Teoria jednego strzału

To środek ostateczny, ale antyterroryści nigdy nie wahają się, by go użyć – w celu wyeliminowania porywacza albo zamachowca snajperzy jednostek specjalnych często stawiają na strzał ratunkowy. Zdradzamy, jak się do niego przygotowują.

.
.123RF/PICSEL

Ostatnia szansa

Tylko celny strzał w głowę może powstrzymać sprawcę przed pociągnięciem za spust – nawet po trafieniu w serce mógłby on jeszcze zabić zakładniczkę.

Na wyposażenie strzelców wyborowych składają się nie tylko specjalne karabiny (w Polsce najczęściej fińskie Sako TRG-22/24). Często przydzieleni są oni do grupy uderzeniowej i muszą wtedy być w stanie wykonywać również inne zadania. Dlatego też kamizelki kuloodporne oraz hełmy należą do ich ekwipunku tak samo, jak noktowizory i maski przeciwgazowe. Zatrzymywanie przestępców oraz przeprowadzanie tak zwanego rozpoznania operacyjnego to ważna część ich pracy. Dodatkowo znają techniki wspinaczkowe oraz potrafią udzielić pierwszej pomocy rannym. Upływają więc lata, zanim funkcjonariusz nauczy się naprawdę bezbłędnie obchodzić z pokazanym tutaj sprzętem i wyćwiczy posługiwanie się najnowszymi rodzajami broni.

Co jest potrzebne snajperom, gdy wyruszają na akcję?

Nie więcej niż metr dzieli papieża Franciszka od rozentuzjazmowanego tłumu, gdy w trakcie Światowych Dni Młodzieży przejeżdża swym papamobile przez ulice Krakowa. Dotyka wyciągniętych do niego rąk, wychyla się za karoserię samochodu. Obok pojazdu szybkim krokiem porusza się kordon czujnych funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, ale... co by było, gdyby ktoś ze zgromadzonych na chodniku okazał się niebezpiecznym ekstremistą? Jak blisko Ojca Świętego zdołałby podejść uzbrojony zamachowiec? Mało kto wie, że choć na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje, to siły bezpieczeństwa od dawna w tego typu sytuacjach nie polegają już tylko na barierce odgradzającej oraz szpalerze policjantów. Ubezpieczenie na życie ochranianych osób leży także na dachach okolicznych budynków.

Policyjni snajperzy przez lunety celownicze śledzą każdy ruch na dole i nieprzerwanie obserwują tłum w poszukiwaniu nietypowo zachowujących się osób. Żaden podejrzany gest nie pozostaje niezauważony. Gdyby zamachowiec przeskoczył przez metalową barierkę i wyciągnął broń, nie pokonałby nawet pięciu metrów. Jeszcze zanim odgłos strzału oddanego z odległości 300 metrów dotarłby do jego uszu, osunąłby się martwy na asfalt... Kiedy można oddać taki strzał ratunkowy? I na co muszą zwracać uwagę snajperzy? Na kolejnych stronach odpowiadamy na te pytania, korzystając z informacji uzyskanych od policyjnych ekspertów.

Snajperzy wojskowi trafiają do celów z odległości 800 metrów (a nawet większej) z celnością wynoszącą 80 procent

Broń podstawowa

Grupa operacyjna wyposażona jest zarówno w karabiny wyborowe, jak i szturmowe. Także strzelba śrutowa zalicza się do broni podstawowej: na przykład do otwierania drzwi albo odpierania ataku psów obronnych.

Tarcza

Tarcza balistyczna bez problemu wytrzyma ogień ze wszystkich rodzajów broni krótkiej. W zależności od klasy może chronić także przed pociskami karabinów szturmowych, takich jak AK-47.

Broń awaryjna

Pistolety zwykle służą jako zabezpieczenie, na wypadek gdyby nie można było użyć precyzyjniejszej broni. W sytuacjach, gdy przestrzeń jest bardzo ograniczona, mogą one być wprost nieocenione.

Walizka na broń

Na miejsce akcji broń transportowana jest w specjalnych walizach, aby wskutek wstrząsu nie doszło do przestawienia wrażliwych przyrządów celowniczych.

Broń na krótki dystans

Do oddania strzału ratunkowego na krótkim dystansie wykorzystuje się również pistolety maszynowe. Ponadto służą one bezpieczeństwu osobistemu, gdy niespodziewanie pojawiają się napastnicy.

Jak snajper trafia do celu?

Celownik optyczny jest wyzerowany na odległość 100 metrów. Dzięki odpowiedniemu ustawieniu kąta nachylenia kompensowane są duże odległości oraz wiatr boczny.

Zawsze w dwupaku

Cel namierzają co najmniej dwa zespoły. Gdyby się okazało, że jeden snajper nie może z jakichś powodów oddać strzału (np. jest przesłonięty), wtedy musi go wykonać drugi.

. 123RF/PICSEL

Pocisk

Zazwyczaj strzela się pociskami kalibru 7,62 mm lub wzmocnionymi .338 Lapua Magnum.

Rotacja

Sześć maleńkich nacięć w lufie (gwint) sprawia, że kula z każdym przebytym metrem obraca się trzy razy wokół własnej osi. Daje to pociskowi większą stabilność w locie.

Poprawka na ciążenie

Grawitacja i opór powietrza zaczynają oddziaływać na pocisk, gdy tylko opuści on lufę. Odchylenie toru lotu kuli (tzw. przewyższenie) po przebyciu 1000 metrów wynosi ponad 5 metrów. Trzeba to skorygować na lunecie celowniczej.

Trzeba pomyśleć o potrzebach fizjologicznych – często nie można tak po prostu wyjść do toalety.

Rykoszet

Znajdujące się przed celem przeszkody, przez które musi przejść pocisk, na przykład szyba, mogą spowodować zmianę jego toru lotu i tym samym doprowadzić do tego, że cel nie zostanie trafiony.

Lars Winkelsdorf, specjalista do spraw bezpieczeństwa: „Gdy rzeczywiście trzeba oddać strzał, zostało popełnionych już tyle błędów, że na kolejny nie można sobie pozwolić”

Dopiero od kilku miesięcy członkowie polskich policyjnych grup antyterrorystycznych posiadają „licencję na zabijanie”. Kiedy nie mają innego sposobu unieszkodliwienia zamachowca lub ocalenia zakładnika, mogą strzelać tak, aby pozbawić życia. Ale tego tzw. strzału ratunkowego na ogół udaje się uniknąć. Głównym zadaniem snajperów pozostaje bycie „oczami dowódcy akcji” i meldowanie o tym, co widzą w lunetach swoich karabinów. Podają dokładne informacje na temat uzbrojenia przestępców, ich zachowania oraz lokalizacji, wspierają swoich kolegów z punktu obserwacyjnego i w ten sposób przyczyniają się do tego, że możliwe jest podjęcie właściwych decyzji w celu ratowania życia ludzi.

Aby móc sprostać temu zadaniu, konieczny jest intensywny trening. Jaka jest droga do zostania snajperem? W Polsce nie ma specjalnej szkoły dla policyjnych strzelców wyborowych, nie prowadzi się też odpowiednich kursów. W większości Samodzielnych Pododdziałów Antyterrorystycznych Policji snajper jest po prostu jednym z funkcjonariuszy, który karabin z lunetą bierze do ręki w razie potrzeby. Za zawodową elitę uznać można sekcję strzelców wyborowych w Biurze Operacji ­Antyterrorystycznych (BOA).

Dlaczego strzelcy wyborowi noszą pieluchy?

Od zwyczajnych karabinów szturmowych, którymi posługuje się polska armia (takich jak Beryl), ­oczekuje się trafienia z odległości 100 metrów w cel mający średnicę 10 centymetrów. Jeśli chodzi o strzał ratunkowy, jest to ewidentnie zbyt mało. Z reguły pożądane jest skupienie broni wynoszące mniej niż jedną minutę kątową, a więc przesunięcie o zaledwie 0,01666° – odpowiada to 29,1 mm na 100 metrach. Nowoczesne karabiny wyborowe bez problemu osiągają wartości co najmniej dwukrotnie lepsze, ale taka precyzja ma swoją cenę: w zależności od wyposażenia kosztują one tyle, co mały samochód.

Z takim samym wydatkiem trzeba się liczyć w przypadku zakupu noktowizora, po to, aby można było działać także w ciemności. Do prowadzenia obserwacji dodatkowo potrzebne są specjalne lornetki, wielokrotnie bardziej wydajne niż optyczne przyrządy celownicze karabinów. Te ostatnie mają specjalnie ograniczone możliwości powiększania – inaczej każde uderzenie pulsu w trakcie celowania skutkowałoby „odbiciem” naprowadzonej już siatki od widocznego pośrodku niej terrorysty. Takie superprecyzyjne uzbrojenie oczywiście również sporo waży. Ciężar samego karabinu to co najmniej sześć kilogramów, do tego dochodzą jeszcze przyrządy optyczne, radiostacje nadawczo-odbiorcze, narzędzia, a także osobiste wyposażenie ochronne. Ten ekwipunek strzelec wyborowy targa ze sobą na przełaj, przez dachy i rusztowania – można założyć, że jest to do 30 kilogramów, w zależności od rodzaju akcji.

.123RF/PICSEL

Dlaczego aż tyle? Całkiem prawdopodobne jest, że snajper będzie musiał wytrwać na pozycji przez długi czas. Powinien więc mieć wystarczająco duży zapas wody oraz czegoś do jedzenia, ale trzeba też pomyśleć o potrzebach fizjologicznych – często nie można tak po prostu wyjść do toalety. Zatem specjalne plastikowe butelki czy cewniki okazują się niekiedy równie przydatne jak pieluchy dla dorosłych. To raczej mało przyjemne szczegóły, ale nie wolno o nich zapominać, ponieważ nie tylko latem chmara much mogłaby zdradzić położenie kryjówki.

Czy snajperzy nigdy nie przestają się uczyć?

Niektóre jednostki specjalizują się w strzelaniu wyborowym, jak na przykład wspomniana sekcja BOA. Jej członkowie zazwyczaj dwa razy w tygodniu są na strzelnicy, aby ćwiczyć bądź realizować zadania techniczne, takie jak zapoznawanie się z nową bronią. Nie tylko doskonalą przy tym własną precyzję, ale często rozwiązują także problemy, których nie ma w rozkładzie zajęć innych policjantów.

Jeśli producenci opracują na przykład wytrzymalszy model szyb samochodowych, mający zapewnić większe bezpieczeństwo pasażerom, snajper musi przetestować, czy nie wynikną z tego kłopoty, jeśli zajdzie konieczność oddania strzału ratunkowego – i w razie potrzeby dostosować do tego własną taktykę. Również sama amunicja wymaga uwagi, bo mimo że wytwarzana jest przemysłowo, poszczególne partie wykazują prawie niedostrzegalne różnice.

Dlatego dla każdej dostawy trzeba określić szczegółowe dane balistyczne. Jak widać, fach strzelca wyborowego staje się czymś w rodzaju samodzielnej dyscypliny naukowej, która czerpie z różnorodnych obszarów wiedzy, aby w decydującym momencie snajper poprawnie wyliczył wszystkie zmienne – i mógł uratować ludzkie życie...

Jak pewną rękę musi mieć strzelec wyborowy?

Snajperzy wojskowi trafiają do celów z odległości 800 metrów (a nawet większej) z celnością wynoszącą 80 procent. W przypadku policyjnego strzelca wyborowego to zbyt mało – chybienie oznaczałoby często natychmiastową śmierć zakładnika. Z tego powodu specjaliści z Biura Operacji Antyterrorystycznych albo amerykańskiego SWAT-u zawsze podchodzą jak najbliżej się da. Dlatego też średnia odległość policyjnego snajpera od celu wynosi 50–70 metrów. Strzał ratunkowy ma wtedy znacznie większe szanse powodzenia. Najpierw jednak członkowie jednostki specjalnej muszą niezauważeni zająć pozycję.

Jeden za wszystkich

Likwidowanie zagrożenia terrorystycznego to praca zespołowa. Wiele zależy od grupy uderzeniowej, która w bezpośredniej bliskości miejsca wydarzeń czeka na hasło „wchodzimy”. Zdarza się, że tym hasłem jest strzał, który ma „zdjąć” sprawcę.

Świat Wiedzy
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas