Duże problemy miłośnika proc z cenzurą

Wielokrotnie na naszych łamach pokazywały się ciekawe nagrania tworzone przez Niemca Joerga Sprave, który jest chyba największym na świecie fanem wszelkiej broni miotanej - procy, kusz i tym podobnych wynalazków, które testował ku uciesze gawiedzi. Ostatnio popadł jednak w konflikt z cenzurą na YouTube przez jeden brytyjski tabloid. A powód był całkiem, naszym skromnym zdaniem, głupi.

Wielokrotnie na naszych łamach pokazywały się ciekawe nagrania tworzone przez Niemca Joerga Sprave, który jest chyba największym na świecie fanem wszelkiej broni miotanej - procy, kusz i tym podobnych wynalazków, które testował ku uciesze gawiedzi. Ostatnio popadł jednak w konflikt z cenzurą na YouTube przez jeden brytyjski tabloid. A powód był całkiem, naszym skromnym zdaniem, głupi.

Wielokrotnie na naszych łamach pokazywały się ciekawe nagrania tworzone przez Niemca Joerga Sprave, który jest chyba największym na świecie fanem wszelkiej broni miotanej - procy, kusz i tym podobnych wynalazków, które testował ku uciesze gawiedzi. Ostatnio popadł jednak w konflikt z cenzurą na YouTube przez jeden brytyjski tabloid. A powód był całkiem, naszym skromnym zdaniem, głupi.

Sprave nagrał ostatnio filmik, na którym testował komercyjnie dostępne (czyt. na Amazonie) kamizelki odporne na nakłucia (stab proof) - czyli stroje mające chronić przed dźgnięciem nożem. Niemiec udowodnił, że produkty te można wyrzucić do kosza, gdyż są bardzo łatwo przebijalne, a podchwycił to brytyjski Daily Mail.

Reklama

Dziennikarze gazety opisali całą sprawę tak, jakby Sprave prowadził w sieci szkolenie dla terrorystów pokazując im, jak skutecznie zadźgać policjanta - taki był wydźwięk artykułu (do którego link znajdziecie na dole).

YouTube, który bardzo poważnie podchodzi do wszelkich przypadków promowania terroryzmu (zwłaszcza w ostatnich dniach, gdy z powodu właśnie takich nagrań wycofało się z tego portalu paru wielkich reklamodawców), dlatego Sprave dostał ostrzeżenie. Niby nic, ale dla YouTuberów jest to naprawdę groźny znak, bo za drugim razem ostrzeżenie zmienia się w usunięcie kanału - a Sprave rzucił swoją "dzienną" pracę, by nagrywać filmiki o procach i innej broni.

Cóż, brytyjskie (w sumie nie tylko) tabloidy są doskonałe w nakręcaniu histerii - na tym właśnie tytuły takie zarabiają, ale ten przypadek wydaje się wyjątkowo absurdalny.

Źródło: , Zdj.: screenshot YouTube/Joerg Sprave

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy