki dotyczą diagnostyki. Powstaje wiele produktów, które określą stan zdrowia, a w radzie potrzeby podadzą lek. Jeszcze innym, a jednocześnie dość kontrowersyjnym rozwiązaniem, są roboty hospicyjne. Te "zasiądą" przy łóżkach osób starszych, którym w chwili śmierci nie może towarzyszyć rodzina.
Naprawdę mamy się czego obawiać?
Raczej nie, przynajmniej w ciągu najbliższych 5 do 10 lat (czyli nie tak długo). A nawet jeśli, to rewolucja zacznie się od krajów wysoko rozwiniętych, które mogą sobie pozwolić na prowadzenie kosztownych badań i rozwijanie technologii. Bezpośrednim źródłem bezrobocia nie są i nie będą dla nas roboty, a trudna sytuacja ekonomiczna.
Jakub Płaza