Będziemy mieli dwa słońca?

Betelgeza - to czerwony nadolbrzym (masa około 15 razy tyle co nasze Słońce) w gwiazdozbiorze Oriona. Nazwa tej gwiazdy, jednej z najjaśniejszych na nocnym niebie, podchodzi od arabskiego Jad al-Dżauza - co oznacza Rękę Bliźniąt. Znajduje się ona w końcu swojej ewolucji, co znaczy tyle, że już niedługo może stać się supernową. Biorąc pod uwagę jej bliską odległość - możemy dzięki temu mieć przez jakiś czas na niebie 2 słońca!

Betelgeza - to czerwony nadolbrzym (masa około 15 razy tyle co nasze Słońce) w gwiazdozbiorze Oriona. Nazwa tej gwiazdy, jednej z najjaśniejszych na nocnym niebie, podchodzi od arabskiego Jad al-Dżauza - co oznacza Rękę Bliźniąt. Znajduje się ona w końcu swojej ewolucji, co znaczy tyle, że już niedługo może stać się supernową. Biorąc pod uwagę jej bliską odległość - możemy dzięki temu mieć przez jakiś czas na niebie 2 słońca!

Betelgeza - to czerwony nadolbrzym (masa około 15 razy tyle co nasze Słońce) w gwiazdozbiorze Oriona. Nazwa tej gwiazdy, jednej z najjaśniejszych na nocnym niebie, podchodzi od arabskiego "Jad al-Dżauzā" - co oznacza "Rękę Bliźniąt". Znajduje się ona w końcu swojej ewolucji, co znaczy tyle, że już niedługo może stać się supernową. Biorąc pod uwagę jej bliską odległość - możemy dzięki temu mieć przez jakiś czas na niebie 2 słońca!

Ostatnio naukowcy zaobserwowali, że gwiazda ta zaczyna tracić masę, co znaczy, że najprawdopodobniej rozpoczyna się tam zjawisko kolapsu (zapadania) grawitacyjnego - polegające na tym, że skupiska materii kurczą się pod wpływem siły ciążenia.

Reklama

Astronomowie uważają, że może być to związane z tym, że gwieździe po prostu kończy się paliwo. Gdy się ono wyczerpie - zapadnie się ona gwałtownie co w rezultacie da ogromną eksplozję, która będzie miliony razy jaśniejsza niż Słońce. Jednak biorąc pod uwagę naszą odległość od gwiazdy - wynoszącą około 400-500 lat świetlnych - na Ziemi to zjawisko może być widoczne pod postacią "drugiego Słońca" - nieco jaśniejszego niż księżyc w pełni.

Zjawisko to tak naprawdę jest bardzo nieprzewidywalne i może ono zarówno nastąpić w ciągu najbliższych tygodni, jak też w ciągu najbliższych kilku milionów lat. Jednak wszelkiej maści zapaleńcy i domorośli prorocy łączą to (a jakże by inaczej) z przewidzianym na 2012 rok końcem świata.

Odkładając jednak takie teorie na bok, wybuch supernowej w takiej odległości raczej niczym nam nie grozi. Wręcz przeciwnie - dostarczy on nowych pierwiastków. Pamiętajmy przecież, że zarówno Ziemia jak i cały układ słoneczny, zbudowany jest właśnie z materii pochodzącej z wybuchów supernowych, które nastąpiły w odległej przeszłości. 99% energii pochodzącej z takiego wybuchu dotrze do nas w formie neutrino - które cały czas przechodzą przez nas niezauważone.

Dodatkowym efektem jaki może to spowodować jest powstanie gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury - szanse na zaistnienie tych zjawisk są mniej więcej równe.

Nie ma jednak co się zbytnio ekscytować, póki co, jako że jak wcześniej pisaliśmy może to równie dobrze nastąpić za 2 tygodnie jak i za 2 miliony lat (przy czym ta druga opcja jest dużo bardziej prawdopodobna). Dla wszystkich fanów Armageddonu w 2012 roku mamy również złe wieści - już wcześniej kilkukrotnie mogliśmy obserwować wybuchy supernowych i koniec świata jeszcze nie nastąpił.

Największy z nich miał miejsce w 1006 roku naszej ery. Z tamtego okresu można znaleźć zapisy na całym świecie potwierdzające zaobserwowanie wybuchu - od Szwajcarii, przez Egipt, aż po Chiny i Japonię. Według badaczy była to supernowa typu Ia - przez kilka tygodni świecąca z siłą miliardy razy większą niż Słońce. Dzięki temu na Ziemi przez pewien czas w nocy mogło być niemal tak jasno jak w dzień.

XI wiek ogólnie był szczęśliwy dla miłośników astronomii, jako że w 1054 można było zaobserwować kolejny wybuch supernowej - dużo słabszy jednak niż ten z roku 1006.

Ostatnie tego typu zdarzenia z powierzchni naszej planety można było zobaczyć w roku 1572 oraz 1604.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy