Grand Prix w drodze do pracy

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest wziąć udział w wyścigu Formuły 1, podczas gdy czekaliście na światłach sygnalizacyjnych w drodze do pracy? Nie? A ja na przykład tak. I żałuję, że właśnie wtedy na sąsiednim pasie nie pojawił się przekomiczny Remi Gaillard.

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest wziąć udział w wyścigu Formuły 1, podczas gdy czekaliście na światłach sygnalizacyjnych w drodze do pracy? Nie? A ja na przykład tak. I żałuję, że właśnie wtedy na sąsiednim pasie nie pojawił się przekomiczny Remi Gaillard.

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest wziąć udział w wyścigu Formuły 1, podczas gdy czekaliście na światłach sygnalizacyjnych w drodze do pracy? Nie? A ja na przykład tak. I żałuję, że właśnie wtedy na sąsiednim pasie nie pojawił się przekomiczny Remi Gaillard.

Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie tuż po zatrzymaniu przed czerwonym światłem na skrzyżowaniu, ze zwykłego szarego człowieka zmierzającego do pracy zamieniacie się w etatowego kierowcę F1. Niemożliwe? Dla Remiego Gaillarda takie słowa nie istnieją.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy