Wakacje, które już nie powrócą, czyli ośrodki wczasowe PRL-u

W PRL-u marzeniem było udanie się na urlop za granicą. Jednakże rzeczywistość na to nie pozwalała, dlatego też Polacy spędzali swoje wakacje w „krajowym zaciszu”, często w ośrodkach wczasowych, hotelach, czy kurortach. Wiele z nich zostało wyburzonych lub straciło na atrakcyjności, przez co zostały zapomniane. Jak wyglądały ośrodki wczasowe w PRL-u, kiedy były jeszcze na topie?

Turyści na Gubałówce przed restauracją Gubałówka. W oddali z lewej pomnik Polonia Restituta (1964-1969)
Turyści na Gubałówce przed restauracją Gubałówka. W oddali z lewej pomnik Polonia Restituta (1964-1969)Narodowe Archiwum Cyfrowemateriały prasowe

Zagraniczne wyjazdy w PRL-u były w zasadzie niemożliwe. Można było spędzić wakacje jedynie w krajach bloku wschodniego, czyli w NRD, Związku Radzieckim, Bułgarii, Jugosławii, Czechosłowacji lub na Węgrzech.

Dlatego też w tych czasach dość prężnie rozwijała się krajowa turystyka. Jednym ze sposobów odpoczynku były wczasy pracownicze, które były organizowane przez poszczególne zakłady pracy, które z kolei często posiadały własne ośrodki wypoczynkowe w różnych częściach kraju. Funkcjonowało to w ramach Funduszu Wczasów Pracowniczych, którego część majątku stanowiły budynki przedwojenne odebrane prywatnym właścicielom - te następnie były przekształcane w domy wczasowe.

Co ciekawe pierwsze świadczenia znane jako "wczasy pod gruszą" pojawiły się w latach 60. XX w. W 1967 roku FWP posiadał prawie 53 000 miejsc wczasowych, które mogły gościć ponad 580 000 wczasowiczów - ośrodki te można było znaleźć w 116 miejscowościach w całym kraju. Z kolei latach 60. i 70. nastąpił boom na budowanie kurortów i domów wczasowych, zwłaszcza w górach, przez poszczególne zakłady pracy.

Często ośrodki wczasowe/domy wczasowe przeobrażały się w niewielkie miasteczka, do których zjeżdżała się cała masa ludzi. Powszechne było, że domki letniskowe nie miały dostępu do prądu, bieżącej wody, ani nawet toalet - w dzisiejszym świecie jest to "nie do pomyślenia".

Kurorty PRL-u

Jednym ze sławniejszych ośrodków wczasowych w komunizmie był Kozubnik, czyli Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego w Katowicach. Kurort został wybudowany w Porąbce i został oddany do użytku w 1970 roku. Właśnie tutaj wypoczywali pracownicy kilku śląskich zakładów oraz partyjne elity.

Według niektórych Kozubnik był samowystarczalną enklawą, która posiadała własny awaryjny system zasilania, swoją stację benzynową, ujęcie wody, a nawet oczyszczalnię ścieków. Co ciekawe w stałym personelu znaleźć można było cały zespół lekarzy. Wczasowicze mogli korzystać z kortów tenisowych, basenów, saun, restauracji, solarium, barów i bufetów, sali kinowej, kręgielni, amfiteatru, czy też z wyciągu narciarskiego. Kozubnik w ciągu roku odwiedzało nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Drugą twarzą tego kurortu była partia. Właśnie tutaj miały miejsce konferencje i narady partii komunistycznej. Według medialnych doniesień ośrodek był połączony kablami z wojskową jednostką w Bytomiu, a kurort miał być zapasowym centrum dowodzenia Układu Warszawskiego w razie wybuchu konfliktu zbrojnego.

Końcem dla tego domu wczasowego okazała się zmiana ustroju politycznego w kraju. Z roku na rok kurort podupadał i niszczał. Od wielu lat straszył brakiem okien, czy obdrapanymi ścianami. Z "wakacyjnej perły" PRL-u zmienił się w pustą, obskurną skorupę. Jednakże w ciągu ostatnich kilku lat budynki zostały wyremontowane i obecnie znów mogą stać się idealnym miejscem do wypoczynku dla każdego. Sami inwestorzy mówią, że "Kurort Kozubnik powrócił, ale w nieco innej wersji". Obecnie na terenie ośrodka znajdują się 54 apartamenty, które mają prezentować wysoki standard wnętrz.

Kolejnym wartym wspomnienia ośrodkiem wczasowym są piramidy w Ustroniu, czyli Domy leczniczo-wypoczynkowe. Według koncepcji białe elewacje i kształt miały przypominać wielkie skały wystające ze zbocza góry. Tego typu obiektów powstało 17, jednakże w zamiarze było wybudowanie 28 budynków. Co ciekawe, zastosowanie takiego rozwiązania architektonicznego spowodowało, że każdy z pokoi ma piękny widok i ma także nasłoneczniony balkon.

Budynki wydają się losowo rozrzucone na zadrzewionym zboczu Równicy w dolinie Jaszowca. W zamyśle kompleks miał obsługiwać równocześnie nawet 7 000 ludzi. Jednakże "sercem" ośrodka był szpital uzdrowiskowy, który ma od pięciu do dwunastu kondygnacji. Do dzisiaj przeprowadzane są tutaj zabiegi lecznicze i medyczne. Nieopodal posadowione są z kolei przeszklone medyczne pawilony, które są usytuowane na różnych poziomach górskiego zbocza.

Tak wyglądają piramidy w Ustroniu z lotu ptakawww.uzdrowisko-ustron.pl/uzdrowisko/galeriamateriały prasowe
Piramidy w Ustroniu znalazły się w znanej w świecie architektury publikacji "The Phaidon Atlas of 20th Century World Architecture"www.uzdrowisko-ustron.pl/uzdrowisko/galeriamateriały prasowe

Innym opuszczonym już ośrodkiem wczasowym są tzw. Okrąglaki, które są zlokalizowane nad jeziorem Lucieńskim niedaleko Płocka. Kompleks został wybudowany w latach 60. W jego skład wchodzą cztery okrągłe budynki, stołówka, kuchnia, korty tenisowe, boisko do piłki nożnej, siatkówki i koszykówki oraz piętrowy pawilon recepcji. W czasach swojej świetności miał aż 120 pokoi, a kompleks tętnił życiem przez cały okres wakacji. Ośrodek powstał za sprawą inwestycji dokonanej przez Zakłady Przemysłu Lnianego, który stworzył kompleks dla swoich pracowników. Urlopy były organizowane tu w ramach Funduszy Wczasów Pracowniczych.

Obecnie miejsce to jest rajem dla osób zajmujących się urbexem - tutaj czas dosłownie się zatrzymał. W pokojach wciąż są meble, zasłonki, magazyny i talerze ze sztućcami na stołach, wazony z wysuszonymi kwiatami. Korytarze pokryte są mchem, a gdzieniegdzie widać także niewielkie drzewka wyrastające spod posadzki. Dodatkowy efekt stwarza sama architektura budynków, gdyż obiekty mają w środku pustą oszkloną przestrzeń.

Jednakże, dlaczego miejsce to popadło w ruinę? Znaczna część ośrodków tego typu po zmianie ustrojowej okazała się nierentowna. Według nieoficjalnych informacji gwoździem do trumny mogły okazać się wysokie koszty ogrzewania - ośrodek nie miał centralnego ogrzewania, dlatego też w każdym pokoju zamontowany był piecyk elektryczny. Ogrzanie powierzchni około 7 000 metrów kwadratowych jedynie piecykami elektrycznymi musiało być wręcz karkołomne. W kolejnych latach kompleks został wystawiony na sprzedaż za około 5 mln zł, jednakże do tej pory nie zgłosił się żaden inwestor.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas