Oszukał Dolinę Krzemową. W tajemnicy pracował na cztery etaty
Soham Parekh, inżynier oprogramowania z Indii, znalazł się w samym środku gorącej debaty środowiska technologicznego. Z jakiego powodu? Ujawnił, że pracował jednocześnie w kilku startupach i nie chodzi wcale o pojedyncze zlecenia. W najbardziej intensywnym okresie był zatrudniony na pełen etat równolegle w aż czterech miejscach, a jego pracodawcy nie mieli o tym pojęcia.

Suhail Doshi, współzałożyciel i były CEO startupu Mixpanel, jakiś czas temu zamieścił na platformie X ostrzeżenie o następującej treści: "Jest taki facet o imieniu Soham Parekh (z Indii), który pracuje w 3-4 startupach jednocześnie. Poluje na firmy z Y Combinatora i inne. Uważajcie. Zwolniłem go w pierwszym tygodniu pracy i kazałem mu przestać kłamać i oszukiwać ludzi. Rok później nadal tego nie zrobił".
Do postu dołączył CV mężczyzny, sugerując przy okazji, że jego kwalifikacje mogą być mocno podkoloryzowane. Post szybko zyskał ogromną popularność, a kolejni założyciele startupów zaczęli dzielić się podobnymi historiami. W ten sposób z wpisu z ostrzeżeniem zrobiła się prawdziwa afera, bo jak się okazało zaradny programista przez ostatnie cztery lata był zatrudniony w aż 80 różnych firmach, w których głównie… symulował pracę.
Idealny kandydat… tylko na papierze
Co ciekawe, według relacji założycieli różnych firm, Parekh potrafił znakomicie wypadać na rozmowach kwalifikacyjnych, często bijąc na głowę dziesiątki innych kandydatów: "Zdecydowanie zdominował moją rozmowę kwalifikacyjną. Przeprowadziłem w ciągu dwóch tygodni około 50 rozmów, a on wypadł zdecydowanie najlepiej" - przyznał jeden z przedsiębiorców w rozmowie z magazynem Fortune.
Problem zaczynał się dopiero po zatrudnieniu. Parekh, choć otrzymywał wysokie wynagrodzenia (sięgające nawet 200 tys. dolarów rocznie), produkował minimalną ilość kodu. Zasypywał za to pracodawców coraz bardziej dramatycznymi wymówkami, od powodzi, przez choroby, po… uszkodzenie budynku w wyniku ataku drona w trakcie lokalnego konfliktu, choć w rzeczywistości znajdował się daleko od strefy zagrożenia. A kiedy już doszło do zwolnienia, błyskawicznie znajdował zatrudnienie w kolejnych firmach.
Cztery etaty jednocześnie
Prawda wyszła na jaw, gdy współpracownicy zaczęli śledzić jego aktywność w publicznych repozytoriach kodu. Marcus Lowe, współzałożyciel firmy Create, opowiedział, jak zauważył, że Parekh wstawiał zatwierdzenia na GitHubie w tym samym czasie, gdy rzekomo był chory. Po dalszym dochodzeniu odkrył, że mężczyzna równolegle pracował także dla innego startupu o nazwie sync.so. Gdy skonfrontował go z tymi informacjami, programista zaprzeczał, ale w końcu wypłynęło nagranie wideo, na którym widać, jak brał udział w spotkaniu zespołu drugiej firmy.
Później zaczęli zgłaszać się kolejni poszkodowani i kiedy już Soham Parekh nie miał wyjścia, przyznał się i zgodził nawet na wywiad w programie technologicznym TBPN: "To prawda. Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem. Nie popieram też takich działań. Ale nikt tak naprawdę nie chce pracować 140 godzin tygodniowo. Musiałem to zrobić z konieczności" - tłumaczył, dodając, że znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej i próbował w ten sposób się z niej wygrzebać.
Co ciekawe, po wybuchu skandalu Parekh ogłosił, że podpisał umowę na wyłączność z jednym startupem. Jego nowym pracodawcą jest firma Darwin, której założyciel i CEO Sanjit Juneja potwierdził zatrudnienie w rozmowie z Fortune: "Soham to niezwykle utalentowany inżynier i wierzymy w jego umiejętności, które pomogą nam wprowadzić nasze produkty na rynek".
Dzisiaj podpisałem umowę na wyłączność jako inżynier założycielski w jednej, konkretnej firmie. Tylko oni byli gotowi zaryzykować i mi zaufać w tym momencie