Nieprzemyślane działania Rosji. Gwiezdne wojny skończyłyby się katastrofą
Dzięki satelitom możemy cieszyć się takimi rzeczami jak nawigacja, telewizja satelitarna czy radio. Oprócz celów komercyjnych służą oczywiście celom naukowym i badawczym. Jednak istnieje pewne zagrożenie, które może pozbawić nas wszelkich satelitów w przeciągu zaledwie 40 lat.
Nieprzemyślane działania Rosji o niewyobrażalnych skutkach
15 lipca 2021 roku Rosja wystrzeliła pocisk, który zagroził nie tylko satelitom, ale również załogom znajdującym się obecnie na stacjach kosmicznych na orbicie okołoziemskiej. Kosmonauci i astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej poczuli w środku nocy ukłucie strachu i niepokoju. Jeden pocisk antysatelitarny mógłby zagrozić ich życiu.
Rosja pewnego dnia postanowiła wystrzelić pocisk antysatelitarny w kierunku jednego ze swoich satelitów, wojskowego Tselina-D. Cel ważył około 1750 kilogramów, a gdy tylko pocisk osiągnął cel, satelita eksplodował, tworząc ogromną chmurę niebezpiecznych odpadków, pędzących z niewyobrażalną prędkością.
NASA zareagowała szybko, budząc załogę ISS w środku nocy, prosząc o zachowanie czujności i podjęcie środków ostrożności w razie ewentualnego zderzenia z odłamkiem. Również chińska stacja kosmiczna Tiangong była zagrożona. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak wiele krajów i agencji kosmicznych wyraziło głębokie oburzenie w kierunku nieprzemyślanych rosyjskich działań.
Szczątki z 2021 roku w dalszym ciągu stanowią zagrożenie
Jednak szczątki z wysadzonego satelity stanowią w dalszym ciągu zagrożenie, poruszając się po orbicie okołoziemskiej. W konsekwencji zderzenia z innym satelitą może powstać kaskada dodatkowych kolizji, które sprawią, że reszta orbitujących urządzeń przestanie istnieć w ciągu zaledwie 40 lat.
„Działania w kosmosie stanowią podstawę naszego stylu życia, a tego rodzaju zachowanie jest po prostu nieodpowiedzialne.
Szacuje się, że w wyniku wysadzenia przez Rosjan Tselina-D powstała chmura cząstek zawierająca ponad 150 fragmentów większych niż 10 centymetrów. Powstało także setki tysięcy odłamków na tyle małych, że nie da się ich śledzić za pomocą radaru naziemnego. Chmura ta rozprzestrzeniła się z wysokości 300 kilometrów do 1100 kilometrów, stanowiąc realne zagrożenie dla wszelkich satelitów i statków kosmicznych orbitujących na tej wysokości.
Odłamki utworzone przez rosyjski (test) będą nadal stanowić zagrożenie dla działań w przestrzeni kosmicznej przez wiele lat, narażając satelity i misje kosmiczne, a także wymuszając więcej manewrów unikania kolizji.
Zakaz testowania broni w kosmosie
W związku z wydarzeniami z 2021 roku Stany Zjednoczone postanowiły zakazać testowania broni antysatelitarnej w kosmosie, stanowi to po prostu zbyt duże zagrożenie. Chociaż nie chce się wierzyć, że wcześniej nie przypuszczano, że tego typu działania mogą ze sobą nieść tak tragiczne skutki.
Kraje poszły za przykładem zarządzenia w USA przede wszystkim z tego względu, że odłamki zagrażają własnym satelitom i statkom, nie tylko wrogim. Umieszczenie broni satelitarnej na pewno krajom o autorytarnym skłonnościach by się podobało, jako swego rodzaju orbitalnego pobrzękiwania szabelką, jednak niesie to ze sobą więcej szkód niż pożytku.
Na orbicie znajduje się aktualnie około 6000 satelitów. Część z nich zapewnia nam usługi, bez których nie wyobrażamy sobie obecnie życia. Jednocześnie liczbę odłamków poruszającą się tam naukowcy szacują na 131 milionów kawałków w wielkościach od 1 milimetra do 10 centymetrów. Przy prędkościach, które osiągają, nawet malutki odłamek jest w stanie wyrządzić ogromne szkody.
W maju 2021 r. maleńki kawałek gruzu uderzył w Canadarm2 na ISS i wybił w nim małą dziurę. Również szyba na ISS została uszkodzona przez odłamek.
Syndrom Kesslera, czyli kaskada kolizyjna
Rosyjski test broni antysatelitarnej z 2021 roku stworzył lawinę odłamków, odpowiedzialną za śmierć niektórych z satelitów. Im więcej zniszczonych satelitów, tym większa liczba odłamków.
Mamy tutaj do czynienia z tak zwanym syndromem Kesslera, znanym jako kaskada kolizyjna. Jest to najgorszy możliwy skutek testowania broni w kosmosie. Nagromadzone kosmiczne śmieci na orbicie okołoziemskiej generują kolejne śmieci, co generuje jeszcze więcej odłamków, aż do całkowitego zaśmiecenia przestrzeni.
Uzbrojenie przestrzeni kosmicznej oznacza, że orbita Ziemi stała się kolejnym polem bitwy dla głównych mocarstw, ponieważ wrogie satelity to wartościowe aktywa wojskowe, których zniszczenie pozbawia siły wroga zdolności krytycznych. Jak uznają główne mocarstwa, przestrzeń kosmiczna jest nową i coraz ważniejszą domeną prowadzenia wojen.
Rosnąca rola satelitów konfliktach militarnych oznacza, że w pewnym momencie żadna ze stron nie będzie w stanie wygrać wojny, nie niszcząc przy tym wrogich satelitów. Satelity stanowiłyby krytyczny komponent dowodzenia i kontroli, co z pewnością spowodowałoby ich umieszczenie na celowniku. Mimo że broni już nie testuje się w kosmosie, przynajmniej USA tego już nie robi, to w dalszym ciągu jest ona dopracowywana na Ziemi w razie konfliktu wymagającego jej użycia.
Użycie broni antysatelitarnej obecnie porównywalne jest do użycia broni nuklearnej na Ziemi, niesie to ze sobą niewyobrażalne skutki. Wszystkie powstałe szczątki zniszczyłyby ziemskie środowisko orbitalne i zatkałyby je milionami kawałków niebezpiecznych szczątków. Wszystkie satelity i orbitujące statki uległyby zniszczeniu.
W tym hipotetycznym scenariuszu wojennym wszyscy wrogowie przegraliby, a orbita bliska Ziemi stałaby się całkowicie bezużyteczna dla jakiejkolwiek działalności człowieka, z globalnymi negatywnymi konsekwencjami dla wszystkich narodów.