Boeing 767 kpt. Wrony trafi do muzeum?
Boeing 767 Polskich Lini Lotniczych LOT, który 1 listopada 2011 roku lądował awaryjnie bez wysuniętego podwozia, jak do tej pory nie wzbił się ponownie w powietrze. Mimo tego, że uszkodzenia konstrukcji nie były aż tak poważne to wiele wskazuje na to, że pasażerska maszyna nie przewiezie już nikogo na swoim pokładzie.
Boeing 767 Polskich Lini Lotniczych LOT, który 1 listopada 2011 roku lądował awaryjnie bez wysuniętego podwozia, jak do tej pory nie wzbił się ponownie w powietrze. Mimo tego, że uszkodzenia konstrukcji nie były aż tak poważne to wiele wskazuje na to, że pasażerska maszyna nie przewiezie już nikogo na swoim pokładzie.
Inżynierowie Boeinga, którzy kontrolowali stan samolotu mieli określić czy maszyna będzie nadawała się jeszcze do remontu, a także ustalić ewentualny zakres prac niezbędnych do przywrócenia dawnej świetności. Kontrola wypadła pomyślnie, ale o wszystkim mogą zadecydować względy ekonomiczne. O wszystkim zdecydować ma właściciel samolotu czyli jedna z amerykańskich grup leasingowych.
Specjaliści wskazują na to, że szanse na powrót maszyny oznaczonej kodem SP-LPC są raczej niewielkie. LOT aktualnie użytkuje jeszcze cztery samoloty tego typu, które mają zostać wycofane ze służby po tym jak do Polski trafi parta pięciu nowych Boeingów 787 Dreamliner, czyli wiosną przyszłego roku. Oznacza to, że wyremontowany "Papa Charlie" latałby w barwach polskiego przewoźnika zaledwie przez rok.
Niemałe znaczenie może mieć także efekt wizerunkowy. Choć bezpieczne lądowanie "na brzuchu" w wykonaniu kpt. Tadeusza Wrony uznane było za czyn bohaterski to przywrócenie do służby maszyny, która będzie uważana powszechnie za powypadkową może niekorzystnie wpłynąć na postrzeganie przewoźnika przez pasażerów.
Choć decyzja co do dalszego losy Boeinga 767 jeszcze nie zapadła, to wszystkie przesłanki wskazują na to, że amerykański samolot zakończył swoją służbę 1 listopada ubiegłego roku. Czy jest szansa, ze trafi on do któregoś z muzeów w Polsce?
Źródło: