Chińscy miliarderzy znikają. O co chodzi w chińskiej branży technologicznej?

Podczas gdy zachodnie firmy mają problemy ze sprzedażą urządzeń i zwiększaniem zysków, w Chinach borykają się z zupełnie innym kłopotem. Chodzi o znikających miliarderów i prezesów miejscowych firm. Gdyby mowa była o jednej sytuacji, to można by ją skwitować słowem przypadek. Niestety, z tego robi się już dziwaczny trend.

W Chinach znikają miliarderzy.
W Chinach znikają miliarderzy.MOHD RASFAN/AFP/East NewsEast News

Jack Ma to tylko początek?

Najgłośniejszym przykładem zniknięcia chińskiego miliardera w ciągu ostatnich lat z pewnością był Jack Ma. Miliarder i założyciel m.in. Alibaby postanowił swego czasu niezbyt entuzjastycznie odnieść się do polityki władz chińskich, krytykując podatki i oskarżając rządzących o “mentalność lombardu".

Ma zniknął na długi czas, co uruchomiło wiele spekulacji na temat jego stanu zdrowia, tego, czy  w ogóle żyje i ewentualnego wpływu chińskiej władzy na zapadnięcie się miliardera pod ziemię. Ostatecznie się odnalazł, jednak retoryka stosowana w wypowiedziach Ma uległa sporej zmianie - zupełnie, jak gdyby wyregulował swoje poglądy...

Kolejny przykład zaciskania śruby?

Sytuacja, która spowodowała niezbyt szczęśliwe komentarze Ma odnośnie chińskiej gospodarki wynikała z nowej polityki władzy. Ta chciała “dokręcić śrubę" lokalnej branży technologicznej, która wystrzeliła w górę i zaczęła lawinowo dostarczać Chinom nowych fortun i miliarderów. Możliwe, że do listy tymczasowo zaginionych trzeba dodać kolejną osobę.

Tym razem mowa o zniknięciu Bao Fana, założyciela China Renaissance Holdings, czyli instytucji inwestycyjnej, która w gronie swoich klientów ma m.in. Alibabę, Baidu czy Tencent. Trzeba przyznać, że rozwój sytuacji następuje w dość przewidywalny sposób. Najpierw miliarder zniknął, przez kilka dni w firmie i kraju panuje pewien informacyjny chaos, dochodzi do ogromnych spadków wyceny giełdowej, aż firma decyduje się na współpracę z władzami Chińskiej Republiki Ludowej.

Miliarderów było wielu

Zarówno Jack Ma jak i Bao Fan to tylko niektórzy z bohaterów niesławnych zaginięć w Chinach. Niektóre z nich nie kończyły się dobrze - przykładem może być historia Ren Zhiqiang. Potentat branży nieruchomości nie był zadowolony z działań Xi Jinpinga przeciwko pandemii koronawirusa, dając temu wyraz w oficjalnych wypowiedziach. Ostatecznie został skazany na 18 lat więzienia. Powód? Rzekome zarzuty korupcyjne.

Tajemnicze zniknięcia nie dotyczą wyłącznie miliarderów, choć te z oczywistych przyczyn budzą najwięcej emocji. W Chinach odnotowuje się coraz więcej przypadków zgłoszeń zaginięć zwykłych obywateli, na przykład biorących aktywny udział w protestach. Czy jest to sposób na zawracanie ludzi z raz obranej drogi przeciwko władzy?

Najpewniej tak, choć schemat działania różni się w zależności od przypadku. Jak widać, niektórzy doczekali się wieloletnich wyroków, inni zaś mocno ograniczyli swoją działalność w biznesie i strefie publicznej - przy okazji mocno łagodząc swoją retorykę. Możemy się tylko domyślać co się z nimi działo w czasie zaginięcia.

Bardzo prawdopodobne jest również to, że chińska władza chce nieco stłamsić potęgę tamtejszych miliarderów z branży technologicznej. Czy z ich mocy może wynikać zagrożenie dla partii? Całkiem prawdopodobne - chińskie przedsiębiorstwa odnoszą ogromne sukcesy, a miliarderzy zgromadzili potężne majątki w skali całego świata. Z pewnością rządzący wyczuli, że mogą oni próbować przenieść swoje wpływy z technologii na rządzenie krajem.

Złapać wiatr w… wiatrakINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas