"Elon Musk zaśmieca orbitę". Astronomom puszczają już nerwy
Kosmiczny internet o nazwie Starlink od Elona Muska bardzo mocno drażni astronomów. Zaczynają im puszczać nerwy, ponieważ za kilka lat ich obserwacje otchłani Wszechświata mogą być bardzo utrudnione, a nawet niemożliwe.
Międzynarodowa Unia Astronomiczna, która zrzesza niemal 14 tysięcy członków, jakiś czas temu zaapelowała do firmy SpaceX o debatę na temat problemu w obserwacjach nieba prowadzonych przez najróżniejszy sprzęt astronomiczny. Sprawa jest poważna, ponieważ mikrosatelity kosmicznego internetu mogą zaburzać nawet 30 procent wszystkich prowadzonych obserwacji.
Astronomowie mówią bez ogródek, że "Elon Musk zaśmieca orbitę". Przeraża ich fakt, że do końca obecnej dekady w najbliższej nam przestrzeni kosmicznej ma znaleźć się 40 tysięcy takich urządzeń. Naukowcy wystosowali kolejny list do firmy Muska, w którym piszą, że jego konstelacja kosmicznego Internetu jest już na tyle jasna, że utrudnia obserwacje nieba, a przecież urządzeń będzie przybywało.
Obecnie nad naszymi głowami, na wysokości ok. 550 kilometrów, przemieszcza się już 2000 satelitów sieci Starlink. W tym roku może dołączyć do nich grubo ponad 1000 nowych urządzeń. Pojazd Starship pozwoli wynosić kilka razy więcej satelitów od obecnych rakiet Falcon-9.
Starlinki uniemożliwiają obserwacje astronomiczne
Najlepszym przykładem problemu, jaki czeka świat astronomii, może być projekt Teleskopu Samuela Oschina w obserwatorium Mount Palomar. Co dwie doby skanuje on nocne niebo w poszukiwaniu supernowych i planetoid, które mogą zagrozić naszej planecie. Okazuje się, że wykonując takie skany między listopadem 2019 roku a wrześniem 2021 roku, system zarejestrował na obrazach aż 5301 jasnych smug pozostawionych przez satelity Starlink. Astronomowie podkreślają, że smugi były widoczne na 20 procentach fotografii.
Według obliczeń naukowców, już w 2027 roku prawie wszystkie obrazy nocnego nieba wykonywane w ramach projektu ZTF będą zawierać przynajmniej jedną satelitarną smugę. Do tego czasu SpaceX zamierza umieścić na ziemskiej orbicie przynajmniej 10 tysięcy satelitów Starlink. Co się stanie, gdy trafi tam ponad 40 tysięcy urządzeń?
Astronomów przeraża taka wizja. SpaceX po prośbach naukowców udoskonaliło urządzenia, wyposażając je w osłony przeciwsłoneczne, ale wygląda na to, że nie jest to wystarczające rozwiązanie. Firma Elona Muska powiedziała astronomom, że w przyszłości na pewno powstaną algorytmy, które w szybki i skuteczny sposób usuną smugi na obrazach nocnego nieba i będzie można normalnie prowadzić obserwacje.
Satelitów kosmicznego internetu będzie o wiele więcej
Astronomów takie tłumaczenie nie uspokaja. Najgorszy jest w tym wszystkim fakt, że nie tylko SpaceX rozbudowuje lub zacznie budować swoją konstelację kosmicznego internetu. Do gry o nową komunikację włączył się OneWeb, Amazon czy Boeing. Mówimy tutaj tylko o USA, a podobne plany ma też Rosja i Chiny.
Nie zapominajmy też, że satelity Starlink kilka razy o mały włos nie zderzyły się z satelitami, a nawet Międzynarodową Stacją Kosmiczną i Chińską Stacją Kosmiczną. To pokazuje, jak niebezpieczne mogą to być urządzenia dla całego przemysłu kosmicznego i jak wielopłaszczyznowy jest z nimi problem.
Eksperci uważają, że kosmiczny internet to przyszłość globalnej komunikacji. Dzięki niemu będziemy mogli mieć kontakt z całym światem na najdalszych i najbardziej dzikich obszarach naszej planety. Orbitalne konstelacje pozwolą też zlikwidować miliony naziemnych stacji bazowych, przez co będzie można te tereny oddać przyrodzie. Czy to jednak usprawiedliwia pogorszenie jakości obserwacji otchłani kosmosu?