Izumo - japoński niszczyciel do obsługi śmigłowców
Japończycy zaprezentowali potężny okręt wojenny o nazwie Izumo – największy od czasów II wojny światowej. Chociaż oficjalnie nosi miano niszczyciela, w rzeczywistości jest to lotniskowiec, chociaż... nie startują z niego myśliwce.
Konstytucja Japonii zabrania budowania maszyn wojennych, których rola wykracza poza samoobronę (Japońskie Siły Samoobrony - to oficjalna nazwa sił zbrojnych Japonii). Zgodnie z tym postanowieniem nowy okręt - choć przystosowany do przenoszenia 14 śmigłowców - nosi miano niszczyciela, a nie lotniskowca. Nazewnictwo jest to kluczowe, ponieważ lotniskowiec może atakować cele zlokalizowane na lądzie (np. miasta), a niszczyciele - przynajmniej w teorii - przystosowane są do starć na morzu.
Izumo i tak jest tylko "miniaturką" amerykańskich lotniskowców klasy Nimitz o wyporności 97 tys. ton. Opisywana jednostka będzie jednak bardzo szybka, co okaże się kluczowe w akcjach ratunkowych lub przy usuwaniu skutków klęsk żywiołowych. Podczas operacji militarnych najważniejszą role odegrają śmigłowce - przystosowane np. do niszczenia okrętów podwodnych.
Obserwatorzy zadają sobie pytanie: Czy Japończycy przystosowali Izumo do obsługi amerykańskich myśliwców pionowego startu i lądowania F-35B? Wiadomo bowiem, że kraj Kwitnącej Wiśni zamówił pewną ilość tych maszyn, a "posadzenie ich" na nowym okręcie byłoby doskonałym posunięciem. Wymagałoby to jednak dostosowania platform do lądowania, gdyż te projektowane z myślą o śmigłowcach stopiłyby się pod wpływem gorących spalin z dysz myśliwców.
Konstrukcja tego typu to nie przypadek - od września ubiegłego roku pływające pod banderą Chin statki marynarki wojennej często wpływały na wody pozostające dotąd pod kontrolą Japonii.