Drony ratują zwierzęta uwięzione pośród lawy z wulkanu Cumbre Vieja [WIDEO]

To kolejny dowód, że dobrodziejstwa najnowocześniejszej technologii mogą służyć ludziom i zwierzętom. Władze La Palmy zorganizowały zakrojoną na szeroką skalę akcję ratowania zwierząt za pomocą dronów, uwięzionych pośród rozlewającej się lawy z wulkanu Cumbre Vieja.

Drony ratują zwierzęta na La Palmie
Drony ratują zwierzęta na La PalmieTicom Soluciones SL/Volcanic Lifemateriały prasowe

Jak to zwykle bywa w trakcie pospiesznej ewakuacji, ludzie zabrali tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale zapomnieli lub nie mieli warunków do uratowania również swoich zwierząt. Część z nich została wywieziona przez służby ratownicze, ale nie udało się to ze wszystkimi.

W miejscowości Todoque, uwięziona pośród strumieni lawy pozostała grupka chartów. Psy znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Temperatura lawy osiągała tam ponad 1000 stopni Celsjusza. Zwierzęta były ranne i przerażone.

Służby ds. interwencji przeciwpożarowej postanowiły wysłać drony do chartów i setek innych zwierzaków. Urządzenia nie tylko w czasie rzeczywistym pokazały na zdjęciach ich stan, ale również dostarczyły im wodę i pożywienie, by mogły przetrwać do chwili dotarcia do nich ratowników.

Nieves Rosa Arroyo, regionalna minister ds. bezpieczeństwa i sytuacji alarmowych, poinformowała, że drony pracujące w służbie ratowania zwierząt to zupełna nowość na wyspie. Jeszcze nigdy dotąd nie były one potrzebne i nie testowano takich technologii, ale erupcja wulkanu Cumbre Vieja zmieniła tę sytuację o 180 stopni. Dzięki dronom, w przyszłości uda się uratować wiele stworzeń.

W różnych częściach wyspy zorganizowano tymczasowe schroniska, w których mogą one liczyć na wyżywienie oraz fachową pomoc weterynaryjną. Służby szacują, że obecnie w ośrodkach znajdują się tysiące zwierząt, a mianowicie: świnie, osły, kozy, kury, króliki, konie, owce oraz psy i koty.

Rząd La Palmy podał, że lawa zalała już ponad 650 hektarów wyspy. Na razie nic nie wskazuje na to, by erupcja miała się skończyć. Wręcz przeciwnie, w kolejnych dniach będzie trzeba podjąć kolejne akcje ewakuacyjne.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas