Męskie grillowanie. Od rusztu w ogrodzie do mistrzostwa świata
Zaczynał od grillowania kiełbasy i karkówki na zwykłym grillu. Dziś pracuje na sprzęcie o 8,5 m długości i 1,5 szerokości. "Zawsze miałem ambicję iść krok dalej" - tłumaczy Maciej Grubman, który opowiada, jak został mistrzem świata BBQ.
Jak zaczęła się pana przygoda z grillowaniem, która przyniosła mistrzostwo świata BBQ?
Maciej Grubman: Moja przygoda z grillem sięga 15 lat wstecz, kiedy zająłem się cateringiem grillowym. Zaczynałem, jak każdy pucybut, od jakiegoś tam grilla stojąc w wielkim dymie smażąc kiełbasę i karkówkę. Jednak zawsze miałem ambicję iść krok dalej, szukałem nowości. Któregoś pięknego dnia na drodze swojego życia spotkałem człowieka, który produkował wielkie grillo-wędzarnie na kołach. Dodam, że obecnie mój największy grill waży 4,6 tys. kg, ma 8,5 m długości, 1,5 szerokości i jest na kołach na specjalnej przyczepie.
Od razu zakochałem się w tym urządzeniu, kiedy je kupiłem. Okazało się, że nie potrafię na nim pracować, bo ta technika była tak odmienna od grilla, więc zacząłem się uczyć. Jednak na polskim rynku nie było żadnych materiałów, książek. Zacząłem w Stanach wyszukiwać ludzi, rozmawiać z nimi, ściągać przepisy, techniki i tak poszło. Któregoś dnia zostałem dostrzeżony przez reprezentację Polski BBQ, zostałem zaproszony do teamu i pierwszy wyjazd do Stanów zaskutkował mistrzostwem świata.
Jakie dania z grilla poddawane były ocenie sędziów?
M.G.: Żeberko wieprzowe, łopatka wieprzowa i łopatka wołowa, do tego jeszcze kurczak, sos i danie narodowe, które jest jedynym freestylem. Natomiast reszta produktów jest powiedziane, jak ma wyglądać, jak ma być podana, a wszystko podaje się w pudełkach jak u chińczyka, na specjalnie ułożonej pietruszce. Każda drużyna musi zaserwować to identycznie. Wówczas, w 2013 roku, było 140 ekip z całego świata, a samych jurorów ponad 200.
Co zaprezentowaliście jako danie narodowe?
M.G.: Jako polską potrawę przygotowaliśmy polędwiczkę wieprzową w redukowanym sosie wołowym z grzybkami. Do tego puree ziemniaczane z serkiem śmietankowym, z żółtkiem i grillowane warzywa.
Jak udało wam się wygrać?
M.G.: Chodzi o trafienie w smak, w gust jurora. Oczywiście to nie jest przypadek. To są długie treningi, ale też łut szczęścia, że akurat trafiliśmy na stół, który wysoko nas ocenił. To jest tajemnica, bo nikt nie wie, kto co dostanie. Udało nam się spasować z amerykańskim smakiem. Co ciekawe, jeżeli Polakom przygotowałbym catering z amerykańskim smakiem to raczej nie znalazłoby się to z uznaniem. Tam jest kwaśno, jest octowo, a to nie są nasze smaki. Na konkursy w Europie niestety zmieniamy smak, bo to jest nie do przyjęcia na nasze kubki smakowe. Jesteśmy inaczej wychowani kulinarnie, co innego jemy, co innego nam smakuje. Dlatego też moje wyjazdy do Stanów i kwestia chodzenia po takich zadymionych knajpach BBQ, kosztowania tego wszystkiego przypłacona nieraz jakimś rozstrojem żołądka, warta, żeby to zrozumieć.
Trening czyni mistrza?
M.G.: Jak zawsze i we wszystkim. Nie ma tak, że ktoś się urodził mistrzem w czymkolwiek. Trzeba się uczyć, rozwijać. Cały czas to robię.
Z Maciejem Grubmanem, mistrzem świata w BBQ, rozmawiała Paulina Persa.