Robak - pamiątka z tropików

Włosogłówka, tęgoryjec, riszta, węgorek - pod tymi wdzięcznymi z pozoru nazwami kryją się pasożyty, które mogą doprowadzić do wyniszczenia organizmu, a nawet do śmierci.

Wszystkie - począwszy od mikroskopijnych pierwotniaków, a skończywszy na kilkucentymetrowych, a nawet kilkumetrowych robakach - atakują nie tylko mieszkańców tropików, ale przede wszystkim nieprzystosowanych do miejscowego klimatu turystów.

U progu wakacji prawdziwe żniwa przeżywają strony internetowe poświęcone chorobom tropikalnym. Planujący egzotyczne wyjazdy Polacy szturmują fora internetowe i amatorskie strony poświęcone pasożytom.

Problem nie jest błahy - przebywając na wakacyjnym wyjeździe w Afryce, Ameryce Południowej czy w innych miejscach o gorącym i wilgotnym klimacie, musimy wziąć pod uwagę to, że możemy wrócić z niechcianym lokatorem i - za jego sprawą - zapaść na poważną chorobę. Jaja lub larwy pasożytów bytują niemal wszędzie - w ziemi, powietrzu i wodzie. Przenoszą je przede wszystkim owady.

Reklama

Węgorek - niechciana pamiątka

Paweł (37 lat) z wakacji w Tunezji wrócił opalony, ale zmęczony. Już po kilku tygodniach do zmian skórnych, zniechęcenia i braku apetytu dołączyły inne, niepokojące objawy - gorączka, biegunki i postępujące z dnia na dzień osłabienie. Wycieczka po lekarzach niewiele dała, dopiero kiedy przyznał, że wrócił z egzotycznych wakacji, badania nabrały tempa. Jak się okazało, stał się mimowolnym nosicielem węgorka jelitowego. Pasożyt ten doskonale rozwija się w tropikalnym klimacie Półwyspu Indochińskiego i Afryki. - W początkowej fazie choroby larwa węgorka wędruje pod skórą, przemieszcza się po ciele - tłumaczy Leszek Mayer, specjalista medycyny transportu z Poradni Chorób Tropikalnych Uniwersyteckiego Centrum Medycy Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. - Później larwy zagnieżdżają się w jelicie, żywiąc się krwią i powodując krwawienia a w konsekwencji głęboką anemię.

Przewód pokarmowy z kolei upodobały sobie larwy tęgoryjca. Ten robak, wyposażony w dobrze rozbudowany aparat gębowy, mocno przyczepia się do ściany jelita i żywi się jego śluzówką i krwią. Produkuje też specjalną trującą substancję, która hamuje krzepliwość. Bardzo szybko doprowadza u zarażonej osoby do utraty krwi, krwawień z przewodu pokarmowego i anemii. Tęgoryjec jest groźniejszy niż ludzka glista - w organizmie żywiciela może być nawet 8 lat. Larwy węgorka i tęgoryjca możemy wypić razem z miejscową wodą, mogą też czyhać na ofiarę w ziemi i jedzeniu.

Komary groźniejsze od much

Filaria, nazywana też wuszererią Bankrofta żywi się krwią dwóch żywicieli - człowieka i komara. Larwy filarii dojrzewają w ciele człowieka. Z jego zakażoną krwią, po ukłuciu przez komara, przenoszone są na kolejne ofiary. Dorosłe filarie mogą mieć nawet 9 cm długości. Są sprawcami obrzęków o groźnie brzmiącej nazwie - słoniowacizna. Robaki atakują i zasiedlają naczynia limfatyczne w pachwinach. Powodują groźną opuchliznę nóg i genitaliów, obrzęki i stan zapalny. Jedynym ratunkiem jest interwencja chirurgiczna. Jak dodaje dr Mayer, choroba ta czasami nęka misjonarzy pracujących w krajach afrykańskich. Są oni ciągle narażeni na ataki komarów.

Nie komary, ale tropikalne muchy - ślepaki, mogą z kolei zainfekować ludzi larwami o nazwie Loa loa. Kiedy owady ssą krew od człowieka, larwy wwiercają się przez skórę i dostają się do naczyń krwionośnych. Wraz z krwią mogą zawędrować do wszystkich organów człowieka, często atakują oczy, gdzie z czasem stają się widoczne pod spojówką, powodując swędzenie, łzawienie a w konsekwencji nawet utratę wzroku.

Groźne pierwotniaki

Pod skórą człowieka może zagnieździć się riszta, nazywana też robakiem medyńskim lub nitkowcem podskórnym. Jej siedliskiem jest płytka warstwa pod skórą, ponieważ oddycha ona powietrzem i co jakiś czas wywierca otwór w skórze, by wydostać się na zewnątrz. Riszty osiedlają się przede wszystkim na nogach. Ofiary znajdują za pośrednictwem oczlika, skorupiaka, żyjącego w zbiornikach wodnych i wodociągach.

Drakunkuloza, choroba, którą wywołuje riszta, ujawnia się po wielu tygodniach od zakażenia. Skóra człowieka w miejscu, gdzie zagnieździł się pasożyt, staje się zaczerwieniona, pojawia się swędzący bąbel, który może być źródłem zakażenia wirusowego lub bakteryjnego. Samica robaka medyńskiego może mieć nawet metr długości. "Operacja" usuwania pasożyta z ciała czasami trwa nawet kilkanaście dni.

Tropikalne komary mogą przenosić jeszcze inne groźne pasożyty. Pierwotniak o niegroźnej nazwie: zarodziec, zarażając komara z rodzaju Anopheles, wprowadza się do krwioobiegu ukłutej przez niego osoby i może wywołać malarię - jedną z najgroźniejszych ciągle chorób na świecie.

- Jak się szacuje, co roku w Polsce na malarię choruje od 30 do 50 osób. Jedyną metodą ochrony jest zażywanie leków antymalarycznych. Leki te mają ochronić życie, zwiększyć szanse na łagodny przebieg a nie zapobiec zachorowaniu - podkreśla dr Leszek Mayer z gdyńskiej Poradni Chorób Tropikalnych. - Warto też pamiętać, że nasilenie i przebieg choroby zależy od indywidualnej odporności zarażonego. Każdy jednak atak malarii może być niebezpieczny dla życia.

Zarodziec powoduje we krwi człowieka prawdziwe spustoszenie - niszczy erytrocyty, wywołuje bardzo wysoką gorączkę, nudności, wymioty i biegunki. Malarię można wyleczyć, jednak w ostatnich latach obserwuje się odporność wywołującego ją pierwotniaka na antybiotyki.

Inny, niegroźny z pozoru pierwotniak, Leishmania donovani może być przyczyną jednej z najgroźniejszych chorób tropikalnych - leiszmaniozy. Pierwotniak ten jest bardzo rozpowszechniony w Syrii, Brazylii, Indiach, Sudanie, Boliwii, Peru, Iranie i Arabii Saudyjskiej. Choroba zwana dawniej gorączką z Dum-Dum, a współcześnie kala-azar, lub białym trądem jest przyczyną setek tysięcy zgonów rocznie. Ukąszony przez moskita z rodzaju Phlebotomus człowiek, obserwuje niepokojące zmiany na skórze, również twarzy. Ponieważ cykl rozwojowy larwy jest bardzo powolny, często dzieje się tak dopiero po wielu miesiącach od wakacji. Są to trudno gojące się owrzodzenia.

Nawet po wyleczeniu często pozostają po nich zniekształcenia i blizny. Znacznie groźniejszą odmianą zarażenia leiszmanią donovani jest odmiana trzewna - pierwotniak atakuje głównie śledzionę. Ta odmiana choroby, może doprowadzić do szybkiej śmierci.

Jedynym sposobem uchronienia się przed opisanymi powyżej chorobami jest bezwzględne przestrzeganie bezpieczeństwa - wystrzeganie się miejscowej wody, unikanie lokalnych przysmaków i ochrona przed ukąszeniami. Moskitiery w hotelu, kapelusze z siatką poza budynkiem to konieczność. Trzeba też zadbać o ochronę środkami odstraszającymi owady.

Żółta febra wciąż zabija

Tropikalny, wilgotny klimat jest naturalnym środowiskiem nie tylko dla skorupiaków i pierwotniaków ale także dla wirusów i bakterii.

Choć wynaleziono szczepionkę przeciwko żółtej febrze, choroba ta ciągle sieje śmiertelne żniwo w krajach Ameryki Południowej i Afryki. Wirusa przenoszą komary, choroba rozwija się bardzo gwałtownie, w pierwszych godzinach daje objawy podobne do gwałtownej grypy, później pojawia się żółtaczka, sygnalizująca uszkodzenie wątroby a później nerek. Dochodzi do zaburzeń krzepnięcia i chory zaczyna zewsząd krwawić.

- Przyjęcie szczepionki przeciwko żółtej febrze chroni przez zachorowaniem prawie w 100 proc. - dodaje dr Mayer. - Polacy coraz częściej mają tego świadomość, wiedzą, że tej choroby nie da się wyleczyć. Do naszej poradni codziennie przychodzi po szczepionkę od 5 do 10 osób. To nie tylko turyści. Przez cały rok szczepią się marynarze wyruszający w dalekomorskie trasy.

W krajach cywilizowanych o chorobie Polio (Heinego - Medina) uczymy się z książek. W krajach podzwrotnikowych jednak, ciągle atakuje i zabija ludzi. Wirus polio nazywany jest porażeniem dziecięcym. Atakując rdzeń kręgowy, paraliżuje ruchy człowieka, może doprowadzić do całkowitego kalectwa. Przed wyjazdem w egzotyczne rejony świata warto przyjąć przypominającą dawkę szczepionki.

Nie jechać? Nie! Szczepić się!

Czy w obliczu takich zagrożeń powinniśmy rezygnować z wyjazdu? Oczywiście nie. Trzeba się jednak bardzo dobrze przygotować. Najważniejsza jest wizyta w poradni chorób tropikalnych, które znajdują się we wszystkich miastach wojewódzkich. Bardzo istotne jest, by nie odkładać tej wizyty na ostatnie dni. Próba przyjęcia wszystkich niezbędnych szczepionek na tydzień przed datą wylotu w tropiki, skończy się fiaskiem. Pozostanie nam wyjazd bez odpowiedniej ochrony, albo rezygnacja. Lekarze sugerują, by rozmowę o planowanym wyjeździe rozpocząć na dwa miesiące wcześniej. Będzie wtedy dość czasu, by w odpowiednim terminie przyjąć niezbędne szczepionki.

Zobacz poradnik dla podróżnych opracowany przez MSZ

Część szczepień jest obowiązkowa w danym kraju ( np. przeciwko żółtej febrze), część zalecana. Wśród tych drugich znajdują się szczepionki przeciw: wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B, durowi brzusznemu, tężcowi, błonicy, polio, wściekliźnie, japońskiemu zapaleniu mózgu i meningokokom.

- Za niezbędne w danej strefie klimatycznej szczepienia zapłacić trzeba średnio 500-600 zł. Jednorazowo można podać cztery różne szczepionki, na kolejne zapraszamy pacjentów za jakiś czas - uzupełnia dr Mayer.

Na stronie ministerstwa spraw zagranicznych znaleźć można szczegółowe informacje o krajach, które mogą stać się celem naszych wycieczek. Są tam także, uaktualniane na bieżąco, wykazy obowiązujących i zalecanych tam szczepień.

Zobacz wykaz poradni chorób tropikalnych w całej Polsce

Szczepienia można przyjąć w poradniach chorób tropikalnych, Niektóre - np. przeciwko żółtaczce czy meningokokom można zrobić w ambulatorium przychodni zdrowia.

Warto pamiętać, że w tropikalnych krajach w ogóle nie sprawdza się leczenie aspiryną. Azja i Afryka to ojczyzny maleńkich komarów Aedes, przenoszących dengę - wirusa gorączki krwotocznej. Pierwsze objawy zakażenia przypominają do złudzenia swojskie przeziębienie, w stanie ostrym - grypę. Podawanie salicylanów, leków, które obniżają krzepliwość krwi, może doprowadzić do krwotoku.

Jak przetrwać w tropikach

Tropiki kuszą egzotyką i niepowtarzalnymi przygodami. Dla naszych organizmów, funkcjonujących w zupełnie innym klimacie i innej kulturze czystości, mogą być bardzo niebezpieczne. By nie przywieźć pamiątki w postaci groźnego pasożyta, każdy rozsądny turysta powinien przestrzegać kilku żelaznych zasad .

Lokalne specjały tylko w dobrych restauracjach

Zanim skosztujemy egzotycznych potraw, musimy uświadomić sobie, że niemyte owoce i warzywa mogą mieć na sobie jaja tasiemców, ludzkiej glisty, ameby albo lamblii. W dobrych restauracjach świeże warzywa i owoce dezynfekuje się jodyną albo nadmanganianem potasu. Tak samo powinniśmy postępować z produktami kupionymi na lokalnym targu czy straganie. Warto więc zabrać ze sobą spory zapas jodyny.

Hotel z wentylacją, łóżko pod moskitierą

Komary i muchy mogą być nosicielami wielu groźnych chorób, przede wszystkim jednak malarii. Dlatego lekarze przepisują wyjeżdżającym zestawy leków przeciwmalarycznych. Warto też mieć ze sobą zapas środków odstraszających komary. Przy wyborze miejsca do spania, zwracajmy uwagę na wentylację. Komary nie lubią ruchu powietrza, są wtedy mniej aktywne. Łóżko powinno być bezwzględnie osłonięte moskiterą. Warto pamiętać, że malaria daje objawy podobne do grypy, nie powinno się więc lekceważyć po powrocie ani kataru, ani bólu kości. W Afryce nie wolno spać na gołej ziemi. Na swoje ofiary czyha tam Auchmeromyia senegalensis, nazywana kongijską larwą podłogową. Bardzo ważne jest też, by mieć możliwość wyprasowania ubrań, a zwłaszcza bielizny. Bawełnę upodobały sobie do składania jaj niektóre muchy.

Seks pod kontrolą

Podczas urlopu w tropikach trzeba unikać przypadkowych kontaktów seksualnych. O AIDS, wydawałoby się, wiemy dużo. Dla wielu ludzi jednak nie jest to dostatecznym ostrzeżeniem. A statystyki są przerażające - we Wschodniej Afryce zarażonych HIV jest prawie 80 proc. prostytutek i ok. 25 proc. dorosłych mieszkańców miast. Każdy kontakt seksualny bez zabezpieczenia może skończyć się tragicznie. Z tropików można też przywieźć opryszczkę, wywoływaną przez wirusa HSV-2. Drogą płciową można też zarazić się wirusowym zapaleniem wątroby i mięczakiem zakaźnym. W tropikalnym klimacie występuje także ziarnica weneryczna. Można też mieć wrzoda wenerycznego, zwanego miękkim. Najlepszą profilaktyką jest unikanie przypadkowych przygód miłosnych.

Czy wraz ze zwiększeniem naszej aktywności wyjazdowej, osób, które zaraziły się drogą płciową jest więcej? - Nie da się tak łatwo tego ocenić. Choroby weneryczne leczą też urolodzy i dermatolodzy. Osoby zarażone wirusem HIV także trafiają do specjalistycznych poradni, gdzie wszystkie badania wykonują za darmo - odpowiada dr Mayer.

Na plaży z tungozą

Piasek tropikalnych plaż może być siedliskiem specjalnej pchły, zwanej Tunga penetrans. Ukąszenie tej pchły, która przy okazji składa w skórze kilkaset mikroskopijnych jajeczek, często nie jest groźne, poza miejscowym swędzeniem. Jednak rana po ukąszeniu, niezabezpieczona i niezdezynfekowana, może stać się źródłem gangreny czy sepsy. Na tropikalnej plaży, niestety, pełne buty są obowiązkowe. W ciepłych krajach trzeba się też wystrzegać moczenia nóg w przypadkowych zbiornikach stojącej wody. Mogą być one siedliskiem Schistosomy. Pasożyt ten, wkręcając się niepostrzeżenie w ciało, może wywołać chorobę zwaną schistosomatozą, która często kończy się śmiercią. Pasożyt trafia do wody wraz z odchodami zwierząt. Bardzo rozpowszechniony jest na polach ryżowych w Azji.

Niepokój po powrocie

- Po powrocie z tropikalnych wakacji warto bacznie się obserwować. Jeśli mamy gorączkę i biegunkę czy zmiany skórne, nie ma co czekać ani chwili - mówi dr Mayer. - Jeśli jednak jest to tylko zmęczenie, nie towarzyszą temu żadne inne objawy, trzeba przyjąć, że zjawisko przesunięcia czasowego u niektórych ludzi może trwać nawet tydzień.

Jeśli po kilkudniowej aklimatyzacji nadal czujemy, że coś nam dolega, warto skonsultować się z lekarzem. Oczywiście nie każde przeziębienie czy infekcja będzie od razu chorobą tropikalną, lepiej jednak kontrolować stan zdrowia u fachowca i zrobić niezbędne badania - ogólne badanie krwi, badanie kału na pasożyty, bakterie i grzyby, badania serologiczne. Część pasożytów diagnozuje się też wykonując rozmaz krwi, np. zarodźca malarii.

Warto pamiętać, że niektóre choroby pasożytnicze rozwijają się po kilku czy kilkunastu tygodniach. Często zdążymy już wtedy zapomnieć o wakacjach. Tym bardziej, nie wolno nam lekceważyć nawet najbłahszych objawów.

Jolanta Pawnik

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy