Do Ziemi zbliża się groźna planetoida?

W czerwcu informowaliśmy Was, że po serwisach społecznościowych krążą plotki o wielkim kataklizmie, który czeka naszą planetę jeszcze w tym roku. Zagłada ma nadejść z głębi kosmosu, a ma nią być planetoida. Namiastkę tego, co może się stać, mogliśmy zobaczyć dwa lata temu, gdy nad rosyjskim Czelabińskiem...

W czerwcu informowaliśmy Was, że po serwisach społecznościowych krążą plotki o wielkim kataklizmie, który czeka naszą planetę jeszcze w tym roku. Zagłada ma nadejść z głębi kosmosu, a ma nią być planetoida.

Namiastkę tego, co może się stać, mogliśmy zobaczyć dwa lata temu, gdy nad rosyjskim Czelabińskiem doszło do wybuchu meteoru (o średnicy 17 metrów), który poczynił ogromne straty materialne, i to na dość sporym obszarze.

Uderzenie dużej planetoidy, o średnicy setek metrów czy nawet kilometrów, doprowadziłoby do katastrofy o zasięgu globalnym i mogłoby zagrozić istnieniu naszej cywilizacji.

Plotka głosi, że upadek ciała niebieskiego miałby nastąpić 28 września bieżącego roku w okolicach Teksasu i Zatoki Meksykańskiej, więc pozostało nam już tylko 11 dni. Dlatego też nie dziwi fakt, że w Internecie coraz więcej się o tym mówi.

Co ciekawe, informacja ta stała się na tyle "gorąca", że NASA zdecydowała się wydać specjalne oświadczenie. Naukowcy twierdzą, że nie mają informacji o żadnym dużym obiekcie (planetoidzie czy komecie), który może uderzyć w Ziemię, nawet w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.

Specjaliści tym samym uspokajają nas, że możemy spać spokojnie. Jednak ten fakt wcale nie sprawił, że informacja o nadchodzącej zagładzie "umarła". Wręcz przeciwnie, entuzjaści teorii spiskowych uznali ustosunkowanie się NASA za chęć ukrycia prawdy.

Dowodem na to może być zastrzeżona strona internetowa agencji, która została przygotowana na to wydarzenie. Z dokumentu wynika, że 28 września dojdzie do zderzenia Ziemi z obiektem oznaczonym jako 2015 PDC-H5.

Wiadomość została przygotowana na zamknięte spotkanie we Włoszech, gdzie w miejscowości Frascati rozmawiano o tym w dniach 13 do 17 kwietnia bieżącego roku.

Gdy odkryto to ciało niebieskie, znajdowało się ono w odległości 0,34 AU, co odpowiada dystansowi wynoszącemu około 51 milionów kilometrów. W piśmie z NASA sugeruje się, że planetoida ma wielkość od 100 do 500 metrów i może spaść na terenie USA, a konkretnie w Teksasie.

Tymczasem rząd Stanów Zjednoczonych zakończył właśnie zakrojone na niewyobrażalną skalę ćwiczenia o kryptonimie Jade Helm, na wypadek wystąpienia najróżniejszych kataklizmów, które rozpoczęły się 15 lipca i zakończyły 15 września.

Plotka głosi, że jest on po prostu rodzajem zakamuflowanego przygotowywania stanu wojennego i sprawdzenia w praktyce przez rząd, jak może rzeczywiście wyglądać tego typu sytuacja. W ćwiczeniach brało udział sporo amerykańskich instytucji rządowych (wojskowych), w tym oczywiście gwardia narodowa i Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA), która od jakiegoś czasu przygotowuje tysiące obozów dla ludzi.

Na 28 września zaplanowana jest jubileuszowa, 75. sesja zgromadzenia ogólnego ONZ w Nowym Jorku, podczas której nastąpi pierwsze od 10 lat przemówienie (w ONZ) Władimira Putina, prezydenta Rosji. Spotka się on również z Barackiem Obamą, prezydentem USA. W siedzibie ONZ będzie gościł także Papież Franciszek.

Czy naprawdę coś nam grozi? Czy niebo wypełni się pyłem na wiele dni czy miesięcy, a ogromne fale tsunami zniszczą większość nadmorskich miast? Tego pewnie nie dowiemy się do ostatniej chwili.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas