100 lat po wyprawie Roberta Falcona Scotta - unikalne zdjęcia

Robert Falconn Scott niemal równo 100 lat temu - 17 stycznia 1912 roku podczas ekspedycji Terra Nova dotarł na biegun południowy. Uczynił on to jako drugi, po Roaldzie Amundsenie, jednak jego zasług nie należy umniejszać. Wyprawa została uwieczniona przez fotografa Herberta Pontinga - jednego z niewielu, którzy przeżyli.

Robert Falconn Scott niemal równo 100 lat temu - 17 stycznia 1912 roku podczas ekspedycji Terra Nova dotarł na biegun południowy. Uczynił on to jako drugi, po Roaldzie Amundsenie, jednak jego zasług nie należy umniejszać. Wyprawa została uwieczniona przez fotografa Herberta Pontinga - jednego z niewielu, którzy przeżyli.

Robert Falconn Scott niemal równo 100 lat temu - 17 stycznia 1912 roku podczas ekspedycji Terra Nova dotarł na biegun południowy. Uczynił on to jako drugi, po Roaldzie Amundsenie, jednak jego zasług nie należy umniejszać. Wyprawa została uwieczniona przez fotografa Herberta Pontinga - jednego z niewielu, którzy przeżyli.

Scottowi, który był oficerem brytyjskiej marynarki wojennej i doświadczonym odkrywcą polarnym, zarzuca się złe przygotowanie wyprawy - co doprowadziło do jej klęski. Nie dość, że dotarł on na biegun później niż Amundsen, to nikt ludzi, którzy maszerowali z nim na południe nigdy z wyprawy nie wrócił.

Reklama

Ale może od początku.

Scott urodził się 6 czerwca 1868 roku jako trzecie z szóstki dzieci (i pierwszy syn) Johna Edwarda i Hanny (z domu Cumming) Scott. Mimo, że jego ojciec był sędzią i piwowarem, to w rodzinie od wieków istniała silna tradycja wojskowa (dziadek oraz 4 wujków służyło w marynarce lub armii), za którą Robert wraz ze swoim młodszym bratem Archibaldem musiał podążyć.

Robert Falcon Scott

W 1881 roku wstąpił on jako kadet do Królewskiej Marynarki Wojennej, gdzie do 1890 roku dorobił się stopnia porucznika. Nieco później - w 1894 roku - jego rodzina wpadła w kłopoty finansowe, gdyż ojciec sprzedał browar, a zdobyte w ten sposób środki źle zainwestował. Po trzech latach zmarł on z powodu zawału serca. W tym czasie jego młodszy brat opuścił marynarkę wojenną dla lepiej płatnej pracy w koloniach brytyjskich. Tam niestety złapał w niedługim czasie tyfusa, z powodu którego zmarł w 1898 roku, zostawiając całość utrzymania rodziny na barkach młodego Roberta.

Niedługo później Scott dowiedział się o organizowanej przez Królewskie Towarzystwo Geograficzne (RGS) oraz Towarzystwo Królewskie (RS) wyprawie na Antarktykę, w której postanowił on wziąć udział. Co więcej został on dowódcą ekspedycji, w której wziął udział między innymi Ernest Shackleton ().

Ekspedycja ta, której oficjalna nazwała brzmiała The British National Antarctic Expedition, w pamięci ludzi zapisała się jako ekspedycja Discovery - od imienia statku, na pokładzie którego podróżowali odkrywcy. Wyprawa miała miejsce w latach 1901-1904, a podczas niej zupełnie "zieloni" w eksploracji rejonów polarnych Brytyjczycy zdobywali pierwsze szlify. Podczas jej trwania udało się dotrzeć około 850 kilometrów od bieguna południowego. Podczas niej też Scott nabrał awersji do psów i nart, bez których jego zdaniem można się było obyć, co między innymi przyczyniło się później do katastrofy ekspedycji Terra Nova. Wtedy także narodziła się wzajemna niechęć między Shackletonem, a Scottem, która podsycana była przez ambicje zdobycia biegunów przez obu panów.

Statek Discovery

Mimo, że ekspedycji Discovery nie udało się dotrzeć do samego bieguna, udało się podczas niej poczynić sporo odkryć biologicznych, geograficznych i zoologicznych. Dodatkowo opowieść o heroicznej walce z nieprzystępnym kontynentem trafiła idealnie w gusta Brytyjczyków, dzięki czemu Scott dorobił się tytułu bohatera, został awansowany do rangi kapitana, a także otrzymał Królewski Order Wiktorii - wysokie odznaczenie imperium brytyjskiego.

Przed kolejną wyprawą Scott zdążył się także ożenić z Kathleen Bruce, która była rzeźbiarką (uczennicą samego Rodina), i która obracała się w kręgu takich osobowości jak Picasso, Isadora Duncan czy Alistair Crowley. Z tego związku narodziło się w 1909 roku jedno dziecko - Peter Markham Scott. W tym samym czasie Scott planował już kolejną ekspedycję, którą dziś znamy pod nazwą ekspedycji Terra Nova (ponownie, od imienia statku).

Ekspedycja Terra Nova

Ekspedycja ta w zamierzeniu organizatorów - Królewskiego Towarzystwa Geograficznego - miała mieć charakter głównie naukowy, a nie odkrywczy. Jednak, co dało się w tym czasie zauważyć - Scotta ogarnęła "mania bieguna" - twierdził on, że jego głównym celem jest zdobycie go ku chwale imperium brytyjskiego,

Na pokładzie Terra Nova

Nie zdawał on jednak sobie sprawy, że przyjdzie ścigać mu się z Amundsenem aż do października 1910 roku, gdy będąc w Melbourne otrzymał on telegram od swego konkurenta.

Przygotowania do wyprawy były bardzo skomplikowane. W odróżnieniu od Norwegów, którzy w kwestii transportu spoczywali głównie na nartach oraz psach zaprzęgowych ciągnących sanie (mówi się, że za sukces Amundsena odpowiadają właśnie psy i strategia polegająca na tym, że dziennie jeden z czworonogów był zabijany aby nakarmić pozostałe) Scott opracował plan, w którym były zarówno psy, lecz także motorowe sanie i konie.

W tym celu spec od psów na wyprawie - Cecil Meares - wybrał się wcześniej na Syberię aby dokonać wyboru zwierząt. Jednocześnie Scott nakazał mu kupno kuców mandżurskich - niewielkich, lecz silnych i wytrzymałych koników. Był to pierwszy z błędów, bowiem Meares zupełnie nie znał się na koniach i zakupił zwierzęta słabej jakości, które nie były gotowe na zniesienie trudów arktycznej ekspedycji.

Sam Scott w tym czasie przebywał we Francji i Norwegii, gdzie zajmował się testowaniem motorowych sań, i gdzie zatrudnił Bernarda Daya - speca od mechaniki współpracującego wcześniej z Shackletonem.

Po zakończeniu przygotowań odkrywcy ruszyli przez Nową Zelandię na biegun południowy. Jednak już na początku mieli oni dużego pecha - ich statek został bowiem podczas tego pierwszego stadium podróży uwięziony na 20 dni w lodzie, przez co pojawiło się pierwsze opóźnienie. Potem podczas rozładunku sprzętu, jedne z motorowych sań spadły ze statku przebijając lód i ginąc na wieki w oceanie. Dodatkowo kuce nie przystosowane do warunków arktycznych zmusiły członków wyprawy do rozbicia głównego punktu zaopatrzeniowego 56 kilometrów wcześniej niż było to początkowo planowane (miał się ona znaleźć na 80 stopniu południowej szerokości geograficznej). Wtedy też Lawrence Oates miał doradzić Scottowi, żeby zabić konie i wykorzystać ich mięso jako pożywienie, na co Scott się nie zgodził.

Po powrocie do bazy ekspedycja zdała sobie sprawę z obecności Amundsena razem z załogą i ogromną ilością psów w Zatoce Wielorybów, 320 kilometrów na wschód. Mimo, że to właśnie Amundsen był na starcie bliżej bieguna, to Scott miał nad Norwegiem jedną przewagę - mógł on wykorzystać znaną przez siebie trasę opracowaną wcześniej przez Shackletona.

Trasy obu ekspedycji; na zielono Scotta, na czerwono Amundsena

Marsz na biegun rozpoczął się 1 listopada 1911 roku. Cała karawana składała się z kilku różnych grup wyposażonych w odmienne środki transportu - motorowe sanie, konie i psy - które przewoziły sprzęt i zapasy i ich jedynym zadaniem było dostarczenie wsparcia dla ostatniego etapu podróży - czyli dla czterech mężczyzn, którzy mieli na piechotę pokonać ostatni fragment dzielący ich od bieguna (od początku nikt jednak nie wiedział kto w tej grupie się znajdzie).

Poruszająca się na południe grupa stopniowo zmniejszała się, gdy poszczególne zespoły zawracały. Do 4 stycznia 1912 dwie ostatnie czteroosobowe drużyny dotarły do 87 stopnia 34 minuty długości geograficznej. Scott zdecydował, że wśród zdobywców bieguna mają się znaleźć: on sam, Edward Wilson, Henry Bowers, Lawrence Oates oraz Edgar Evans, podczas gdy pozostała trójka (Teddy Evans, William Lashly oraz Tom Crean) miała powrócić do bazy.

Finalna piątka ruszyła w marsz, który został zwieńczony 17 stycznia 1912 roku dotarciem na biegun. Na miejscu dowiedzieli się oni o tym, że 5 tygodni wcześniej sztuka ta udała się Amundsenowi, co zupełnie załamało Scotta. Pisał on w swoim dzienniku "Wydarzyło się najgorsze", "Dobry Boże! To potworne miejsce".

Piątka zdobywców z ekspedycji Scotta

Nie pozostało im nic innego jak rozpocząć długą (1300 km) podróż powrotną. Początkowo, mimo niesprzyjających warunków udało im się nawet utrzymać dobre tempo, pokonując do 7 lutego dystans 500 kilometrów. Jednak podczas 160-kilometrowego zejścia przez Lodowiec Beardmore'a stan fizyczny Edgara Evansa zaczął się drastycznie pogarszać. 17 lutego zmarł on niedaleko podnóża lodowca.

W tym momencie pozostało do pokonania 670 kilometrów do Lodowica szelfowego Rossa. Warunki cały czas się pogarszały, a pozostali członkowie wyprawy cierpieli coraz bardziej z powodu odmrożeń, głodu i wycieńczenia. 16 marca Oates wyszedł z namiotu i oznajmił, że nie ma zamiaru wrócić - popełniając w ten sposób samobójstwo i odciążając kolegów.

Po kolejnych 35 kilometrach, 19 marca - zaledwie 18 kilometrów od głównej bazy zaopatrzeniowej - pozostała przy życiu trójka rozbiła ostatni obóz. Przez kolejne dni byli oni unieruchomieni w tym miejscu przy minimalnej ilości żywności i światła przez szalejącą na zewnątrz burzę śnieżną. 23 marca w dzienniku Scotta pojawił się ostatni wpis, który przyczynił się do uwielbienia Brytyjczyków dla tego odkrywcy - jako, że stanowił gloryfikację dominacji tego narodu na świecie.

Scott najprawdopodobniej zmarł 29 lub 30 marca 1912 roku, jak wskazała pozycja odnalezionych ciał - jako ostatni z trójki.

Podobnie więc jak w przypadku ekspedycji Shackletona można tu mówić o niesłychanej odwadze i męstwie, trzeba też zwrócić uwagę na słabe przygotowanie - które było bezpośrednią przyczyną porażki. Mimo tego, to właśnie dzięki ludziom takim jak Scott, którzy nawet z poświęceniem własnego życia decydowali się odkrywać naszą planetę, dziś jesteśmy dokładnie w tym miejscu historii. I za to im chwała.

Poniżej zdjęcia wykonane podczas wyprawy przez Pontinga:

Źródła: , , ,

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy