"Artyści" rujnują sklep

Grupa młodych artystów kierowanych przez kanadyjskiego blogera Kylea MacDonalda weszła 20 maja do sklepu prowadzonego w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village z walizką, w której było 20 tysięcy dolarów. I mimo, że chcieli oni dobrze, to dołożyli cegiełkę do upadku klimatycznego sklepiku.

Grupa młodych artystów kierowanych przez kanadyjskiego blogera Kylea MacDonalda weszła 20 maja do sklepu prowadzonego w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village z walizką, w której było 20 tysięcy dolarów. I mimo, że chcieli oni dobrze, to dołożyli cegiełkę do upadku klimatycznego sklepiku.

Grupa młodych "artystów" kierowanych przez kanadyjskiego blogera Kyle'a MacDonalda weszła 20 maja do sklepu prowadzonego w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village z walizką, w której było 20 tysięcy dolarów. I mimo, że chcieli oni dobrze, to dołożyli cegiełkę do upadku klimatycznego sklepiku.

Sklep stał się celem grupy, po tym jak jego właściciel, 70-letni Hercules Dimitratos narzekał na trudności finansowe, w które popadł w związku z prowadzeniem sklepu. Młodzi ludzie postanowili więc mu pomóc poprzez wykupienie wszystkiego (dosłownie) z inwentarza.

Reklama

Na to wszystko wydali oni 20 tysięcy dolarów, lecz mieli zamiar przynajmniej odzyskać wyłożone pieniądze dzięki sztuce. Każdy bowiem z zakupionych w sklepie przedmiotów został odpowiednio obrobiony i następnie trafił na wystawę (gdzie również można go nabyć). Dla przykładu paczka papierosów Marlboro została opakowana w papier i plastik, a następnie została wystawiona za 406 dolarów - tyle bowiem wydaje na papierosy tej marki palacz, który wypala paczkę dziennie. Zapalniczka jednorazowa Bic sprzedana została za 50 dolarów pod nazwą "niebiański płomień".

Mimo, że zamiary "artystów" były jak najbardziej szczytne to Pan Dimitratos po miesiącu w wywiadzie udzielonym lokalnej gazecie załamywał ręce nad upadającym biznesem. Wcześniej bowiem jego mały sklepik znany był jako mekka dla miłośników wszelkiej maści zagranicznych piw, czy innych niespotykanych produktów. Teraz jednak, gdy wszystko zostało wyprzedane i cały inwentarz przepadł, stracił on praktycznie wszystkich wiernych klientów.

Organizatorzy akcji chcieliby teraz pomóc wciągając właściciela sklepu do swojej artystycznej akcji, gdyby nie to, że udało im się póki co sprzedać swoje "dzieła" o wartości 1200 dolarów. Tak więc oni sami na całym przedsięwzięciu stracili 18800 dolarów.

Cóż - nie można całej akcji odmówić ironii. Niestety - przynajmniej dla "artystów" i ich "ofiary" - niezamierzonej.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama