Groźny niż genueński znów uderzy w Polskę. Spadnie nawet 200 mm deszczu
Groźny niż genueński uderza w Polskę. Już od wtorku czekają nas ulewy, burze i możliwe podtopienia, zwłaszcza na południu i w centrum kraju. Po tygodniach suszy przesuszona gleba nie wchłonie wody. Zamiast ulgi,możliwe są lokalne powodzie.

W skrócie
- Polskę nawiedzi niż genueński, przynosząc gwałtowne ulewy, burze i ryzyko podtopień, głównie na południu i w centrum kraju.
- Po okresie suszy, przesuszona gleba nie jest w stanie wchłonąć nagłych, intensywnych opadów, co zwiększa ryzyko powodzi.
- IMGW wydał ostrzeżenia dla województw podkarpackiego, małopolskiego i części lubelskiego.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Na początku tego tygodnia Polska znalazła się na trajektorii groźnego niżu genueńskiego - układu niskiego ciśnienia, który rozwija się nad wyjątkowo ciepłym w tym roku Morzem Śródziemnym. Temperatura powierzchni wody w rejonie jego powstawania osiąga nawet 28-30 st. C, co w połączeniu z napływem chłodnego powietrza z północy prowadzi do gwałtownych deszczów i burz. Zgodnie z klasyfikacją Van Bebbera, ten konkretny niż ma podążać z rejonu Zatoki Genueńskiej po południowo-wschodnią Polskę. Taka ścieżka jest dobrze znana meteorologom. W przeszłości niejednokrotnie przynosiła katastrofalne ulewy i lokalne powodzie, czego świadkami byliśmy choćby we wrześniu 2024 roku. Prognozy wskazują, że w nocy z wtorku na środę centrum niżu dotrze nad południowo-wschodnią część kraju i może utknąć nad Polską nawet na kilka dni.
Intensywne opady i burze. Te regiony muszą szykować się na najgorsze
Na szczególne zagrożenie muszą przygotować się mieszkańcy województw: śląskiego, małopolskiego, podkarpackiego oraz centrum kraju. To właśnie w tych rejonach modele prognozują najbardziej intensywne opady - od 100 do nawet 200 mm deszczu w ciągu kilku dni, głównie od środy do piątku. IMGW i RCB ostrzegają też przed gwałtownymi burzami, którym już w poniedziałek mogą towarzyszyć porywy wiatru do 100 km/h, grad o średnicy nawet 3 cm oraz nawalne opady. Wydano ostrzeżenia drugiego stopnia dla woj. podkarpackiego i części małopolskiego oraz lubelskiego. W ciągu dnia strefa niestabilnej pogody przesuwać się będzie również na zachód. Tam spodziewane są burze, ale również miejscowo intensywne opady do 20 mm. Służby kryzysowe alarmują: w sytuacji, gdy gleba po suchej pierwszej połowie roku nie jest w stanie przyjąć tak dużej ilości wody, ryzyko podtopień, a nawet przekroczeń stanów ostrzegawczych na rzekach jest bardzo realne. Szczególnie zagrożone są zlewnie górskie i tereny zurbanizowane.
Co to jest niż genueński?
Niż genueński tworzy się w rejonie Zatoki Genueńskiej na Morzu Śródziemnym, u wybrzeży Włoch. Gdy masy chłodnego powietrza dotrą nad ciepłe wody morskie, front ulega zafalowaniu i tworzy się cyklon, tj. ośrodek niskiego ciśnienia. Choć jest on generalnie typowym zjawiskiem dla jesieni, to niekiedy niesie ze sobą zagrożenie ze względu na zawartą w powietrzu wilgoć.
Niż genueński może się przemieszczać wzdłuż trzech szlaków: Va, Vb i Vd. Najistotniejszy z punktu widzenia Polski jest wspomniany wcześniej szlak Vb.
Układy cyklonalne, przemieszczające się nad Europę Środkowo-Wschodnią znad Morza Śródziemnego pojawiają się na jej obszarze średnio około 7 razy w roku. Większość niżów śródziemnomorskich przybywa nad Europę Środkowo-Wschodnią szlakiem Vb, wyznaczonym już w 1891 r. przez W. J. van Bebbera i podobnymi szlakami, przebiegającymi z południa na północny wschód rzez obszar Polski lub na wschód od jej granic.
Szlak Vb przebiega od Zatoki Genueńskiej przez Nizinę Padańską i Nizinę Węgierską w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej. Jak wynika z powyższego cytatu, częstość przemieszczania się tych niżów nie jest zbyt duża, ale masy wilgotnego powietrza często przyczyniają się do obfitych i długotrwałych opadów deszczu lub śniegu.

Brak deszczu i przesuszona gleba. Czy grożą nam powodzie błyskawiczne?
W ostatnim czasie niemal nieustannie doświadczaliśmy suchych, gorących dni. Brak opadów i intensywne nasłonecznienie sprawiły, że gleba w wielu miejscach Polski zamieniła się w twardą skorupę. I choć wiele osób wyczekuje teraz deszczu z nadzieją, że przyniesie ulgę, to nie wszystko jest tak proste, jak się wydaje. Po dłuższych okresach bez opadów ziemia traci swoją przepuszczalność. Nawet jeśli w końcu spadnie intensywny deszcz, woda zamiast wsiąkać, zacznie spływać po powierzchni. Właśnie wtedy dominuje zjawisko spływu powierzchniowego nad infiltracją, czyli wsiąkaniem wody do głębszych warstw gleby. Taka sytuacja sprzyja erozji, lokalnym podtopieniom i utracie bezcennej wilgoci, której już i tak mamy bardzo mało.
Z meteorologicznego punktu widzenia jesteśmy w środku klasycznej suszy. Ale żeby zrozumieć skalę problemu, trzeba wiedzieć, że "susza" to nie jedno zjawisko, tylko cały zestaw powiązanych procesów. Wszystko zaczyna się od suszy atmosferycznej, czyli deficytu opadów. W naszym klimacie, jeśli przez kilka tygodni nie spadnie deszcz, a temperatury są wysokie, gleba szybko się przesusza. Dochodzi wtedy do suszy rolniczej, zwanej też glebową, czyli sytuacji, gdy ilość wody w glebie jest zbyt mała, by zaspokoić potrzeby roślin. Efekty widać gołym okiem - wszędzie wokół nas zielone trawy wysychają i żółkną.
Jeśli taki stan się utrzymuje, zaczyna brakować wody również w rzekach, jeziorach i zbiornikach retencyjnych. Mówimy wówczas o suszy hydrologicznej. To etap, w którym oprócz rolnictwa cierpią także systemy wodociągowe, transport rzeczny, energetyka wodna i ekosystemy zależne od wód powierzchniowych. I wreszcie (najtrudniejszy do odwrócenia rodzaj suszy) susza hydrogeologiczna. Dotyczy ona wód podziemnych, których odbudowa trwa niekiedy wiele miesięcy, a nawet lat. Objawem może być wysychanie studni lub konieczność ograniczania poboru wody z ujęć głębinowych.
Wszystkie te rodzaje suszy są ze sobą ściśle powiązane. Tworzą pewien łańcuch przyczynowo-skutkowy, w którym brak deszczu jest tylko pierwszym ogniwem. W Polsce sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że mamy jedne z najmniejszych zasobów wodnych w Europie. Średnio przypada u nas zaledwie 1600 m sześc. wody rocznie na osobę, a w czasie suszy wartość ta potrafi spaść nawet do 1000 m sześc. Dla porównania, średnia dla Europy to około 4500 m sześc.
Dlatego nawet jeśli za kilka dni przyjdą intensywne opady, nie oznacza to końca problemów. Gleba przesuszona i zamieniona w twardą skorupę przez tygodnie upałów nie przyjmie szybko dużych ilości wody. Ta zamiast wsiąknąć, spłynie do rzek, a rzeki, jak wiemy z aktualnych danych IMGW, są dziś w dużej mierze na poziomie wody niskiej. Paradoksalnie więc duża ilość deszczu może przynieść tylko powierzchniową poprawę - nie wchłonie się do gleby, nie zasili zbiorników podziemnych, nie pomoże roślinom. Tylko powolne, długotrwałe, umiarkowane opady mogą realnie poprawić sytuację. A na takie wciąż czekamy.
Źródła: IMGW; RCB; Degirmendžić J., Kożuchowski K., Szlaki niżów śródziemnomorskich nad Europą Środkowo-Wschodnią a opady w Polsce, Przegląd Geograficzny, 2015, 87, 3, s. 477-496; http://dx.doi.org/10.7163/PrzG.2015.3.4