Bramkarski fenomen z Brazylii

W chwili kiedy w Europie piłkarze zdążyli już powyjeżdżać na urlopy, w Brazylii właśnie teraz ruszają krajowe rozgrywki. A że w ojczyźnie wielkiego Ronaldo talentów jak grzybów po deszczu, to wystarczyły tylko 3 kolejki, by już móc obejrzeć niesamowite parady w wykonaniu jednego bramkarza.

W chwili kiedy w Europie piłkarze zdążyli już powyjeżdżać na urlopy, w Brazylii właśnie teraz ruszają krajowe rozgrywki. A że w ojczyźnie wielkiego Ronaldo talentów jak grzybów po deszczu, to wystarczyły tylko 3 kolejki, by już móc obejrzeć niesamowite parady w wykonaniu jednego bramkarza.

W chwili kiedy w Europie piłkarze zdążyli już powyjeżdżać na urlopy, w Brazylii właśnie teraz ruszają krajowe rozgrywki. A że w ojczyźnie wielkiego Ronaldo talentów jak grzybów po deszczu, to wystarczyły tylko 3 kolejki, by już móc obejrzeć niesamowite parady w wykonaniu jednego bramkarza.

Drużyna Coritiba nie należy do tuzów ligi brazylijskiej. Zespół dopiero w trzeciej kolejce doczekał się swojego pierwszego zwycięstwa w tych rozgrywkach. Sukces przypadł na nie byle jaki mecz, bo ze słynnym Vasco da Gama. Radość była tym większa, że rozmiar wiktorii był w stosunku 5:1. Spora w tym zasługa 27-letniego Vanderlei'a, któremu przypadła rola bramkarza w tymże meczu. Golkiper popisywał się bowiem interwencjami zbliżonymi do tych, jakimi zadziwiał nas choćby Jerzy Dudek w pamiętnym finale Ligi Mistrzów z 2005 roku. Tyle że w przypadku Brazylijczyka większy głos miało chyba czasem szczęście, aniżeli umiejętności.

Reklama
Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy