Wydobycie K-129 - supertajna operacja CIA

​Mimo upływu lat archiwa z okresu Zimnej Wojny wciąż kryją wiele tajemnic. Jedną z nich jest historia tajnego projektu Azorian, w ramach którego CIA wydobyła z dna Pacyfiku wrak zniszczonego sowieckiego okrętu podwodnego K-129.

K-129 był sowieckim okrętem podwodnym typu 629A. Zatonął 8 marca 1968 roku. Fot. US Navy
K-129 był sowieckim okrętem podwodnym typu 629A. Zatonął 8 marca 1968 roku. Fot. US Navymateriały prasowe

Większość tego, co wiemy na temat projektu Azorian opiera się na szczątkowych informacjach ujawnionych przez CIA oraz na nieoficjalnych przeciekach, które przez lata udało się zgromadzić dziennikarzom i historykom. Cała prawda na temat tego niezwykłego przedsięwzięcia wciąż bowiem kryje się w archiwach amerykańskiej agencji wywiadowczej i raczej nie zanosi się na to, aby miała zostać w najbliższym czasie ujawniona. Jednak nawet z bardzo okrojonych materiałów wyłania się obraz operacji przeprowadzonej z ogromnym rozmachem. Mimo wielkiej skali, cały projekt udało się też zachować w niemal całkowitej tajemnicy.

Radziecki okręt na dnie oceanu

K-129 był sowieckim okrętem podwodnym typu 629A o klasycznym, dieslowsko-elektrycznym układzie napędowym. Zwodowany został w roku 1959 i wszedł w skład Radzieckiej Floty Pacyfiku. W kodzie państw NATO łódź nosiła oznaczenie Golf II i mogła przenosić m.in. trzy rakiety balistyczne z głowicami jądrowymi. Przez pierwsze lata służba okrętu przebiegała bez większych niespodzianek. Do czasu. 24 lutego 1968 roku K-129 wraz z liczącą 97 osób załogą kolejny raz wyszedł w morze z portu w Pietropawłowsku Kamczackim. Rutynowy (prawdopodobnie) rejs patrolowy miał trwać 70 dni i zakończyć się w maju. Podczas jego trwania okręt miał zgłaszać do bazy raporty i informować o przebiegu misji. K-129 zdołał jednak połączyć się z lądem tylko raz, na samym początku rejsu. Gdy 8 marca przyszła kolej na następny meldunek, okręt milczał.

W radzieckiej flocie podniesiono alarm i natychmiast zorganizowano poszukiwania zaginionej łodzi. W rejon, gdzie urwał się kontakt z K-129 skierowano flotyllę statków i samolotów, lecz mimo to nie udało się odnaleźć ani wraku, ani żadnego innego śladu okrętu. W maju Rosjanie uznali maszynę za straconą. Wzmożony ruch radzieckich okrętów z miejsca przykuł jednak uwagę USA. Amerykanie szybko zorientowali się, że Sowieci musieli stracić na Pacyfiku okręt podwodny i prowadzą jego poszukiwania. Po przeanalizowaniu danych pochodzących z sieci sonarów Amerykanie ustalili, że feralnego 8 marca ok. 600 mil morskich na północ od Midway doszło do podmorskiej eksplozji, której źródłem mógł być rosyjski okręt podwodny.

US Navy wysłała w ten rejon własną łódź - USS Halibut - która zlokalizowała K-129. Wrak spoczywał na głębokości ok. 5 km. W kadłubie okrętu, w rejonie kiosku, znajdowała się ogromna wyrwa - prawdopodobnie efekt wybuchu. Późniejsze analizy wykazały (znów - prawdopodobnie), że na pokładzie doszło do eksplozji, która spowodowana mogła być przez wodór wydobywający się z akumulatorów lub przez usterkę torpedy albo rakiety balistycznej. Pojawiały się też głosy, że K-129 poszedł na dno w wyniku kolizji z amerykańskim okrętem podwodnym USS "Swordfish". Niczego pewnego nie udało się (przypuszczalnie) ustalić i prawdziwe przyczyny katastrofy do dziś pozostają zagadką. Niezależnie jednak od przebiegu wypadków na pokładzie, odnalezienie wraku K-129 stało się początkiem jednej z największych operacji wywiadowczych w historii.

Howard Hughes szuka złota

Amerykanie szybko zrozumieli, że dokładnie zbadanie wraku K-129 to niepowtarzalna okazja, aby poznać tajemnice radzieckiej technologii. Zdawano sobie jednak sprawę, że wydobycie spoczywającego 5 km pod wodą kolosa (okręt mierzył 98 m i ważył ok. 6,5 tys. ton) będzie przedsięwzięciem niezwykle skomplikowanym. Jeszcze większych problemem musiało być zachowanie całej akcji w tajemnicy. Ogromna operacja morska w rejonie zaginięcia K-129 musiała przecież zwrócić uwagę Rosjan. CIA wymyśliła więc dla swoich działań niezwykłą przykrywkę. Z pomocą agencji przyszedł ekscentryczny miliarder, lotnik i producent filmowy - Howard Hughes. Ten słynny dziwak ogłosił nagle światu, że zamierza wydobywać z dna oceanu złoto i mangan. Realizacji tego celu miał służyć specjalnie zbudowany okręt o nazwie "Glomar Explorer". Z zewnątrz jednostka przypominała typowy okręt wiertniczy, ale w środku kryły się skomplikowane urządzenia, które miały wydobyć K-129 z głębin. Okręt miał m.in. otwierane dno kadłuba oraz specjalny chwytak. 

Przykrywkę dla tajnej operacji CIA zapewnił słynny miliarder, Howard Hughes .AFP

Operacja otrzymała kryptonim Project Azorian i rozpoczęła się w sierpniu 1974 roku. Nie wszystko jednak poszło po myśli CIA i Howarda Hughesa, bo w drodze na powierzchnię K-129 przełamał się. Część źródeł twierdzi nawet, że niemal doszło w tym momencie do wybuchu znajdującej się na pokładzie głowicy jądrowej! Ostatecznie w ręce Amerykanów trafiła dziobowa część okrętu z przedziałem torpedowym i prawdopodobnie także fragment kiosku. CIA znalazła się dzięki temu w posiadaniu radzieckich torped, możliwe też, że zdobyła radiostację i księgi kodów. W wydobytej części statku znaleziono również ciała kilku rosyjskich marynarzy, których zgodnie z morskim ceremoniałem pochowano w oceanie.

"Zdobyczny" fragment kadłuba został na pokładzie "Glomar Explorera" przetransportowany do USA, gdzie z pewnością poddano go wnikliwym badaniom. Po ich zakończeniu szczątki sowieckiej łodzi trafiły zapewne do huty. Pozostała część K-129 prawdopodobnie nadal spoczywa w głębinach Pacyfiku. Po zakończeniu Zimnej Wojny - w 1992 roku - Amerykanie poinformowali ówczesnego prezydenta Rosji, Borysa Jelcyna o przeprowadzonej przez siebie operacji. Rosjanom przekazano też nagranie przedstawiające pogrzeb ofiar wydobytych z wraku K-129. 

Adam Nietresta

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas