Gumpert ujawnia pierwszy napędzany metanolem supersamochód elektryczny

Po roku od prezentacji wspomnianego samochodu koncepcyjnego na Geneva Motor Show, Gumpert Aiways poinformował o starcie produkcji modelu o wdzięcznej nazwie Nathalie.

Jest on o tyle wyjątkowy, że zamiast jedynie na napędzie elektrycznym lub klasycznym hybrydowym, polega na silnikach elektrycznych wspieranych ogniwami paliwowymi zasilanymi metanolem. Taka kombinacja pozwala na zasięg powyżej 800 kilometrów, tankowanie w 3 minuty i nawet 2,5 sekundy do setki. Co prawda już podczas ubiegłorocznej prezentacji pojawiło się wiele wątpliwości dotyczących tego, w jaki sposób tak małe ogniwo metanolowe wydajnie zasili potężny silnik elektryczny, ale wygląda na to, że Gumpert dobrze wiedział, co robi.

Ogniwo zasilane metanolem dostarcza nieprzerwanie 15 kW mocy do 400-kW silnika elektrycznego, a pomiędzy nimi znajduje się tzw. akumulator buforowy, który dostarcza dodatkowej mocy, aby jazda była przyjemniejsza. Ogniwo zasila tę baterię podczas mnie wymagających sytuacji, jak np. jazda po mieście, aby zawsze było gotowe do działania. 536 koni mechanicznych silnika jest zaś rozdzielanych równo na wszystkie cztery koła, dzięki czemu Nathalie może rozpędzić się od 0 do 100 km w zaledwie 2,5 sekundy i osiągnąć prędkość maksymalną 300 km/h.

Reklama

Oczywiście mówimy tu o warunkach maksymalnej mocy, więc kiedy akumulator poczuje już trudy drogi, czyli mówiąc krótko się wyczerpie, musimy zadowolić się 120 km/h. Na jednym tankowaniu przejechać możemy nawet 820 kilometrów, później 65-litrowy zbiornik na metanol potrzebuje dolewski, co zajmuje jakieś 3 minuty. Warto też zaznaczyć, że jeśli zdecydujemy się na tryb jazdy eko, możemy przejechać na jednym tankowaniu blisko 1200 kilometrów, co jest niesamowitym osiągnięciem. Jak zawsze musi pojawić się jednak jakieś „ale”, a w tym przypadku jest nim samo paliwo, bo nie jest ono przecież powszechnie dostępne.

Podobnie więc jak producenci aut zasilanych wodorem, Gumpert musi zaplanować również rozwiązania umożliwiające swoi, klientom faktyczną jazdę tym autem. Na początku planuje więc błyskawiczne dostawy do Niemiec, Austrii i Szwajcarii i wspierając rozwój odpowiedniej sieci dostaw w Ameryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. I choć wydaje się to nieco problematyczne, to należy pamiętać, że auto trafi w ręce jedynie 500 klientów i to nie tylko ze względu na taki limit, ale i koszt ponad 400 tysięcy euro, więc koncern z pewnością dobrze o nich zadba. 

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy