Rosyjski dowódca zmienił stronę. Teraz pracuje dla Ukrainy

Rosyjski dowódca 1822. Batalionu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, który zaginął kilka dni temu, jest cały i zdrowy. Tyle że w międzyczasie zmienił stronę i teraz pomaga Ukraińcom.

Rosyjski dowódca 1822. Batalionu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, który zaginął kilka dni temu, jest cały i zdrowy. Tyle że w międzyczasie zmienił stronę i teraz pomaga Ukraińcom.
Skuteczna akcja Ukraińców, rosyjski dowódca w niewoli. Zmienił stronę? /Telegram/GreyZone/https://t.me/grey_zone/20014 /materiały prasowe

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym możemy zobaczyć, jak rosyjski dowódca pokazuje swoim przeciwnikom na mapie pozycje wojsk Kremla w okolicach Chersonia. Podzielił się nim rosyjski kanał na Telegramie o nazwie Grey Zone, który wyjaśnia przy okazji, że mężczyzna na nagraniu to major Tomow, dowódca 1882. Batalionu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, który zaginął przed kilkoma dniami i jak się okazuje, został schwytany podczas jednej z akcji ukraińskich sił specjalnych.

Skuteczna akcja Ukraińców, rosyjski dowódca w niewoli

Reklama

Śmiało można zakładać, że chodzi o opisywaną przez Instytut Studiów nad Wojną (ISW) akcję przeprowadzoną we wtorek rano, w ramach której ukraińskie siły pojawiły się w okolicach wsi Kozaczi Łaheri na lewym brzegu Dniepru. Na każdej z siedmiu łodzi znajdować miało się 6-7 ukraińskich żołnierzy, którzy następnie przedarli się przez rosyjskie linie obronne i posunęli na głębokość ok. 800 metrów.

Jak wyjaśnia jeden z prorosyjskich blogerów, akcja spowodowała "pewne nieuniknione i niezwykle bolesne problemy" siłom rosyjskim, ale co warto podkreślić, strona ukraińska wciąż nie zdecydowała się na jej oficjalne potwierdzenie.

Rosjanin zmienia stronę, teraz pomaga Ukrainie

Tak czy inaczej, nagranie z miejsca wywołało medialną burzę, a mówiąc konkretniej wściekłość po rosyjskiej stronie. Użytkownicy Telegrama natychmiast okrzyknęli żołnierza zdrajcą, który sprzedał ojczyznę, ujawniając Ukraińcom pozycje swoich wojsk. Co jednak ciekawe, znalazł on obrońcę w osobie prowadzącej kanał Grey Zone.

Wyjaśnia ona, że to ekstremalnie trudna sytuacja i praktycznie nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się w niej zachowa. Co więcej, chociaż część schwytanych osób próbuje milczeć albo grać na zwłokę, licząc na odbicie przez swoje oddziały, większość w końcu zaczyna mówić, żeby ratować swoje życie i nie powinno się ich osądzać, siedząc wygodnie na kanapie.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy