Badania - zamknięcie MegaUpload nie wpłynęło w żaden sposób na piractwo

Ostatnie zamknięcie serwisu wymiany plików MegaUpload oraz aresztowanie jego twórców było ogłoszone wielkim zwycięstwem przemysłu fonograficznego i filmowego. Okazuje się jednak, że tak naprawdę to czysta propaganda - jako, że zamknięcie serwisu nie wpłynęło na sieciowe piractwo w absolutnie żaden sposób.

Ostatnie zamknięcie serwisu wymiany plików MegaUpload oraz aresztowanie jego twórców było ogłoszone wielkim zwycięstwem przemysłu fonograficznego i filmowego. Okazuje się jednak, że tak naprawdę to czysta propaganda - jako, że zamknięcie serwisu nie wpłynęło na sieciowe piractwo w absolutnie żaden sposób.

Ostatnie oraz aresztowanie jego twórców było ogłoszone wielkim zwycięstwem przemysłu fonograficznego i filmowego. Okazuje się jednak, że tak naprawdę to czysta propaganda - jako, że zamknięcie serwisu nie wpłynęło na sieciowe piractwo w absolutnie żaden sposób.

Konsultingowa firma DeepField Networks przeprowadziła analizę ruchu sieciowego w sześciu firmach, które hostują około 80% serwisów wymiany plików. Według nich pliki należące do użytkowników MegaUpload stanowiły wcześniej dużą część całego ruchu sieciowego w serwisach tego typu - około 30-40%. Było tego tak dużo, że po zamknięciu MU w globalnej skali dało się zauważyć 2-3% spadek całego ruchu w internecie.

Reklama

Jednak pomimo tego okazuje się teraz, że większość ruchu powróciła już do normy, a użytkownicy po prostu przenieśli się na inne serwisy takie jak Rapidshare czy Mediafire.

Co gorsze dla USA - okazuje się, że akcja zorganizowana przez FBI uderzyła w tamtejszą gospodarkę. MegaUpload korzystało bowiem w większości z usług amerykańskich firm hostingowych, teraz zaś większość ruchu przechodzi przez Europę.

Wyszło więc na to, że Ameryka popełniła kosztowny strzał w stopę.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy