Samolot bez pilotów? Szalony pomysł zaczyna zamieniać się w rzeczywistość

Aleksander Piskorz

Aleksander Piskorz

Autonomiczne samoloty to już nie tylko pomysł rodem wyjęty z filmów science-fiction. Odważne tezy Airbusa i Boeinga oraz testy sztucznej inteligencji wskazują na to, iż tego typu konstrukcja może któregoś dnia rzeczywiście wzbić się w powietrze.

Airbus zainwestuje w sztuczną inteligencję
Airbus zainwestuje w sztuczną inteligencję123RF/PICSEL

Wiedza inżynierów oraz programistów w zakresie sztucznej inteligencji oraz algorytmów "głębokiego uczenia" wzrasta z miesiąca na miesiąc. Na przestrzeni ostatnich kilku lat prace nad wspomnianą technologią pozwoliły na stworzenie nowej gałęzi rynku, którą zdają się ślepo podążać nie tyko największe marki odpowiedzialne za przemysł motoryzacyjny, ale także królowie podróży powietrznych: Airbus oraz Boeing. Autonomiczne pojazdy mają nie tylko odciążyć człowieka od konieczności wykonywania konkretnych zadań, ale również zwiększyć bezpieczeństwo podczas podróży z punktu A do punktu B. O ile pierwsze, autonomiczne samochody testowane są już chociażby na amerykańskich drogach, tak samoloty bez pilotów w kokpicie to dopiero pieśń przyszłości. Okazuje się jednak, że algorytmy mogą zmienić awiację nie do poznania: zarówno w kontekście nowych samolotów, jak i oszczędności finansowych poszczególnych linii lotniczych.

Komputer przyjacielem pilota

Obecny schemat działania większości samolotów pasażerskich jest bardzo prosty: w kokpicie oprócz dwóch pilotów znajduje się cała masa elektroniki odpowiadającej za najważniejsze parametry lotu. Mimo ubogiej specyfikacji technicznej, instrumenty pokładowe są w stanie wystarczająco wesprzeć pilota - zarówno podczas podróży na określonej wysokości, jak i podczas automatyzacji procesów pozwalających na lądowanie z ograniczoną widzialnością (ILS Cat 3). Już teraz Airbus stawia bardzo mocno na zaawansowane systemy kontrolujące niemalże każdy siłownik i "ciało" samolotu, jednak przyszłość zapowiada się znacznie bardziej interesująco.

Przemawiając na konferencji Digital Life and Design odbywającej się w Monachium, dyrektor generalny działu technologii Airbusa, Grazia Vittadini wysnuła odważną tezę. Rozwój sztucznej inteligencji na rynku awiacji miałby pozwolić w przyszłości na wyparcie klasycznych pilotów z kokpitu. Vittadini wie jednak, ile pracy będą musieli wykonać inżynierowie, aby opisywana sytuacja stała się rzeczywistością. Szef Airbusa słusznie więc hamuje zapał największych fanów technologii.

Początkowo, sztuczna inteligencja Airbusa miałaby wspomóc pilotów w rutynowych zadaniach, takich jak chociażby szybsze programowanie FMS czy MCDU - komputerów pokładowych używanych na co dzień w awiacji do zautomatyzowania szeregu czynności powiązanych z obsługą, sterowaniem i kontrolą samolotu, a także nawigacją i samą trasą danego lotu.

Kokpit samolotów Airbusa nie opustoszeje zbyt prędkoAFP

Po udanych testach, Airbus pozytywnie zapatruje się na zrezygnowanie z jednego pilota i umieszczenie w kokpicie konfiguracji: pilot plus komputer pokładowy. Ostatnim i jednocześnie kluczowym punktem jaki znajduje się na samym szczycie życzeń Airbusa jest stworzenie w pełni autonomicznego samolotu z pustym kokpitem sterowanym tylko i wyłącznie za pomocą sił sztucznej inteligencji.

Wszystko dla pieniędzy

Gra o swoiste wyeliminowanie pilotów z kokpitu jest warta świeczki nie tylko dla konstruktorów samolotów, ale również dla większości linii lotniczych. Autonomiczne samoloty przyczyniłyby się bowiem do znacznych oszczędności oraz maksymalizacji zysków. Według raportu UBS stworzonego w 2017 roku, możliwość zrezygnowania z płatności wynagrodzeń dla pilotów pozwoliłaby zaoszczędzić wybranym firmom do 31 miliardów dolarów rocznie. To nie koniec dodatkowej gotówki, którą można schować do skarbonki - na przestrzeni każdych 12 miesięcy linie lotnicze wydają średnio 3 miliardy dolarów na szkolenia swoich pracowników. Według UBS, całkowita eliminacja obecności pilotów w kokpicie pozwoliłaby Lufthansie zwiększyć zyski o 25 procent. W tym samym czasie Ryanair zarobiłby więcej o 29 proc. niż obecnie, a linie takie, jak Air France - KLM czy easyJet odnotowałyby wpływy do kasy większe nawet o 50 proc.

Jak zyskałby na tym przeciętny pasażer? Zwiększenie zysków linii lotniczych poprzez autonomiczne samoloty miałyby przełożyć się na spadek cen biletów w Europie nawet do 4 procent na sztuce, a w USA aż do 11 proc.

Zaawansowane technologie utrzymujące autonomiczny samolot w powietrzu, to nie tylko zwiększone bezpieczeństwo, ale również kolejne korzyści finansowe dla linii lotniczych - tym razem z tytułu ubezpieczeń. Wspomniany raport UBS podaje, iż w okresie od 200 do 2014 roku wydatki na ubezpieczenia na rynku awiacji wzrosły z 576 do 896 miliardów dolarów. Przed końcem 2020 roku ta liczba ma przekroczyć bilion dolarów.

Brak pilotów oznaczałby większy przychód dla linii lotniczychAFP

Strach i ryzyko

Dyrektor działu technologicznego Airbusa, Vittadini wie, że największym osiągnięciem w rozwoju autonomicznego samolotu nie będzie sama technologia, ale certyfikacja wybranych rozwiązań oraz przekonanie odpowiednich urzędów regulacyjnych do tego, iż całość jest maksymalnie bezpieczna dla pasażerów oraz przestrzeni powietrznej. Nie wszyscy jednak uważają, że samolot bez pilotów to dobry pomysł.

Badanie przeprowadzone na 8 tys. ankietowanych osób wskazało, iż ponad połowa z nich (54%) nie zdecydowałaby się na wejście na pokład wiedząc, że w kokpicie nie ma pilota - nawet, jeśli tego typu podróż byłaby znacznie tańsza niż zazwyczaj. Pozytywnie do całej sprawy podeszło zaledwie 17 proc. ankietowanych: większa liczba pasażerów z tej grupy to generacja ludzi w wieku od 18 do maksymalnie 34 lat.

Rozwój i forsowanie technologii to jedno, a zarabianie na niej oraz utrzymywanie stałego przepływu pasażerów to drugie. Obecnie samoloty uznawane są za najbezpieczniejszy środek transportu - ryzyko katastrofy lotniczej szacowane jest na 175 osób na miliard pasażerów. 20 procent wszystkich wypadków w przeciągu kilku ostatnich lat było spowodowanych błędami załogi oraz samym "czynnikiem ludzkim". Nie trudno więc domyślić się, iż niezawodny, autonomiczny samolot mógłby zmniejszyć strach pasażerów oraz sprawić, że sama podróż powietrzna będzie obarczona znacznie mniejszym ryzykiem błędu.

Pasażerowie nie mieliby zaufania do autonomicznego samolotu123RF/PICSEL

Nie tak prędko

Kiedy możemy więc spodziewać się pierwszego, komercyjnego lotu podczas którego nie zobaczymy pilotów w kokpicie? Nie tak prędko.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to dopiero przed 2030 rokiem w powietrze wzbiją się bezzałogowe samoloty cargo, później nadejdzie czas na biznesowe odrzutowce, a także helikoptery. Airbus szacuje, że pasażerski, komercyjny i w pełni autonomiczny samolot pojawi się na rynku dopiero w okolicach 2040 roku. Obserwując rynek nowych technologii oraz samej sztucznej inteligencji można więc przypuszczać, że przy tak odległych planach rynek światowej awiacji będzie nie tylko działał, ale również wyglądał znacznie inaczej niż obecnie.

Nie dziwi mnie fakt, iż debaty oraz medialne publikacje dotyczące samodzielnie latających samolotów są dla pilotów krzywdzące - w większości przypadków faktycznie można spotkać się z nadużyciami umniejszającymi nie tylko umiejętnościom, ale również pokaźnej wiedzy osób na co dzień sterujących konstrukcjami Airbusa czy Boeinga.Póki co jednak, wszystkie systemy odpowiedzialne za wspomaganie pilota podczas lotu są dalekie od tego, aby móc samodzielnie decydować o przebiegu całej podróży - mimo ich zaawansowania, są one w stanie analizować, interpretować i rozumieć dane, które zostały uprzednio wprowadzone do ich pamięci za pomocą... człowieka. Jeszcze sporo czasu minie, zanim inżynierom uda się stworzyć prawdziwą sztuczną inteligencję, która nie tylko będzie w stanie uczyć się, korzystać z własnego doświadczenia z przeszłości oraz rozumieć wszystkie mechanizmy i sposób działania samolotu, ale również tę sztuczną inteligencję, która zyska świadomość ryzyka i będzie dbała o swoje "życie" i życie pasażerów tak, jak robi to obecnie dwójka ludzi siedzących za sterami w kokpicie.

Ostatnia katastrofa lotu Lion Air 610 pokazuje jednak, iż choć w większości przypadków nieomylny, to "cyfrowy mózg" samolotu dalej podatny jest na błędy.

A na wysokości 35 tys. stóp nawet najmniejszy, z pozoru błahy problem może spowodować bardzo poważne konsekwencje.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas