Shiftpod: A ty jak długo stawiasz namiot?
Wygląda jak schronisko dla ekspedycji na Marsa, ale tak naprawdę jest luksusowym namiotem, który wygodnie pomieści kilka osób i będzie wyróżniał się na każdym kempingu. Shiftpod to nowa jakość nocowania na łonie natury.
Jest srebrny i raczej trudno go nie zauważyć. Ale nie tylko strona wizualna jest w nim ciekawa, bo Shiftpod oferuje ponadprzeciętną przestrzeń dla tych, którym standardowe namioty kojarzą się co najwyżej z klaustrofobią.
Waży 29 kilogramów, więc miłośnicy wspinaczki, czy pieszych wędrówek raczej nie wezmą go ze sobą na wyprawę, ale bywalcy festiwali, czy podróżnicy zwiedzający świat samochodem na pewno docenią jego walory. Po rozłożeniu ma 3.65 metra kwadratowego powierzchni i wysokość 190 cm w najwyższym punkcie.
Można pomyśleć, że jego rozkładanie trwa w nieskończoność, ale amerykański producent uspokaja, że cały proces zajmuje poniżej jednej minuty! Rekord, ustanowiony przez testującą namiot ekipę Shiftpoda, wynosi dokładnie 17.8 sekundy.
Materiał, z którego wykonany jest namiot to siedmiowarstwowa tkanina kompozytowa, wypełniona syntetycznym puchem w wewnętrznych panelach. Wszystko to dla lepszej izolacji cieplnej. Kolor zewnętrznego poszycia to znacznie więcej, niż pic na wodę. Odbija bowiem promienie słoneczne, przez co w gorące dni wewnątrz namiotu jest zawsze chłodniej, niż na zewnątrz.
Shiftpod posiada sześć okien i dwa otwory wentylacyjne, więc zapewniona jest odpowiednia cyrkulacja powietrza. Pomyślano także o siatkach na owady, wodoodpornych szwach i zamkach i wodoodpornej podłodze. Na ścianach znajdziemy także przydatne organizery.
Nie tylko woda jest niestraszna srebrzystej kryjówce. Podczas specjalnych testów demonstracyjnych wykazano, że Shiftpod wytrzymuje powiewy wiatru do prędkości przekraczających 100 mil (160 km/h).
No dobra, pora na część pod tytułem "ile to kosztuje i dlaczego tak drogo?". I tutaj nie mamy już tak dobrych wiadomości. Opisywany Shiftpod to wydatek 1300 dolarów, zaś jego wersja "mini" jest o 600 dolarów tańsza. No ale jeśli płacimy za technologię NASA, to nie bądźmy zdziwieni, że i cena jest z kosmosu...