Pożar w londyńskim centrum Sony
Centrum dystrybucyjne firmy Sony wyjątkowo źle zniosło zamieszki trwające w Londynie. Po zniszczeniach placówek firm technologicznych podczas trzęsienia ziemi w Japonii trzeba po prostu powiedzieć, że producent z Kraju Kwitnącej Wiśni ma pecha.
Rzecznik Sony, Jin Tominari, poinformował, że w pożarze płonęły "tylko" płyty Blu-ray, CD i DVD, choć z relacji świadków wynika coś innego (o tym później). Z płomieniami walczyło 40 strażaków, jednak z budynku zostały praktycznie same zgliszcza. Tym samym bez pracy zostało ok. 750 ludzi.
Firma otrzymała zresztą podwójny cios - podczas zamieszek podpalone zostały magazyny PIAS, marki wydającej niezależne gry komputerowe, również powiązanej z Sony. Straty wciąż są szacowane.
Sytuację ubarwił pewien akcent humorystyczny. Wzburzenie przywiodło relacjonującego reportera do stwierdzenia, że zanim wybuchł pożar, widział ludzi kradnących z budynku konsole Wii - ciekawe, czy możemy spodziewać się sprostowania od rzecznika Sony. Na usprawiedliwienie trzeba dodać, że sam świadek został zaatakowany przez tłum, poza tym nie każdy musi znać się na elektronice.
Centrum dystrybucyjne Sony płonie:
Piotr Dopart