Netflix ujawnił na filmie, w jaki sprytny sposób odmładzał aktorów Irlandczyka
Oglądaliście już ostatni filmowy hit Netflixa? Jeśli tak, to z pewnością zwróciliście uwagę na fakt, że na ekranie możemy oglądać mocno odmłodzone hollywoodzkie gwiazdy - w jaki sposób udało się osiągnąć tak realistyczny efekt?
Irlandczyk, za reżyserię którego odpowiada sam Martin Scorsese, przyciągnął przed ekrany rzesze kinomaniaków. I nic dziwnego, bo to świetna produkcja, ale jak się okazuje również bardzo wymagająca pod względem technicznym, bo jej fabuła nieustannie skacze w przód i w tył, śledząc losy trzech głównych bohaterów na przestrzeni 50 lat. Oznacza to, że Netflix musiał znaleźć sposób, aby Robert De Niro, Al Pacino i Joe Pesci, którzy mają już swoje lata, mogli grać zarówno młodsze, jak i starsze, wersje samych siebie.
Nie mówimy tu o subtelnych różnicach wieku, tylko takich naprawdę drastycznych, a przecież żadna, nawet najlepsza charakteryzacja, nie zrobi z 79-letniego Ala Pacino czterdziestolatka w kwiecie wieku. Martin Scorsese wyznał nawet, że mocno obawiał się, że nie będzie w stanie zrealizować tego projektu w sposób, jaki sobie wcześniej zaplanował, ale tu do akcji wkroczyła niesamowita technologia odmładzania VFX. Poniżej znajdziecie 13-minutowe wideo, w którym Netflix, reżyser i zespół odpowiedzialny za efekty opowiadają, w jaki sposób z niego korzystali.
Okazuje się, że cały proces wymagał nie tylko nowoczesnej technologii, ale i zbudowania specjalnej kamery oraz towarzyszących jej akcesoriów. Martin Scorsese nie chciał, aby twarze aktorów były pokrywane sensorami wykorzystywanymi podczas motion capture, dlatego specjaliści z ILM zbudowali specjalną kamerę, w której zastosowano dwie dodatkowe kamery termalne, które kręciły ujęcia z różnych kątów, dostarczając specjalistom od odmładzania VFX makiet 3D pozbawionych cieni czy innych niepożądanych efektów.
Metoda jest niezwykle interesująca, a opublikowany materiał zawiera dodatkowo wiele ciekawych materiałów, jak wywiady, ciekawostki z planu czy wgląd we wspomnianą wcześniej specjalną kamerę, dlatego zachęcamy do jego obejrzenia. Podobnie jak samego filmu, bo tylko w ten sposób można w pełni docenić pracę, jaką wykonali specjaliści od odmładzania - mówiąc krótko, szybko przestajemy w ogóle zauważać, że coś na ekranie odbyło się w postprodukcji, co jest chyba najlepszą rekomendacją.
Źródło: GeekWeek.pl/collider