Test zegarek Garmin Forerunner 910xt – osobisty trener na rękę
Jakiś czas temu pisaliśmy o specjalnym zegarku będącym pomocą w naszych treningach sportowych. Forerunner 610 – bo tak nazywało się wspomniane urządzenie, okazał się naprawdę praktycznym gadżetem dla każdego lubującego się w ruchu. Teraz przyszła pora na test jego starszego brata, model Garmin Forerunner 910xt, który oprócz kontroli biegania, jazdy na rowerze i ćwiczeń na siłowni, ułatwia trening na basenie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że 910xt jest większy od uprzednio testowanego przez nas urządzenia. Zegarek ma rozmiary 5,4 x 6,1 x 1,5 cm oraz waży 72 g. Obudowa została wykonana z odpornego na wstrząsy i zamoknięcia materiału (wodoodporność do 50 metrów), natomiast wytrzymały, gumowy pasek jest wygodny i pozwala się z łatwością dopasować do nadgarstka. W przeciwieństwie do poprzedniego testowanego modelu, nie znajdziemy tu dotykowego ekranu. Ten zastąpiły wygodnie ulokowane przyciski na obudowie, które po krótkim poznaniu pozwalają obsługiwać poszczególne opcję zegarka bez przerywania biegu. Warto zaznaczyć, że pomimo większej ilości opcji, Forerunner 910xt jest równie intuicyjny jak model 610 i równie szybko można go poznać, nawet nie zaglądając do instrukcji obsługi.
Bieg, jazda na rowerze oraz pływanie
To samo tyczy się konfiguracji i samego działania. Po ustawieniu swojego profilu w którym wybieramy odpowiednią wagę, wzrost, wiek itp., pozostaje już tylko połączyć się z bardzo dokładnym modułem GPS (trwa to od kilku do kilkunastu sekund) i wybrania odpowiedniej opcji treningu. Bardzo przydatną funkcją okazuje się być podzielony ekran w którym możemy ustawiać odpowiednie funkcje w zależności od naszego upodobania. Mnogość samych funkcji również zasługuje na pochwałę. Podczas ćwiczeń urządzenie umożliwia nam śledzenie np. takich statystyk, jak spalone kalorie, przebyty dystans, łączny czas treningu, prędkość, a nawet tętno, w przypadku, gdy zakupimy wersję ze specjalnym czujnikiem (ten można oczywiście dokupić w każdym momencie). Zegarek bez problemu radzi sobie również z treningami interwałowymi, tworzeniem ćwiczeń niestandardowych, a także umożliwia nam skorzystanie z wirtualnego przeciwnika. Dopełnieniem wszystkich funkcji są zachwalane już przez nas w przypadku modelu 610 alarmy, zarówno dźwiękowe jak i wibracyjne. Informują nas one między innymi o przekroczeniu danej granicy np. dystansu, lub prędkości.
Równie dobrze jak na lądzie, zegarek sprawdza się w wodzie. Dzięki funkcji "swim" możemy wybrać czy chcemy pływać na akwenie otwartym czy w basenie zamkniętym. Urządzenie świetnie znosi wodę, natomiast sporej jakości wyświetlacz 3,3 x 2,0 cm obsługujący rozdzielczość 160 x 100 pikseli jest bardzo dobrze widoczny nawet gdy jesteśmy zanurzeni. Na plus należy zaznaczyć przede wszystkim dokładność urządzenia. Zegarek nie ma najmniejszych problemów ze zliczaniem przepłyniętego dystansu, prędkości, długości pociągnięcia, ba nawet wskazuje nam jakim stylem aktualnie płyniemy. Oczywiście tak samo jak w przypadku biegu, możemy ustawić odpowiednie alarmy (np. przy każdym nawrocie na basenie).
Oczywiście wszystkie nasze treningi przebyte zarówno w wodzie, jak i na lądzie możemy bezprzewodowo umieszczać na specjalnie przygotowanym przez Garmina serwisie o nazwie Garmin Connect. Ten umożliwia nam śledzenie swoich aktywności, tras, porównywania statystyk, a nawet dzielenia się dokonaniami poprzez portale społecznościowe. Samo przesyłanie danych działa identycznie jak w przypadku zegarka Forerunner 610.
Podsumowanie testu
Garmin Forerunner 910xt pomimo kilku różnic (gabaryty, większa ilość opcji, możliwość używania w wodzie) tak naprawdę jest bardzo podobny do wcześniej opisywanego przez nas modelu 610. Jest to zegarek niemal idealny dla sportowców zarówno ćwiczących profesjonalnie, jak i dla amatorów. Niesamowita wręcz dokładność modułu GPS, multum opcji, wygoda, dodatkowe wyposażenie stawia urządzenie Garmina na pierwszym miejscu wśród narzędzi wspomagających sportowców. Problemem - dla niektórych - jednak po raz kolejny okazuje się cena. Forerunner 910xt kosztuje bowiem o blisko 500zł więcej niż model 610. Kwota 2000zł to mimo wszystko stanowczo za dużo jak na kieszeń zwykłych zjadaczy chleba. Owszem, zawsze pozostają darmowe aplikacje na smartfony . Należy jednak pamiętać, że te oferują zaledwie podstawowe funkcje i działają o wiele mniej dokładnie, i oczywiście na basenie ich nie wykorzystamy.
PLUSY:
+ intuicyjna obsługa
+ wykonanie
+ bieganie, jazda na rowerze i pływanie w jednym;
+ ogrom przydatnych funkcji;
+ dokładny GPS;
+ Garmin Connect;
+ możliwość dokupienia akcesoriów
MINUSY:
- cena, biorąc pod uwagę, że aplikacje na telefony oferują niektóre funkcję całkowicie za darmo.
Krzysztof Mocek