Płaszczki dużo lepsze do mapowania dna oceanu, niż najnowocześniejsze technologie
Chociaż topografia powierzchni naszej planety nie stanowi dla nas większego problemu, to zupełnie inaczej jest w kwestii dna oceanicznego. Tu wciąż jest więcej niewiadomych, niż mogłoby się wydawać.
Naukowcy często powtarzają, że wiemy już więcej o powierzchni Marsa niż dnie oceanicznym, bo szacuje się, że do dziś 80% dna pozostaje niezmapowane. Dlatego też nie ustają w wysiłkach, by lepiej zbadać i te czarne dziury naszej wiedzy, zapuszczając się głęboko pod powierzchnię wody. Bezzałogowe statki podwodne, wykorzystujące sonary wielowiązkowe oraz powietrzne platformy odbijące sygnały sonarowe są jednymi z możliwości, a innymi są drętwokształtne i płaszczki wyposażone w odpowiedni sprzęt. - Drętwokształtne i płaszczki są zwierzętami żyjącymi w strefie dennej mórz i oceanów, co oznacza, że spędzają większość czasu pływając blisko dna w głębokich miejscach - wyjaśnia autor nowych badań, Yo Tanaka z japońskiego instytutu Riken.
- Łącząc proste sonary i cyfrowe kamery z tym naturalnym zachowaniem, możemy wykorzystać wiązki do mapowania dna oceanicznego i w tym samym czasie zbierać ważne dane na temat oceanicznego życia, bioty czy zasobów - dodaje. Sonary, o których mowa, to małe urządzenia emitujące ultradźwięki, które mogą następnie zostać przechwycone przez specjalne odbiorniki. Połączenie tej technologii z nagraniami z kamery może zaś skutkować całkiem precyzyjną mapą tego obszaru - Tanaka i jego zespół postanowili to sprawdzić, najpierw testując sonary na płaszczkach umieszczonych w zamkniętym zbiorniku, a później przenosząc się już na dno oceaniczne.
Na początek wybrali relatywnie płaskie dno oceaniczne na wybrzeży Okinawy, o głębokości ok. 20 metrów. Drętwokształtne i płaszczki zostały wyposażone w sonary, a następnie wysłane na dno razem z 4 odbiornikami. W ciągu dwóch godzin naukowcy nagrali pozycję sonarów i byli w stanie stworzyć z tych danych mapę tego fragmentu dna oceanicznego. Kiedy następnie porównali ją z istniejącą mapą dna oceanu tego obszaru, szybko okazało się, że dane zebrane przez płaszczki praktycznie pokrywały i mówimy tu o dokładności do ok. 10 cm. Co ważne, zespół był w stanie rozróżnić, kiedy płaszczki pływały szybciej, a kiedy dryfowały nad dnem, co jest kluczowe do zebrania wiarygodnych danych. Mówiąc krótko, zespół udowodnił, że istnieje całkiem prosty i relatywnie niedrogi sposób mapowania dna oceanicznego - wystarczy zatrudnić do tej roboty trochę płaszczek i wyposażyć je w odpowiedni sprzęt, a w niedalekiej przyszłości przetestuje system w zakresie długoterminowego monitoringu.
Źródło: GeekWeek.pl/