Pewien mężczyzna wpadł do dziury. W ten sposób powstał hotel w głębi ziemi
Była połowa lat 30. ubiegłego wieku. Pewien biznesmen wybrał jak co tydzień na partyjkę pokera razem ze swoją paczką przyjaciół. Nagle na jego drodze pojawiła się... dziura. Jak już się z niej wygrzebał od razu postanowił, że wróci tutaj dnia następnego. Poszedł zagrać w karty, a dopiero później historia nabrała rumieńców.
Zgodnie ze złożoną sobie obietnicą, wrócił do zagadkowej dziury w ziemi. Zabrał znajomych, a także solidną linę i wiadro, dzięki czemu bez problemu zjechał na dno otworu. Dziura okazała się całkiem głęboka. Gdy biznesmen wrócił na powierzchnię, uśmiechał się od ucha do ucha i natychmiast wykupił działkę, na której zagadkowy otwór się znajdował. Był przekonany, że wygrał los na loterii.
Legendarny skarb...
W czeluściach zobaczył bowiem coś, co wydawało mu się skarbcem rodem z baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Wszystkie ściany pieczary mieniły się srebrem i złotem. Peck sądził, że trafił na żyłę złota. Albo srebra. Albo diamentów. W każdym razie czegoś wartego miliardy. Niestety jego wiedza geologiczna była najwyraźniej mocno ograniczona. To, co uważał za metale szlachetne, było po prostu tlenkiem żelaza i rdzą migoczącymi na wapiennej skale. Peck został z działką jak Himilsbach z angielskim. Ale trzeba mu przyznać, nie poddał się i szybko wymyślił to, jak zarobić na dziurze w ziemi.
Zaledwie na rok przed pamiętną wyprawą na pokera, amerykański rząd oficjalnie otworzył najsłynniejszą autostradę “Route 66". Trasa szczęśliwie przechodziła w pobliżu działki Pecka. Postanowił więc zmienić pieczarę w atrakcję dla hordy turystów, którzy lada chwila mieli ruszyć zwiedzać amerykańską prowincję.
Trasa 66 i wielki plan na biznes
Na jego szczęście, ruszyli. Groty Pecka stały się jedną z pierwszych prawdziwych atrakcji Trasy 66. Pierwsi goście płacili 25 centów za wycieczkę w głębiny - tym samym wiadrem, którym do groty po raz pierwszy wjechał sam właściciel. Potem jednak infrastruktura turystyczna wokół jaskinii szybko się rozwinęła. Dziś to cały kompleks, w którego skład wchodzi m.in. pamiętający jeszcze lata 60. schron atomowy (pełen krakersów i landrynek, które miały wyżywić 2 tys. ludzi), retro-stacja benzynowa czy najważniejsza atrakcja: najgłębszy pokój motelowy świata. Grand Canyon Caverns Underground Suite.
Pokój wydawałoby się - całkiem zwyczajny. Może trochę retro, co pasuje do stylistyki całego miejsca. Jest ładowarka do iPhone’a, ale jest też stary gramofon z płytami i biblioteczka, w której znaleźć można m.in. “National Geographic" z 1917 r. Ale jest też prysznic, telewizor, jest wreszcie coś, czego nie da się osiągnąć w żadnym innym pokoju motelowym świata. Absolutna cisza, ciemność i samotność.
Bardzo głęboko, czyli 67 metrów pod ziemią, nie docierają żadne dźwięki z powierzchni. Jedyne światło to podwieszone pod sufitem żarówki. Jeśli je wyłączysz, znajdziesz się w miejscu, w którym jedynym bodźcem, jaki będzie do ciebie docierał, będzie twój oddech, bicie serca i dotyk fotela, na którym siedzisz. Za kompletną izolację w dwuosobowym pokoju płacisz 1000 dolarów. Wielu gości nie daje rady i po kilku minutach włącza ponownie światło.
Pokój hotelowy sprzed... 335 mln lat
Jeszcze bardziej przytłacza natomiast wiek samego miejsca. “Pokój hotelowy" ma ponad 335 mln lat. Gdy groty powstawały, pierwsze kręgowce zaczynały dopiero wychodzić na ląd. Kiedy leżysz w ciemności, możesz zastanawiać się, czy któryś z nich nie czyha głębiej w grocie. Pewnie nie. Ale trudno o tym nie myśleć.
Grand Canyon Caverns Underground Suite to zapewne najstarszy pokój hotelowy na świecie. Ale nie najgłębszy. Ten zaszczyt przypada hotelowi znajdującemu się 400 km na północ od Gdańska.
To stara kopalnia srebra w Sala, półtorej godziny jazdy na północny zachód ze Sztokholmu. Przez 400 lat kopalnia była największym producentem kruszcu w Szwecji, jednym z największych skarbów jej władców i źródłem finansowania okazjonalnych wypraw wojennych. To jednak przeszłość. Wydobycie srebra skończyło się tu w 1908 r., po czym na stulecie kopalnia została niemal zapomniana.
Od starej kopalni do hotelu
To zmieniło się w 2006 r. Starą kopalnię zmieniono w atrakcję turystyczną. Oprócz wycieczek po jej podziemnych korytarzach, nowi właściciele postanowili zaoferować coś niepowtarzalnego: podziemne centrum konferencyjne i hotel. Chcesz zrobić niezapomnianą firmową imprezę? Sale w Sali znajdują się 300 metrów pod ziemią.
Ale prawdziwą atrakcją jest jeden, jedyny pokój hotelowy znajdujący się w głębinach. Apartament na głębokości 150 m przeznaczony jest dla dwóch osób i z założenia ma być bardzo romantyczny. Jest ozdobiony srebrnymi meblami i mnóstwem świec, a goście otrzymują kosz wypełniony serem, ciastkami, owocami, winem musującym i czekoladą. Dostają też interkom, który łączy ich z przewodnikiem na wypadek, gdyby czegoś potrzebowali. Komórki nie mają tutaj zasięgu.
Przybywający do tego miejsca goście mają też do dyspozycji małą jadalnię, gdzie rano serwowane jest śniadanie, oraz pobliski salon. Mogą też wybrać się na prywatną wycieczkę po kopalni i przedzierać się przez podziemne jeziora, kręte galerie i korytarze, w których jedynym źródłem światła są latarki. Nie jest jednak tanio - nocleg kosztuje co najmniej dwa i pół tysiąca złotych.
Podobnych, podziemnych pokoi hotelowych jest na świecie więcej - od włoskich katakumb, po chińskie groty w urwiskach - miłośnicy ciemności i ciszy mają szeroki wybór atrakcji. Ale opisane tu dwa hotele są w swoich kategoriach absolutnymi rekordzistami. Nigdzie indziej nie będziesz tak odizolowany. Niekoniecznie samotny.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!