"Wrzask śmierci" azteckich gwizdków

Podczas wykopalisk prowadzonych w starożytnej świątyni azteckiego miasta Tlatelolco w 1999 r., archeolodzy odkryli 500-letni szkielet pochowany w z dwoma tajemniczymi przedmiotami w rękach: glinianymi gwizdkami przypominającymi czaszki. Do niedawna znaczenie tych instrumentów było nieznane.

Pewien naukowiec związany z Mexico City opisał dźwięk wydawany przez gwizdki jako "wrzask śmierci". Podobne instrumenty znaleziono w kilku innych mezopotamskich stanowiskach archeologicznych związanych z kulturą Azteków już w 1971 r. Do tej pory jednak nie znaleziono żadnego z ciał pochowanych z nietypowymi gwizdkami.

Przez dziesięciolecia przedmioty te były traktowane jako ciekawostki - zwykłe zabawki, a nie ważne relikwie religijne. Odkrycie w Tlateloco zmieniło wszystko i zapoczątkowało wir badań, które trwają do dziś. Analiza szkieletu ujawniła, że pochowaną osobą był 20-letni mężczyzna, który został przeznaczony na ofiarę bogom. Został pochowany przed świątynią poświęconą bóstwu wiatru i deszczu Ehecatlowi.

Antropolodzy spekulowali, że proste instrumenty dęte mogły być używane do naśladowania wycia boga wiatru lub pomagać przeprowadzić ofiarę do zaświatów. Wciąż jednak są ku temu poważne wątpliwości.

Reklama

Archeolog muzyczny Arnd Adje Both i muzyk Xavier Quijas postanowili sprawdzić, jak powstają niepokojące dźwięki gwizdków. Wykazano, że dwukomorowe instrumenty tworzą wiele strumieni powietrza, które następnie łączą się ze sobą we "wrzask śmierci". Potwierdzono to podczas eksperymentów z wykorzystaniem replik gwizdków. Repliki gwizdków zostały wykorzystane w filmie Mela Gibsona "Apocalypto".


 





INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Aztekowie | Archeologia | ruiny | wykopaliska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy