"Paragon grozy" dla Google. Putin wymierzył bolesną karę

Wygląda na to, że kary nakładane przez Rosję na gigantów technologicznych dotykają coraz większej liczby koncernów i są coraz wyższe. Tym razem wzrok Putina spoczął na Google, a konkretniej jego serwisie YouTube, który "zarobił" właśnie 365 mln dolarów kary.

Wygląda na to, że kary nakładane przez Rosję na gigantów technologicznych dotykają coraz większej liczby koncernów i są coraz wyższe. Tym razem wzrok Putina spoczął na Google, a konkretniej jego serwisie YouTube, który "zarobił" właśnie 365 mln dolarów kary.
Google też ma swoje "paragony grozy". Rosja nakłada karę 21 mld rubli /123RF/PICSEL

Kreml już od dłuższego czasu mści się na zachodnich firmach za sankcje nałożone na Rosję i wspieranie Ukrainy, znacznie utrudniając działanie tym, które nie chcą dostosować się do jego zasad. Pod koniec czerwca na listę ukaranych trafiły Airbnb, Twitch oraz Pinterest, które musiały zapłacić 2 mln rubli (ok. 170 tys. złotych), a także United Parcel Service (UPS) oraz Wattpad Corp., w tym przypadku kara wyniosła 1 mln rubli. Nie minęło dużo czasu, a do listy dołączyły Apple, które również ma zapłacić 2 mln rubli oraz Zoom i Ookla (prowadzi stronę SpeedTest) ukarane 1 mln rubli.

Reklama

Putin nie odpuszcza. Sypią się kary

Kary najczęściej dotyczą odmowy przechowywania danych rosyjskich użytkowników na terenie Rosji oraz odmowy usunięcia z platform treści uznawanych przez Kreml za nielegalne. Tyle że do tej pory ich wysokości były mówiąc wprost... śmieszne, szczególnie w kontekście tego, na kogo były nakładane, bo czym jest 170 tys. złotych dla międzynarodowego koncernu? Wygląda jednak na to, że po raz pierwszy mamy do czynienia z kwotą, która nie będzie miała wyłącznie propagandowego charakteru.

Moskiewski sąd ogłosił właśnie, że zdecydował się ukarać Google kwotą 21 miliardów rubli, czyli ok. 375 mln dolarów (1,75 mld złotych), za odmowę usunięcia z serwisu YouTube materiałów uznawanych w Rosji za nielegalne. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu na stronie Federalnej Służby ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej, koncern nie ograniczył we wskazanym terminie dostępu do materiałów zawierających treści zabronione.

O jakich treściach konkretnie mówi Roskomnadzor? Jego zdaniem chodzi o "fałszerstwa o przebiegu specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie, dyskredytujące Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej, materiały promujące ekstremizm i terroryzm, materiały promujące obojętny stosunek do życia i zdrowia nieletnich oraz informacje z wezwaniami, w tym do nieletnich, o udział w niedozwolonych akcjach masowych". Mówiąc krótko, YouTube został ukarany za pokazywanie prawdy o wojnie w Ukrainie, która jest niewygodna dla propagandowych działań Putina.

Co warto podkreślić, to najwyższa jak dotąd kara nałożona przez Rosję na Google, bo do tej pory mówiliśmy o kwotach maksymalnie 7-8 mld rubli. Pod koniec ubiegłego roku amerykański koncern musiał zapłacić 7,2 mld rubli za dokładnie to samo przewinienie (8 procent rocznych przychodów w kraju), a spór eskalował na nowo po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym tego roku i w marcu Roskomnadzor nałożył na Google kolejną karę, tym razem 8 mld rubli, grożąc przy okazji, że kolejna może urosnąć do 20 procent rocznych przychodów.

I to właśnie z taką mamy obecnie do czynienia, tyle że trudno powiedzieć, czy Google ma w ogóle zamiar ją zapłacić, bo o ile poprzednie Rosja mogła jeszcze ściągnąć z zajętego konta bankowego firmy, to obecnie może być już trudno, bo rosyjski oddział amerykańskiego giganta ogłosił w ubiegłym miesiącu upadłość. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko czekać na oficjalny komentarz zainteresowanego. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Google | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy