300-kilowatowe lasery to kwestia kilku lat
Lockheed Martin zaprezentował w marcu działo laserowe o mocy 58 kilowatów, które trafi do armii Stanów Zjednoczonych za parę miesięcy, a już inżynierowie zapowiadają budowę instalacji o mocy 150, a nawet 300...
Lockheed Martin zaprezentował w marcu działo laserowe o mocy 58 kilowatów, które trafi do armii Stanów Zjednoczonych za parę miesięcy, a już inżynierowie zapowiadają budowę instalacji o mocy 150, a nawet 300 kilowatów.
Działo o mocy zaledwie 10 kilowatów jest w stanie bez problemu zniszczyć pocisk moździerzowy w locie lub małą rakietę, a co dopiero taki o mocy 150 kilowatów.
Działo od Lockheeda jest zbudowane z kilku małych emiterów, z których wiązki zostały skupione w jeden promień o wielkiej mocy. Dlatego poradzi sobie z małymi samolotami, dronami i większością szybkich rakiet.
Instalacja 150-kilowatowa będzie zdolna do niszczenia większych samolotów na dystansie ponad 1 kilometra. Póki co jednak sprzęt ten nie jest na tyle mały, że może być instalowany w samolotach czy tym bardziej w broni podręcznej, ale idealnie będzie spełniał swoją rolę w pojazdach wojskowych.
Patrząc w punktu widzenia rozwoju prac nad technologiami laserowymi, instalacje do 150 kilowatów powinny wejść do użytku za 3 lata, 300 kilowatów za 5 lat, a 500 kilowatów za 7 lat. Te najpotężniejsze będą już na tyle zminiaturyzowane, że będzie można je umieszczać na pokładach samolotów.
Póki co USA chce 60-kilowatowe działa wykorzystywać na polach walki np. na Bliskim Wschodzie, gdzie bojownicy Daesh wykorzystują drony do ataków na wojskowe konwoje.
Chociaż ostatnio armia pokazała, że rakiety Patriot świetnie radzą sobie z bezzałogowcami (), to jednak koszt jednej takiej akcji wyceniany jest na 3 miliony dolarów, tymczasem użycie lasera to przy tym dosłownie centy.
Tymczasem już niedługo w działa laserowe zostaną wyposażone jako pierwsze transportowce AC-130 i bombowce B-52 ().
Źródło: / Fot. Lockheed Martin