Chińczycy nie chcą zdobywać kosmosu w pojedynkę

Chiny chcą realizować swój ambitny program kosmiczny we współpracy z innymi krajami, w tym również ze Stanami Zjednoczonymi – czytamy na łamach serwisu PhysOrg.

Start chińskiej rakiety Long March-3B
Start chińskiej rakiety Long March-3BAFP

Państwo Środka chce stać się prawdziwą kosmiczną potęgą. W planach ma bezzałogowe oraz załogowe misje na Księżyc i Marsa a także budowę nowych rakiet i stacji kosmicznej. Wszystko miało powstać w Chinach, bez pomocy z zewnątrz.

Amerykańskie i europejskie źródła sugerują jednak, że Chińczycy chcą się otworzyć na współpracę - również z USA. Pekin zaprosił podobno inne kraje do wzięcia udziału w budowie nowej stacji kosmicznej, która ma znaleźć się na orbicie okołoziemskiej za 10 lat. Chciałby również dołączyć do International Space Exploration Coordination Group, która zrzesza obecnie 14 członków, w tym NASA.

Mówi się, że najbliższe lata pokażą, czy Chiny zostaną zaproszone na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). W końcu są jednym z trzech państw, które wiedzą, jak wysłać ludzi w przestrzeń - czytamy na łamach PhysOrg. Oprócz Państwa Środka do programu ISS mogłyby dołączyć również Turcja, Arabia Saudyjska i Nigeria.

Eksperci zauważają jednak, że NASA wciąż nie dostała zgody Kongresu na współpracę z Chinami. Powód jest oczywisty - potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki.

- Wiele wskazuje na to, że Chiny chcą należeć do grupy państw kosmicznych, a nie podążać swoją własną ścieżką - powiedział agencji AFP John Logsdon, były dyrektor Instytutu Polityki Kosmicznej na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona, a obecnie konsultant NASA.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas